A A+ A++

Fińska wojna 1808-1809 to mała napoleońska wojna, wywołana przez Napoleona, ale… bez udziału Napoleona! Wojna mała, ale z olbrzymimi konsekwencjami. Tu bowiem niewiele mieści się w znanych schematach myślenia.

Ot choćby to, że Rosjanie niechętnie prowadzili tę wojnę, a Finowie dość chętnie im się w końcu poddali. Owszem, wszystko zaczyna się od blokady kontynentalnej i to jest jasne i zrozumiałe. Potem mamy Tylżę i podział stref wpływów i to także jest zrozumiałe. To wtedy Napoleon skłania Aleksandra do grożenia a nawet do zaatakowania Szwecji, aby w ten sposób zmusić ją do włączenia się w system blokady kontynentalnej. Szwecja liczy na… gwarancje brytyjskie i odmawia, podpisując tym samym wyrok na siebie. Podobno wszystko przez szalonego króla, który bardziej nienawidził Napoleona niż był w stanie myśleć racjonalnie. Rosjanie realizując zobowiązania dane Napoleonowi wkraczają do szwedzkiej Finlandii, gdzie w bitwie pod Oravais zostaje rozbita szwedzka armia. Wojna co prawda trwa nadal, ale w międzyczasie Aleksander włącza Finlandię do Imperium Rosyjskiego, co ostatecznie zostaje potwierdzone traktatem z Fredrikshamn. Szwecja traci połowę terytorium i przechodzi na stronę Napoleona, król zostaje zdetronizowany i okazuje się, że cała wojna nie miała sensu i przyniosła same straty. Szwedzi wybierają na następcę tronu dowódcę wrogiej duńskiej armii, która zagrażała Szwecji od zachodu, co w oczywisty sposób nie mieści się w naszym schemacie myślenia. Kiedy kandydat numer jeden umiera w wypadku, kolejnym kandydatem zostaje dowódca innej wrogiej, francuskiej armii, marszałek Bernadotte, który miał przeprowadzić wraz z Duńczykami atak na południową Szwecję. Daje to wiele do myślenia na temat mentalności szwedzkiej po tym, jak kraj stracił status mocarstwa.

Agonia Szwecji jako mocarstwa europejskiego, trwała dość długo. Sto lat na równi pochyłej! Zaczęło się to w 1709 roku, ale zdaniem kanadyjskiego autora, Rolanda Huntforda, to nie Połtawa stanowiła prawdziwą klęskę tylko Perevolotjna (Perewolotschna) nad Dnieprem, gdzie Szwedzi skapitulowali 1 czerwca 1709 roku, mimo że dysponowali nadal 15 tys. piechoty i całą kawalerią i zajmowali pozycję dogodną do obrony, a Rosjanie dysponowali zaledwie 9 tys. żołnierzy. Od tego czasu przez historię Szwecji biegnie czarna nić, która oznacza kapitulację przy pierwszym spotkaniu z trudnościami. Huntford kontynuuje wyliczanie przypominając, że w roku 1742 szwedzka armia, usiłując odebrać stracone prowincje fińskie, ponownie skapitulowała pod Helsingfors przed Rosjanami, bez oddania strzału. Dopiero jednak w roku 1788, podczas wojny Gustafa III z Rosją Szwedzi zorientowali się, że ich militarny geniusz należy do przeszłości. W roku 1809 Szwecja straciła ostatecznie połowę swojego terytorium, za co obwiniono syna Gustafa III, Gustafa IV Adolfa. Kiedy podczas II wojny światowej Szwedzi łamiąc swoją neutralność przyzwolili Niemcom na tranzyt wojsk przez swoje terytorium i kiedy ulegali innym, równie upokarzającym rozkazom nazistów, było to dalekie echo kapitulacji pod Perevolotjna. Perevolotjna oznaczała koniec Szwecji jako mocarstwa. Potem już szwedzka historia staje się bezradną, monotonną opowieścią o kapitulacji i wycofania się w neutralność i izolację.

Przegrana Szwecji w tej wojnie oznaczała jednak… wygraną narodu fińskiego. Na terytorium utraconym przez Szwecję zaczął powstawać nowy kraj zamieszkały przez mieszaną, szwedzko-fińską ludność. Rodziła się Finlandia, która, ironia losu, „wygrała” w tej wojnie. Finlandia nigdy nie była państwem, dotąd była to tylko wschodnia prowincja w ramach szwedzkiego państwa, nazywana czasem Wielkim Księstwem Fińskim. Teraz tę nazwę potwierdził nowy suweren, Aleksander I, włączając Wielkie Księstwo Fińskie jako autonomiczny kraj w ramy Imperium Rosyjskiego. Właśnie wtedy Finlandia zaistniała jako pojęcie polityczne, może jeszcze nie jako samodzielny kraj, może jeszcze nie państwo, ale wyraźnie zdefiniowany region – wyodrębniona jednostka administracyjna z większej całości. Cała dotychczasowa administracja pozostała bez zmian, język urzędowy był ten sam, pieniądz ten sam, no może z dodatkiem rubli, w kościołach ci sami pastorzy. Nowością był własny rząd, tzw. Senat i zmianie uległy nazwy niektórych instytucji. Kiedyś były królewskie, teraz stały się cesarskie, a po za tym żyło się tak samo, a może i lepiej, bo wojny już nie groziły. Od dawna już bowiem narzekano na rządy szwedzkie i ciągłe wojny z Rosją, co dawało poczucie braku stabilizacji.

Ludność kraju, początkowo nieufnie, ale niebawem zaakceptowała nową sytuację. Cesarz Aleksander I zapewniał autonomię, która pozwoliła rozwijać się narodowi fińskiemu. Petersburg był mentalnie dalej niż Sztokholm, oddziaływał słabiej, co dawało duże pole do manewru. Część elit kraju przyjmowała nową władzę wręcz entuzjastycznie. Jak pisze szwedzki autor, Herman Lindqvist, szwedzcy i fińscy obywatele przechodzili na obcą służbą, równie łatwo jak obywatele innych państw, służących w armii rosyjskiej. Administracja i parafie podporządkowywały mniej czy bardziej chętnie się nowej władzy. Rozstrzygającym czynnikiem było to, że nie jest ważne kto rządzi, lecz to, aby każdy człowiek mógł żyć swoim życiem i być tak szczęśliwym, jak to jest możliwe. Nacjonalizm był jeszcze pieśnią przyszłości. Dominowały idee kosmopolityczne.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWybierz z nami Mądrą Książkę Roku. Zaczynamy głosowanie!
Następny artykułBezpłatne porady prawne nadal dostępne tylko zdalnie. Jak z nich skorzystać?