A A+ A++

Podczas sesji Rady Miejskiej w Karczewie większościowa koalicja radnych nowym zwyczajem bez uprzedzenia „przemeblowała” budżet gminy. – Nie mieliśmy możliwości w żaden sposób sprawdzić, czy zaproponowane zmiany w ogóle się bilansują – skomentował skarbnik Piotr Rosik. Przewodniczący rady Piotr Żelazko zapewnia, że wszystko jest w porządku, bo – jak mówi – rola burmistrza i jego urzędników sprowadza się do realizacji postanowień rady…

SYLWIA WYSOCKA

Samorządowcy lubią podkreślać, że budżet gminy „jest dynamiczny” – raz przyjęty uchwałą budżetową, zmienia się w ciągu roku wiele razy. W tej prawidłowości nie ma oczywiście nic złego, po prostu plany dostosowuje się do okoliczności. Gorzej, gdy któryś z organów samorządu całkowicie zaskakuje inne, nie dając szansy na analizę czy odniesienie się do proponowanych zmian. Taka sytuacja miała miejsce podczas sesji Rady Miejskiej w Karczewie w poniedziałek, 29 marca.

Przewodniczący rady Piotr Żelazko zgłosił szereg zmian do budżetu i wieloletniej prognozy finansowej. Radni – a ściślej część z nich, ponieważ ci spoza większościowej nieformalnej koalicji rządzącej w ogóle nie mieli możliwości zapoznania się z pisemną formą zaproponowanych zmian – poprzesuwali wedle uznania kwoty na wydatki, nie konsultując tego choćby ze skarbnikiem. Przy okazji zlikwidowali też kilka propozycji burmistrza. Chodzi m.in. o projekt pumptracku, zwiększenie wydatków na zakup materiałów i usług dla Grupy Remontowej czy remont pomieszczeń w hali sportowej. – Jestem zdumiony, ponieważ nie było żadnych sygnałów na komisjach wspólnych w sprawie jakichkolwiek zmian do budżetu – zwrócił uwagę skarbnik gminy Piotr Rosik. – Potrzebujemy czasu, by sprawdzić, czy budżet w ogóle się bilansuje – podkreślił.

W rozmowie z „Linią” burmistrz Michał Rudzki stwierdził, że forma wprowadzenia zmian do budżetu była niewłaściwa. Nie powinno się w ten sposób traktować ani radnych spoza koalicji, którzy poprawki tylko usłyszeli i nie mieli szansy poznania ich przed sesją, ani urzędników, którzy w ogóle nie mogli przygotować się do nowych propozycji. – Głosowaliśmy nad poprawkami, które otrzymaliśmy w czasie sesji. Próbowałam sobie je spisać, zapamiętać, ale tak naprawdę nie mieliśmy szansy na przeanalizowanie poprawek, zastanowienie się nad nimi. Nie mieliśmy w ogóle opinii skarbnika, w jaki sposób te zmiany wpłyną na budżet – zwróciła uwagę radna Aleksandra Kowalczyk. – Według mnie to niedopuszczalna sytuacja – podkreśliła.

Nie kwestionując słuszności wprowadzonych zmian, wydaje się, że aby prawdziwie zaspokajać zbiorowe potrzeby mieszkańców, byłoby dobrze, gdyby organy stanowiący i wykonawczy współpracowały ze sobą. Tymczasem w tym przypadku tak się nie dzieje. Burmistrz prezentuje infografiki dotyczące cięć dokonanych przez radę w wydatkach Grupy Remontowej, wskazuje na blokowanie przez radę inicjatyw takich jak budowa pumptrucka (burmistrz zaproponował 15 tys. zł na wkład własny, żeby gmina mogła starać się o środki zewnętrzne, ale rada podzieliła te pieniądze na trzy place zabaw na terenach wiejskich), wytyka brak zgody rady na inne źródło finansowania projektu inwestycji, która ma być realizowana na Ługach w ramach budżetu obywatelskiego. Z kolei wiceburmistrz Karol Chróścik ostrzega, że kwota zaproponowana na remont cząstkowy dróg po zimie jest za mała. – Zdumiewa mnie w tym wszystkim decyzja radnych o przesunięciu środków z łatania dróg na SKM-kę – podkreślił wiceburmistrz, po tym jak rada zaproponowała, by na dofinansowanie SKM-ki przeznaczyć nie proponowane przez burmistrza 70 tys. zł, ale 130 tys. zł.

Komentując wprowadzone poprawki w rozmowie z „Linią”, przewodniczący rady Piotr Żelazko stwierdził, że jego zdaniem wszystko jest w porządku. – Zmiany wprowadzone przez radę są możliwe do realizacji. To rada decyduje o tym, jakie zadania mają być wykonywane, a burmistrz jest od ich realizowania. W czasie wolnych wniosków na sesji radna Iwona Sieczka zadała pytanie o losy projektu rozbudowy szkoły w Glinkach. Burmistrz próbował tłumaczyć, że ta inwestycja nie była przez urząd planowana. Zapisano ją w budżecie już w ubiegłym roku, więc mówienie, że czegoś się nie planowało lub o czymś nie wiedziało, jest niepoważne. Odniosłem wrażenie, że pan Rudzki chciałby sobie wybierać zadania do realizacji i jedne wykonywać, a innych nie. Cały czas pokutuje przekonanie burmistrza, że on miałby być organem stanowiącym. Moim zdaniem najbardziej odpowiadałaby mu sytuacja, w której sam decydowałby, co będzie robił, i później to realizował. W samorządzie to tak nie działa – podkreśla Żelazko. – Jeśli chodzi o zmiany, które zaproponowaliśmy na ostatniej sesji, to z wyjątkiem projektów dotyczących placów zabaw na terenach wiejskich nie są to nowe zadania, tylko zwiększenia środków na inwestycje już zapisane w budżecie. Nie ma zagrożenia, że „zaskoczyliśmy” organ wykonawczy nowymi, nieprzeanalizowanymi inwestycjami – uważa Żelazko.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajbardziej klimatyczna ulica w Bielsku-Białej odzyska blask [ZDJĘCIA]
Następny artykułToruń na szarym końcu statystyk szczepień. Za to Ciechocinek “lepszy” niż Rzeszów