A A+ A++

Kibice Lechii, kiedy zobaczyli przedmeczowy skład musieli poczuć się nieswojo, gdyż zabrakło w nim dwóch zawodników w tym sezonie niezastąpionych. Różnica była taka, że Rafał Pietrzak (do tej pory zawsze w podstawowym składzie) wylądował na ławce rezerwowych z powodu niższej ostatnio formy, natomiast Jarosław Kubicki (opuścił tylko jedno spotkania z powodu nadmiaru żółtych kartek) narzekał na drobne problemy zdrowotne. Choć w kadrze meczowej się znalazł.

Zastąpili ich odpowiednio Żarko Udovicić – w związku z czym Conrado cofnął się do bloku defensywnego, a także Tomasz Makowski. Conrado oraz Udovicić dobrze współpracowali na lewej stronie, to właśnie tą strefą sunęły najgroźniejsze ataki Lechii. Druga strona była mniej aktywna głównie dlatego, że nominalnie ustawiony tam Łukasz Zwoliński często schodził do środka boiska. I już w 6 min dało to efekt bramkowy. Jan Biegański w swoim stylu przeskanował niezbyt aktywną linię obronną Zagłębia, zagrał właśnie do Zwolińskiego, który popisał się kapitalnym strzałem zza pola karnego. Był on niezbyt mocny, ale tak precyzyjny, że wyciągnięty jak struna Dominik Hładun nie miał szans na odbicie piłki.

Lechiści byli dobre zorganizowani w defensywie, Dusan Kuciak musiał wykazać się tylko raz – po strzale z dystansu Filipa Starzyńskiego. Z kolei gospodarze po kolejnym ataku lewą stroną wywalczyli rzut rożny. Dośrodkował Maciej Gajos, niezbyt czysto – barkiem – piłkę zgrał Flavio Paixao, a z najbliższej odległości główką formalności dopełnił Mario Maloca. Dla Chorwata to wyjątkowy moment, gdyż na gola w polskiej Ekstraklasie czekał on niemal dokładnie cztery lata. Po raz ostatni trafił do siatki 9 kwietnia 2017 r. w meczu z Piastem Gliwice (1:1).

Zagłębia gol do szatni

Wydawało się, że w tym momencie Lechia ma spotkanie pod pełną kontrolą. I rzeczywiście goście w poczynaniach ofensywnych mocno się szamotali, nie potrafili w ataku pozycyjnym znaleźć sposobu na szczelne zasieki biało-zielonych. Jednak byli groźni przy stałych fragmentach. No i tuż przed przerwą wreszcie dopięli swego. W tej sytuacji przysnął Gajos, który stracił z pola widzenia Patryka Szysza, a ten mocnym strzałem z bliskiej odległości pokonał Kuciaka. 

Ta bramka była też pokłosiem chaosu, który wkradł się w szeregi gdańskiego zespołu w ostatnich minutach pierwszej połowy. Nie potrafili oni przytrzymać piłki, wybijali ją na oślep i w końcu zostali za to ukarani.

Drybler Kopacz

W drugiej połowie początkowo nie działo się nic ciekawego, trener Stokowiec postanowił więc zareagować i wprowadził na boisko wspomnianego Kubickiego. A ten po zaledwie kilkudziesięciu sekundach zaliczył asystę. Jednak bohaterem akcji był Bartosz Kopacz, który po raz kolejny popisał się wyjątkowo skutecznym dryblingiem. Minął dwóch rywali, po czym świetnie znalazł Kubickiego, a ten dokładnie dośrodkował do Udovivcicia. Serb uderzył mocno, a piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców, co kompletnie zmyliło Hładuna.

O tego momentu gdańska maszynka się rozkręciła. Próbujący odrabiać straty goście co chwila nadziewali się na kontry. Dobre sytuacje zmarnowali rozgrywający świetny mecz Udovicić, następnie Flavio, ale rekordy nieskuteczności bił Zwoliński. Po kolejnym kapitalnym dośrodkowaniu Udovicicia napastnik Lechii nie trafił w bramkę z najbliższej odległości, za chwilę przegrał pojedynek sam na sam z Hładunem.

Gospodarze nie dawali się zepchnąć do defensywy, podchodzili wysokim pressingiem, w zarodku dusili akcje rywali. To był świetny fragment gry lechistów, brakowało tylko kolejnych bramek.

Brak skuteczności mógł się zemścić w 85 min, kiedy wręcz niewiarygodne pudło zaliczył Szysz. Po podaniu Saszy Balicia pomocnik Zagłębia uderzał z odległości pięciu metrów i trafił w poprzeczkę! To mocny kandydat na kiks sezonu. 

Tak więc gospodarze dość szczęśliwie uniknęli nerwowej końcówki i dowieźli zwycięstwo 3:1. Zatem Piotr Stokowiec po raz pierwszy w karierze pokonał w lidze swój były zespół (za siódmą próbą). Tym samym Lechia umocniła się na 4. miejscu w tabeli i ma już tylko punkt straty do trzeciego Rakowa Częstochowa. 

Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin 3:1 (2:1)

Bramki: Zwoliński (6.), Maloca (22.), Udovicić (64.) – Szysz (45.+2.)

Lechia: Kuciak – Kopacz, Maloca, Tobers, Conrado – Biegański Ż, Makowski (85. Fila) – Zwoliński, Gajos (62. Kubicki), Udovicić Ż (90. Żukowski) – Flavio Paixao (85. Saief).

Zagłębie: Hładun – Simić, Oko Ż, Balić Ż – Chodyna, Żubrowski (86. Kruk Ż), Baszkirow (46. Drażić Ż), Szysz – Stoch (70. Poręba), Starzyński (86. Łakomy), Podliński (70. Mraz)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Chciał być piosenkarzem. Chciał mieć pełne sale. Podróżować, zwiedzać świat. Pięknie żyć, garściami życie brać”
Następny artykułI Liga. Dariusz Marzec (Arka Gdynia): Mogę być zadowolony tylko z jednego (POLSAT SPORT). Wideo