A A+ A++

Myślę, że kwestia aborcji w sumie nie poprawi notowań opozycji, ani nie pogorszy notowań PiS-u. Przynajmniej do tej pory to tak nie było. Tym bardziej, że w gruncie rzeczy rząd poświęcił sporo czasu w rozmaitych przekazach informacyjnych, żeby wyjaśnić, że to przecież nie jest całkowity zakaz aborcji” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.

CZYTAJ TAKŻE:

— NASZ NEWS. Katastrofa frekwencyjna „Strajku Kobiet”! Wczoraj w Warszawie uczestniczyło w nim maksymalnie 500 osób

— Lempart u Olejnik ujawnia plan „Strajku Kobiet”: Zaczęło się od aborcji, ale idziemy po wszystko. Wrogiem kobiet jest Kościół

wPolityce.pl: W październiku i listopadzie 2020 r. odbywały się duże demonstracje Strajku Kobiet, a obecnie one niemal zupełnie wygasły. Strajk Kobiet podejmuje jeszcze jakieś inicjatywy, ale nie wydają się one zbyt interesować już opinii publicznej – tak było chociażby podczas demonstracji 8 marca. Dlaczego tak się stało?

Prof. Henryk Domański: Według mnie aktywność ludzi w każdej dziedzinie została zdominowana przez sprawę walki z pandemią i radzenia sobie z tym na co dzień. Z tego punktu widzenia uczestniczenie w demonstracjach, nawet związanych ze sprawami, do których przywiązuje się duże znaczenie, schodzi na drugi plan. To według mnie jest główny powód tego zjawiska. A po drugie, z badań wynika, że  uczestniczenie w demonstracjach w przypadku większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest stosunkowo nieduże. W Polsce ono trochę wzrosło do mniej więcej 6 proc. z jakichś 3-4 proc. jeszcze kilka lat temu, tu się odwołuje do wyników badania Europejskiego Sondażu Społecznego, ale to wciąż niedużo. Na przykład w Hiszpanii i Francji jest to około 20 proc. Zatem w Polsce nawet jeżeli chce się realizować swoje interesy i oddziaływać na rząd, to nie robi się tego poprzez uczestnictwo w demonstracjach. Nie przeszkadza to uczestniczyć w demonstracjach okazjonalnie, tak jak było po orzeczeniu Trybunały Konstytucyjnego, to jest w Polsce czymś normalnym, natomiast takie długofalowe działanie, systematyczne, już raczej nie. To jest typowe i obserwujemy to chyba w przypadku wszystkich wystąpień w Polsce.

Czy pana zdaniem temat aborcji będzie jeszcze w przyszłości rozgrzewał opinię publiczną? Duże demonstracje Strajku Kobiet jeszcze wrócą?

Tak, na pewno to wróci. To zależy też od jakichś posunięć polityków, być może jakiś prób przywrócenia status quo przez partie opozycyjne, albo działania na rzecz radykalizacji. Dużo tutaj zależy od siły politycznej Lewicy. Jednak teraz właściwie wszystkie siły opozycyjne do rządu skoncentrowały się na podkreślaniu nieudolności rządu w walce z pandemią. Myślę, że temat aborcji może wrócić, ale w momencie jakiegoś przesilenia, jeżeli chodzi o walkę z pandemią. W tej chwili opozycja zdaje sobie sprawę, że kwestia aborcji to nie jest temat, który może przyciągnąć uwagę ludzi. Jeżeli ta sprawa wróci, to przypuszczam, że może mieć to miejsce w lecie – opozycja będzie szukała jakichś argumentów przeciwko rządowi. Już nie mówiąc o czasie przed wyborami parlamentarnymi – wtedy na pewno to wróci.

Jest ten temat wróci – to pana zdaniem uda się przy jego pomocy doprowadzić do tego, że sondaże dla partii rządzącej będą się pogarszać? Czy też jest to już nieco zgrany temat?

Wtedy, kiedy były te demonstracje uliczne, co prawda notowania rządu się obniżyły, ale ta sytuacja była połączona z pandemią – w listopadzie miała miejsce II fala pandemii. Myślę, że kwestia aborcji w sumie nie poprawi notowań opozycji, ani nie pogorszy notowań PiS-u. Przynajmniej do tej pory to tak nie było. Tym bardziej, że w gruncie rzeczy rząd poświęcił sporo czasu w rozmaitych przekazach informacyjnych, żeby wyjaśnić, że to przecież nie jest całkowity zakaz aborcji. Myślę, że do ludzi dotarło, o co tutaj tak naprawdę chodzi – że to jest pewne ograniczenie aborcji, ale nie takie, jak próbuje to prezentować opozycja. Do tej pory na pewno ten temat opozycji nie pomagał. Poza tym jakiej opozycji? Lewicy może to co najwyżej pomóc, bo przecież PO otwarcie nie poprze tych protestów.

PO po tych protestach zliberalizowała jednak swoje stanowisko ws. aborcji.

No tak, rzeczywiście. To jestem ciekaw, co PO zrobi – czy będzie dalej opowiadała się za takim radykalnym rozwiązaniem lewicowym, czy chciałaby przejąć ten temat od Lewicy.

Zapytam jeszcze o sam Strajk Kobiet jako pewną organizację – pana zdaniem ta struktura będzie jeszcze zyskiwać na znaczeniu czy już swoje najlepsze czasy ma za sobą?

Nigdy w żadnej demokracji to nie zadziałało, odkąd działania emancypacyjne kobiet są podejmowane, aby to się przekształciło w to, co jest w niektórych teoriach feministycznych, czyli walkę klasową, bo ona musiałaby polegać na walce między mężczyznami a kobietami. To jest wbrew strukturze społecznej i funkcjonowaniu każdego społeczeństwa. To nie jest w interesie kobiet. Można wychodzić na ulice, protestować, ale nie tworzyć na tej podstawie partię, instytucję, której celem byłaby walka z wrogiem. Bo kto jest tym wrogiem? Mężczyźni. To jest zatem niemożliwe, logika tych napięć społecznych się łamie, jeżeli chodzi o te ewentualne różnice interesów między mężczyznami a kobietami.

not. as

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGrecja domaga się reparacji wojennych od Niemiec
Następny artykułJak to w ogóle możliwe?! Szysz aż złapał się za głowę. Lechia tuż za podium [WIDEO]