Hubert Hurkacz rozgrywa w Miami turniej życia. W pierwszej rundzie miał wolny los z racji rozstawienia. Następnie ograł Amerykanina Denisa Kudlę, Kanadyjczyków Denisa Shapovalova (11. na świecie) i Milosa Raonicia (były finalista Wimbledonu), a w czwartkowym ćwierćfinale piątego zawodnika rankingu Stefanosa Tsitsipasa 2:6, 6:3, 6:4.
Największy sukces
To największy sukces w karierze 24-letniego Hurkacza. Polak ma co prawda już dwa tytuły na koncie, ale w obu przypadkach były to turnieje niższej rangi ATP 250. Impreza w Miami jest z serii ATP Masters 1000 – wyżej są tylko Wielkie Szlemy. Zresztą Miami bywa nazywane “piątą lewą wielkoszlemową”.
Smaczku dodaje fakt, że Hurkacz doszedł tak wysoko po pokonaniu Tsitsipasa. Grek prześladuje Polaka, w czwartek zagrali po raz ósmy w ciągu niecałych trzech lat. Nasz tenisista pokonał go pierwszy raz dwa lata temu w Montrealu, potem przegrał cztery spotkania z rzędu i przerwał tę serię w Miami. Ich ostatnich sześć pojedynków to zacięte trzysetówki.
Szalony mecz
– Przebieg tego meczu był szalony – przyznaje w rozmowie ze Sport.pl Wojciech Fibak. W pierwszym secie Hurkacz grał źle, dwa razy stracił podanie. – Wszyscy próbujemy pobudzać Huberta do większej agresji na korcie. Pamiętam, jak przyjechał kiedyś do mnie do domu i namawiałem go, by był bardziej buńczuczny, okazywał większy tupet. Niech zostanie dżentelmenem, gra fair play, ale w czasie meczu jest bardziej agresywny. Wiele razy grał zbyt pasywnie i przez to przegrywał. W pierwszym secie z Tsitsipasem jednak przesadził. Takiego go nigdy nie widziałem. Za bardzo się śpieszył, wybierał najtrudniejsze rozwiązania. Chciał za bardzo, zagrywał za mocno. Napisałem nawet do Dawida Olejniczaka [komentował to spotkanie w Polsacie Sport – przyp. red.]: “Dlaczego on tak pędzi?” – przyznaje Fibak.
W połowie drugiej partii Hurkacz odnalazł balans w grze. Wcześniej jednak mogło być już po meczu. Polak przegrywał 2:6, 0:2 i musiał bronić dwóch break pointów. Obronił, to był przełomowy moment meczu. Tsitsipas chwilę później dwa razy stracił serwis, w tym raz od stanu 40:0 i przegrał partię 3:6. W trzecim secie Polak rósł z minuty na minutę. W piątym gemie znów przełamał Greka i to ponownie w sytuacji, gdy ten prowadził 40:0. W całym meczu 24-latek z Wrocławia posłał 15 asów, obronił aż 10 break pointów. W kluczowych momentach spotkania grał najlepiej. – Niesamowicie dramatyczny mecz. Tsitsipas może sobie włosy wyrywać z głowy po tym, czego dokonał – wskazuje Fibak.
Hurkacz odmieniony
– Korzystne dla Huberta było to, że spotkanie z Grekiem rozgrywane było w ciągu dnia. Tsitsipas w Miami, a wcześniej też w Acapulco, występował głównie wieczorami w charakterze największej gwiazdy. Warunki wieczorami są w Miami zupełnie inne niż w dzień. Inna wilgotność, inna temperatura. We wcześniejszych godzinach gra jest bardziej wyczerpująca. Tsitsipas jest Grekiem, ale w Grecji, choć klimat jest gorący, to przede wszystkim suchy. Po godzinie gry Stefanos był totalnie wyczerpany, a Hubert świeżutki, bo wszystkie mecze rozgrywa do tej pory za dnia i był przyzwyczajony – tłumaczy Fibak.
Polak prezentuje się w Miami wyśmienicie. Wreszcie wykorzystuje swoje atuty: mocny serwis, forhend, ofensywna gra. Nie czeka na błędy rywali, tylko sam inicjuje akcje. Bije od niego pewność siebie i determinacja. Może to zasługa amerykańskiej ziemi, na której czuje się najlepiej. To w USA wygrał dwa turnieje (Winston Salem w sierpniu 2019 i Delrey Beach w styczniu tego roku), to tam dwa lata temu był w ćwierćfinale w Indian Wells, a kilkanaście dni później w Miami ograł czwartego na świecie Dominica Thiema.
Przełomowy moment w karierze?
– Długo czekaliśmy na taki sukces Huberta. To już wisiało w powietrzu. Od dawna mówię, że jest wszechstronny, dobrze się porusza, ma doskonałe czucie piłki przy siatce, wolej, loby, mocny serwis. Ma wszystko, ale jest 37. na świecie. Najwyższa pora iść do góry. Potrafi grać jak najlepsza “10”, ale nie udowadnia tego wynikami. Niech to zmieni się w Miami, czas dobierać się do najlepszych – mówi Fibak.
Pewne jest już, że po zwycięstwie nad Tsitsipasem Hurkacz awansuje na 27. miejsce w rankingu ATP – najwyższe karierze (wcześniej najwyżej był na 28. pozycji). Wraca do top 30, ale przede wszystkim odzyskuje pewność siebie, której brakowało mu po ostatnich słabszych występach, zwłaszcza wielkoszlemowych.
– Pierwszy raz zobaczyłem Huberta Hurkacza w Paryżu, gdy miał 18 lat. Od tego czasu zachwycam się jego talentem. Jestem jego fanem, wierzę w niego. Ostatnio nie byłem może zmartwiony jest formą, ale liczyłem, że stać go na więcej. To “więcej” pokazuje teraz w na Florydzie. Hubert złapał tam jakąś niezwykłą łatwość gry, czucie piłki – trochę tak, jak Iga Świątek w Paryżu – zachwyca się Fibak.
To pierwszy półfinał Huberta Hurkacza w turnieju rangi ATP Masters 1000. To także pierwszy taki rezultat polskiego tenisisty od listopada 2012 roku, gdy Jerzy Janowicz doszedł do finału halowej imprezy w Paryżu, po drodze ogrywając m.in. Andy’ego Murraya i Marina Cilicia. Hurkacz o finał w Miami zagra w nocy z piątku na sobotę z Rosjaninem Andriejem Rublowem. W drugim półfinale Hiszpan Roberto Bautista-Agut zmierzy się z 19-letnim Włochem Jannikiem Sinnerem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS