A A+ A++

Tak było, jak babcię kocham! – filmowcy czasem serwują nam wierutne bzdury okraszone atmosferą tak wielkiej powagi, że jakoś tak bezwiednie łykamy kolejne bzdury, a nawet jesteśmy w stanie uwierzyć w wymyślone przez Hollywood „nowe” prawa natury! Kinowe kalki lubią się powtarzać, więc po setnym seansie amerykańskiego akcyjniaka w końcu przyjmujemy do wiadomości, że ruchome piaski wsysają człowieka niczym odkurzacz, a samochód draśnięty kulą efektownie wybucha na tle jego maszerującego (oczywiście w zwolnionym tempie) kierowcy.

Ruchome piaski pieski

Obok mistycznych artefaktów oraz Indian ciskającymi w intruzów zatrutymi kurarą strzałami, ruchome piaski to jeden z najbardziej ukochanych przez filmowców elementów kina przygodowego. Zazwyczaj w tę pułapkę wpada jeden z bohaterów i momentalnie zaczyna wsiąkać w glebę niczym Jasio w gąbkę. Po chwili z mulistej ziemi sterczy już tylko dłoń, która w ostatnim momencie chwyta się rzuconej przez kogoś liny.

Nie, ruchome piaski nie są wymysłem hollywoodzkich scenarzystów. Fachowa nazwa gruntów, które w odpowiednich warunkach przyjmują pewne właściwości typowe dla cieczy (to tzw. ciecz nienewtonowska) to kurzawki – zazwyczaj jest to mieszanka wody i drobnych ziaren krzemionki, a jedynymi jej ofiarami są zwierzęta, które ugrzęznąwszy w takiej pułapce, po prostu umierają z głodu. Człowiek, który wdepnie w to cholerstwo, co najwyżej straci swoje klapki. Nieco trudniej będzie mu się wydostać, jeśli się wywróci. Jednak i tu nie ma tragedii. Ruchome piaski są zazwyczaj dość płytkie, a ich wysoka gęstość sprawi, że kurzawka najzwyczajniej w świecie wypchnie swoją ofiarę na powierzchnię.

Cienka stalowa żyłka przecinająca ludzi na pół

To wyjątkowo wdzięczny zgon – stalowa lina, cienka niczym wędkarska żyłka z wielką siłą uderza w ludzkie ciało i jak ostra brzytwa przecina je z łatwością, z jaką kuchenny nóż kroi puszysty sernik. Cóż, wypadki, w których przyczyną czyjegoś kalectwa, a nawet śmierci, były przemysłowe, wykonane ze splotu stalowych drutów linki zdarzają się dość często, jednak raczej nie zdarza się, aby szlachtowały one ludzi na plasterki. Po prostu nie istnieje linka wystarczająco cienka, a przy tym na tyle mocna, aby rozciąć ludzkie ciało na pół i nie pęknąć.

I cyk! Dekapitacja!

Co łączy legendarną grę „Barbarian” i nie mniej legendarny film pt. „Nieśmiertelny”? Ano to, że w obu przypadkach bohater za pomocą leniwego uderzenia mieczem obcina swoim przeciwnikom łby z taką łatwością, jakby ludzka szyja była wykonana ze spróchniałego patyka, a nie z twardego połączenia kości, mięśni oraz chrząstek.

Mimo że teoretycznie jest to możliwe, to istnieje bardzo mała szansa, aby nawet najmocniejszy i najbardziej celny wojownik zadał swemu wrogowi cios na tyle silny i precyzyjny, aby pozbawić go głowy. Nie zapominajmy, że w historii zapisało się naprawdę niewielu katów, którzy potrafili jednym uderzeniem topora czy katowskiego miecza odrąbać makówkę skazańca, co to nieruchomo leżał z łbem na pieńku. A tutaj mówimy przecież o, będących w ciągłym ruchu, przeciwnikach toczących dynamiczną walkę.

Utopienie się w lawie

To częsty motyw, szczególnie w kinie SF albo fantasy – zazwyczaj taki koniec czeka filmowych zbrodnicieli, oprawców i wszelkiej maści kanalie, którym bolesnego zgonu życzymy już od pierwszych minut seansu. Człek taki zrzucony zostaje do wulkanicznego dołu pełnego lawy. Wijąc się i wrzeszcząc, jakby to jakaś wielka tortura była, nieszczęsny kizior zostaje wessany w głąb płonącej masy, a jeszcze na moment przed pójściem na dno wykona jakiś ciekawy gest, mrugnie okiem, albo wiersz wyrecytuje.

Problem w tym, że w rzeczywistości taki delikwent nie tylko nie utonąłby w lawie, a za sprawą dużej gęstości gęstej cieczy złożonej ze stopionych tlenków krzemu, żelaza, sodu, wapnia, potasu oraz kilku innych metali, unosiłby się na jej powierzchni.
Oczywiście tak by było w sytuacji, gdyby ten ciekły produkt wulkanicznej działalności miał np. letnią temperaturę. Jako że lawa jest dość ciepła (jakieś 1000-1400 stopni Celsjusza), człowiek, który do niej wpadł, szybko stanąłby w płomieniach i pewnie nie zdążyłby nawet dzioba otworzyć, aby zaprotestować.

Wybuchające samochody

Wystrzelona przez bohatera kula uderza w karoserię auta, po chwili pojazd wybucha niczym wielka bomba, zabijając na miejscu kierowcę i kliku przechodniów. Patrząc na to, jak niewiele trzeba, aby wóz zamienił się w kulę ognia, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że w filmowych realiach nawet mocniejsze trzaśnięcie drzwiami kończy się gigantyczną eksplozją.

No, ale powiedzmy, że kula trafiła w bak z benzyną – czy wówczas auto faktycznie wybuchnie? Prawdopodobnie nie. Po pierwsze – ten element budowy samochodu jest skonstruowany tak, aby wytrzymać nawet najpotężniejsze uderzenia, więc pocisk z pistoletu raczej nie zrobi na nim większego wrażenia. Ponadto w baku jest dość mało tlenu, więc nawet gdyby doszło do jakiegoś uszkodzenia, w dalszym ciągu jest niewielka szansa, że auto eksploduje.

Złamanie karku jednym, szybkim ruchem

Zauważyliście, że ludzie w amerykańskich kinach dzielą się na dwa typy? Do pierwszych zaliczają się główni bohaterowie – kule ich omijają, upadek z dużej wysokości kończy się małym siniaczkiem w okolicach łokcia, a seria potężnych ciosów wymierzonych im przez najbardziej nawet napompowanych metanabolem koksów nie robi na nich większego wrażenia. Z drugiej strony mamy tę słabszą, cherlawą grupę filmowych postaci, które nie trafiłyby pociskiem w wielką dynię, nawet gdyby ta stała pół metra od nich. Wystarczy jeden umiarkowanie mocny cios, aby posłać takiego człeka na glebę.

Ważnym elementem fizjonomii tych postaci jest ich kręgosłup, który wykonano z herbatników – tylko po to, aby protagonista mógł jednym ruchem łamać karki swoim wrogom. Kojarzycie ten motyw? Typ podbiega do przeciwnika, łapie go za głowę i chrrrrup! – po chwili nieszczęśnik leży zdziwiony na kafelkach i cichutko sobie umiera.

Na szczęście złamać kark człowiekowi wcale nie jest tak łatwo. Taki „zabieg” raczej nie złamie człowiekowi karku, a w najgorszym wypadku ofiara ataku dozna bolesnego naciągnięcia mięśni. Trzeba by naprawdę potężnej siły, aby w ten sposób uszkodzić oponentowi kręgosłup. No, ale załóżmy, że oprawcą jest facet o nadludzkiej wręcz sile – nawet gdyby faktycznie udało mu się przetrącić komuś kark, to raczej istnieje mikra szansa, że uszkodzony zostanie rdzeń kręgowy. W większości wypadków osoby, które zostałyby w taki sposób potraktowane, nie osunęłyby się na ziemię niczym bezwładne meduzy, a wkurzone wyrażałyby swoje niezadowolenie, jednocześnie skarżąc się na nieznośny ból szyi.

Źródła: 1, 2, 3

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTragiczne statystyki dot. ofiar wśród lekarzy. W Czechach spór o dodatkowe szczepionki [NA ŻYWO]
Następny artykuł“Serduszka z Prokocimia” – dary od szkolnej społeczności przekazane