Tomaszów Mazowiecki nie ma szczęścia do planów zagospodarowania przestrzennego. Na podstawie historii polityki przestrzennej miasta mogłaby powstać niejedna naukowa dysertacja. Co ciekawe mieliby tu co badać nie tylko specjaliści od polityki przestrzennej miast ale także naukowcy specjalizujący się w meandrach ludzkich umysłów. Ostatni taki dokument, który radni miejscy mieli przyjąć na czwartkowej sesji, powstawał przez kilka lat. Pracowali nad nim pracownicy tomaszowskiego magistratu. Wymagał wielu czasochłonnych uzgodnień. Obejmował obszar terenów inwestycyjnych położonych między ulicami Milenijną a Zawadzką wzdłuż trasy S8. O projekcie piszemy w czasie przeszłym piszemy w czasie przeszłym, ponieważ radni PiS i Koalicji Obywatelskiej zgodnie odrzucili go w głosowaniu. Dlaczego? Wyjaśnił to dobitnie jeden z radych PO, twierdząc, że postanowiono dać Marcinowi Witko “pstryka w nos”. Przy okazji “pstryknięto” także mieszkańców miasta.
O przystąpieniu do wykonania wspomnianego na wstępie planu zagospodarowania przestrzennego radni zdecydowali na mocy uchwały z dnia 26 października 2011 roku. Jego przygotowanie zajęło więc blisko 10 lat. W wyniku realizacji ww. uchwały został opracowany projekt planu miejscowego wraz z prognozą oddziaływania na środowisko i prognozą skutków finansowych. Plany miejscowe są nie tylko narzędziem realizacji polityki przestrzennej, ale także elementem stymulującym rozwój gospodarczy na danym terenie.
Dokumenty powinny być zgodne z obowiązującym studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego i uwzględniać ład przestrzenny i zrównoważony. W tym konkretnym przypadku od lat przyjmuje się, że grunty wzdłuż “ósemki” powinny mieć charakter przemysłowy. Dlatego między innymi miasto wspólnie z gminą wiejską Tomaszów Mazowiecki zbudowały nakładem kilku milionów złotych nowa drogę, otwierającą, niedostępne dotąd tereny inwestycyjne, należące do obu samorządów.
Polecamy:
Ustalając przeznaczenie terenu, samorząd bierze pod uwagę zarówno interes publiczny, jak i interesy prywatne (w tym zgłaszane w postaci wniosków i uwag), zmierzające do ochrony istniejącego stanu zagospodarowania terenu, jak i zmian w zakresie jego zagospodarowania, a także analizy ekonomiczne, środowiskowe i społeczne. Planiści muszą więc analizować także wydane dotąd decyzje o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenów objętych opracowaniem.
Projekty planów zagospodarowania przestrzennego zgodnie z prawem wykłada się do publicznego wglądu a osoby zainteresowane (w tym radni) maja możliwość zgłaszania swoich wag i wniosków. Do dokumentu, jakim zajmowali się w czwartek tomaszowscy samorządowcy nie złożono żadnego wniosku. Właściwie wpłynął jeden dotyczący wielkości tablic reklamowych. Projekt był także wyłożony do publicznych konsultacji. 13 stycznia tego roku miała odbyć się na jego temat dyskusja. Nikt na nią jednak nie przybył.
Wydawać by się więc mogło, że nie będzie on wzbudzał większych emocji i zostanie przyjęty z uwagi na konieczność wzbogacenia oferty inwestycyjnej miasta. Tym bardziej, że było to już drugie podejście do próby jego uchwalenia. Pierwsze się nie powiodło, ponieważ radni mieli wiele uwag. Plan trafił więc pod obrady komisji problemowych. Tak się jednak nie stało. Egzotyczna koalicja PO-PiS plan ostatecznie odrzuciła. Czy na pewno zrobiono to dla dobra miasta i jego mieszkańców?
Polecamy:
Jak zwykle, przy okazji uchwalania planu zagospodarowania przestrzennego pojawiła się dyskusja na temat możliwości lokalizacji na danym terenie dużych obiektów handlowych. Podobne dywagacje słyszymy już od niemal 20 lat i przy obecnym nasyceniu miasta powierzchnią handlową stają się one coraz bardziej absurdalne.
Na początku tego wieku, kiedy prezydentem miasta był Mirosław Kukliński, przygotowano plan miejscowy dla całego Tomaszowa Mazowieckiego. Rzeczywiście nie był on doskonały, ale regulował przestrzeń miejską w sposób na tamten czas dostateczny.
Wówczas podobnie grupa radnych, w której prym wiódł obecny starosta i szef lokalnych struktur PiS, Mariusz Węgrzynowski, wspierany przez radnych SLD, tak manipulowała porządkiem obrad, że w ostateczności sąd administracyjny uchwałę unieważnił. Stało się to już w kolejnej kadencji, kiedy ktoś inny był prezydentem i inni radni zasiadali na sali obrad. Wyroku nie miał kto zaskarżyć. Miasto straciło kilkaset tysięcy złotych, a sprawą zajęło się ABW. Wszystkich radnych przesłuchano a funkcjonariusze ze zdziwieniem łapali się za głowy. Nikt nie czuł się oczywiście winny.
Wszystko to działo się w trosce o interesy lokalnych kupców. W efekcie, ze względu na brak planu miejscowego doprowadzono do niekontrolowanej ekspansji dużych sieci dyskontowych, które zdominowały lokalny handel i doprowadziły do jego faktycznego upadku. Jeśli więc mieszkańcy Tomaszowa zastanawiają się czasem skąd w mieście tak duża liczba supermarketów, lokalizowanych w miejscach w których znaleźć się nie powinny, to muszą wiedzieć, że jest to efekt podobnych działań, jakie obserwujemy obecnie, a które zdefiniował najlepiej jeden z radnych mówiąc o daniu pstryka w nos w prezydentowi. Jeśli takie cele wyznaczają sobie radni, to należy współczuć jedynie tomaszowianom ich reprezentantów. Radni nie znają się na planowaniu przestrzennym, nie zaglądają do stosownych ustaw. Nie przeszkadza im to jednak prowadzić ożywionej dyskusji.
Więcej szczegółów na ten temat znajdziecie w linku poniżej:
Przy okazji okazało się, że na przeszkodzie w uchwaleniu planu miejscowego stanęły położone przy ul. Milenijnej ogródki działkowe. Wątpliwości wyjaśniali Dariusz Żeleźny oraz Lucyna Pietrzyk. Wskazywano, że interesy działkowców są w dostateczny sposób zabezpieczone. Prezydent Marcin Witko uspokajał, że nie ma pomysłu, by sprzedawać teren, na którym zlokalizowane są ogródki działkowe.
Architekt miasta wyjaśniał także, że przyjęcie planu jest konieczne dla właścicieli działek, które przeznaczone są pod budownictwo jednorodzinne. Zgodnie z obowiązującym prawem na sąsiednich działkach na obszarze gminy wiejskiej Tomaszów mogą w krótkim czasie postać farmy wiatrowe. Działki objęte proponowanym planem zostaną właściwie wyłączone z użytku, prze co stracą na wartości.
Radny Piotr Kucharski namawiał by plan przyjąć tylko w połowie, Dariusz Żeleźny wyjaśniał, że wiązałoby się to z uruchomieniem procedur planistycznych od nowa, ze wszystkimi niezbędnymi uzgodnieniami. Zająć to może kolejne 2 lub 3 lata. Marcin Witko przekonywał, że uchwała jest potrzebna teraz, ponieważ terenami zainteresowana jest duża firma motoryzacyjna.
Radni PiS i Platformy Obywatelskiej jednak wyjaśnień nie słuchali. Jak twierdzi część z nich, jeszcze przed sesją głosowania ich były obciążone partyjną dyscypliną. Nie pierwszy raz w samorządzie zwyciężyło partyjnictwo
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS