W imię bardziej sprawiedliwego systemu podatkowego czeka nas prawdopodobnie podatkowa zrzutka średnio zarabiającej klasy średniej na najmniej zarabiających.
Ekonomiści i eksperci rynku pracy od lat zwracają uwagę, że praca – jeśli wziąć pod uwagę jej całościowe opodatkowanie – jest w Polsce dobrem luksusowym. Podjęta przez rządzących próba zmniejszenia klina podatkowego, o której piszemy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, udała się połowicznie. Co prawda obciążenie podatkowe większości Polaków zmalało, ale tylko symbolicznie. Tak naprawdę statystyczny Kowalski korzystający z obniżonej do 17 proc. stawki podatkowej tej obniżki nawet nie odczuł – tym bardziej że ubiegłoroczna inflacja pochłonęła tę nadwyżkę z nawiązką.
Nie dziwią więc plany, by w kolejnej reformie podatków skuteczniej obniżyć klin podatkowy dla najmniej zarabiających. Cel tyle godzien pochwały, ile trudny do zrealizowania, bo kosztowny. Nie da się go sfinansować z państwowej kasy; przy budżecie obciążonym wielomiliardowymi kosztami antykryzysowych tarcz i przy małych szansach na realny wzrost wpływów z CIT w najbliższych latach. Politycy poszukają więc pieniędzy gdzie indziej, a konkretnie w kieszeniach tych lepiej zarabiających. Nie bogatych, bo tych mamy za mało – według niedawnego raportu firmy KPMG powyżej 50 tys. zł miesięcznie zarabia ok. 69 tys. osób. Nawet gdyby fiskus zabrał im większość dochodów, nie wystarczy, by zauważalnie ulżyć 17 milionom.
Planuje się więc zabrać więcej tym trochę mniej bogatym, którzy wpadają w 32-proc. próg podatkowy. Grupa ta, którą można zaliczyć do klasy średniej, z roku na rok w Polsce się powiększa. Jednak nie tyle w rezultacie wyższych płac, ile zamrożonych od 2009 r. progów podatkowych. Wystarczy zarabiać niespełna 86 tys. z … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS