A A+ A++

Sytuacja robi się bardzo poważna. Z każdym dniem rośnie liczba pacjentów zakażonych koronawirusem, którzy potrzebują leczenia w szpitalu. Przed otwarciem szpitala tymczasowego, 22 marca, liczba pacjentów covidowych w Łódzkiem przekraczała 1400. Dziś to już ponad 2140. I rośnie.

– Potrzeba nowych miejsc. Dziś musieliśmy przygotować cztery dostawki, bo pacjenci się nie mieszczą – usłyszeliśmy w szpitalu im. Biegańskiego. 

Przez koronawirusa cierpią nie tylko zakażeni

Wojewoda łódzki ratuje sytuację, zamrażając w kolejnych szpitalach miejsca przeznaczone dotąd dla zwykłych, niecovidowych pacjentów. W minioną sobotę zapadła decyzja, aby uruchamiać kolejne miejsca w szpitalu tymczasowym w hali Expo. Wiadomo, że i tam jest już zajętych ponad 80 miejsc, w tym kilka respiratorowych. A potrzeby są tak duże, że nie ma czasu, jak robiono na samym początku, kwalifikować chorych do szpitala tymczasowego w szpitalu im. Biegańskiego. – W szpitalu tymczasowym działa już na dobre izba przyjęć i karetki systemowe wożą tam pacjentów. I to w coraz cięższych stanach – mówi łódzki lekarz. 

ZOBACZ TAKŻE: Lekarz: Gdy skończy się epidemia, będziecie wrakami. Leczymy tylko najbardziej chorych

Jak ustaliła “Wyborcza”, kolejnym krokiem ma być otwarcie wszystkich 272 łóżek w szpitalu tymczasowym w hali Expo. 

To nie koniec. Z naszych informacji wynika, że przesądzony jest także los szpitala w Zgierzu. Są plany, aby cały przekształcony został w szpital jednoimienny. To placówka, która na początku pandemii była w sieci kilkunastu polskich szpitali jednoimiennych – zajmujących się wyłącznie chorymi z COVID-19. W szczytowym momencie w Zgierzu było dla nich przygotowanych 450 łóżek.

Później, gdy potrzeby się zmniejszały, kolejne łóżka były odmrażane i oddawane na potrzeby zwykłych pacjentów. Aż w końcu oddziałem covidowym ze 160 łóżkami stał się budynek, w którym mieścił się wcześniej oddział psychiatryczny. Reszta szpitala w Zgierzu od wielu miesięcy leczy pacjentów, którzy potrzebują wielospecjalistycznej opieki. Już niedługo.

– Mamy déjà vu – rozkłada ręce dr Miłosz Dobrogowski, dyrektor ds. lecznictwa w zgierskiej placówce, pytany o plany ponownego przekształcenia szpitala w jednoimienny. I przyznaje, że – decyzją wojewody łódzkiego – do najbliższego piątku szpital ma uruchomić kolejnych 80 miejsc covidowych. A w najbliższej przyszłości zamrozić wszystkie miejsca i przekształcić się w szpital jednoimienny. – Wszystko jest do zrobienia. Boję się o los pacjentów, którzy nie są zakażeni – mówi dr Dobrogowski. – Trzeba będzie przetransportować ich do innych szpitali, odwołać wszystkie zaplanowane u nas zabiegi. A przecież koronawirus szaleje wszędzie, wszędzie brakuje miejsc i nie ma planowych zabiegów. 

14 pacjentów z amputacją cukrzycową

Opowiada, że gdy szpital, po kilku miesiącach działalności jako jednoimienny, przywracał zwykłe leczenie, widać było, jak potężne są problemy zdrowotne pacjentów. – Zdarzało się, że na jednym oddziale leżało 14 chorych, którym trzeba było amputować nogi z powodu zaawansowanej, nieleczonej cukrzycy. Takiej sytuacji nie miałem nigdy. I boję się, co dalej z tymi chorymi. 

Na razie medycy ze Zgierza “luzują” oddział kardiologiczny i nefrologiczny – co w praktyce oznacza, że wypisują lub przekazują innym placówkom pacjentów i przygotowują łóżka covidowe. W dalszej kolejności trzeba będzie zamrozić także oddziały zabiegowe, m.in. laryngologię, neurochirurgię, chirurgię czy okulistykę. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWznowiono żeglugę na Kanale Sueskim. Ever Given odholowany
Następny artykułProgram 'Stop smog' – we wtorek ruszy nowy nabór dla gmin