Jakie wyzwania czekają Lubuskie, Gorzów i Zieloną Górę w następnych dwóch dekadach? Pandemia koronawirusa uświadomiła nam niepewność życia, zaplanowanego, stabilnego, podporządkowanego „krzywej rozwoju”. Więc to może nie dobrobyt i praca są kluczowymi wyzwaniami, a coś zupełnie innego.
Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Zielonej Góry? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.
List do „Wyborczej” przysłał Grzegorz Lipiec, zielonogórzanin, filmowiec, reżyser związany przez lata z grupą „Sky Piastowskie”.
Pisze:
Moi przyjaciele z dzieciństwa mogą potwierdzić, że od wczesnej młodości miałem wizję wyciągu krzesełkowego nad Lasem Piastowskim. Na wzór tego z chorzowskiego lunaparku. Wraz z dorosłością przyszła świadomość ekologiczna i alarmujący stan biosfery. Dziś, jak wtedy za pacholęcia, dalej stawiałbym na turystykę. Tylko już w innym niż wyciąg wydaniu.
O potencjale zdrowotnym, turystycznym, rekreacyjnym Lasu Piastowskiego napisano już wiele. Przyszłość tej oazy bioróżnorodności w granicach miasta jest mocno zagrożona. O tym też było sporo. Wydaje się, że turystyka korzystająca z bogactw naturalnych miasta i regionu to doskonały kierunek. Plus uwypuklenie tożsamości historycznej oraz potencjału kulturalnego i naukowego. Ale to wymaga zasadniczych zmian w myśleniu obecnych włodarzy i aktywnego współkreowania przez mieszkańców.
Katowice są najlepszym przykładem, jak zielony (wbrew przemysłowym pozorom, ale też tworzony go od podstaw) potencjał został doskonale spożytkowany w fuzji ze sztuką. Katowice idące w kierunku zielonej metropolii z markowymi wydarzeniami kulturalnymi już teraz zbierają profity. Również finansowe. Dlaczego nie korzystać z dobrych wzorców? Póki co (!) nic nie musimy budować od zera.
Mamy coś jeszcze, czego w takiej ilości nie ma Śląsk i inne regiony. To jeziora. Kilkaset na Ziemi Lubuskiej. Wiele wokół Zielonej Góry. Totalnie niespożytkowany niebieski skarb. Mamy tu drugie Mazury (serio!), tylko kto o tym wie? Połączenie tych naturalnych elementów z tradycją winiarską, której perspektywy świetnie wyłożył Krzysztof Fedorowicz z nauką i sztuką, może przynieść sukces. Skoro stolica Śląska zrezygnowała z marzeń o wielkim przemyśle na rzecz zrównoważonego rozwoju turystycznego, to i nam może się udać.
Szlak winiarski, promocja akwenów i lasów oraz kilka flagowych imprez kulturalnych na każdą porę roku. Nie tylko jedno oklepane w ramy sztampy Winobranie.
Widziałem w Łodzi kapitalny Festiwal Światła. Dziesiątki tysięcy turystów. Byłem na leśnych festiwalach muzyki techno, ludowej, etnicznej. Fenomenalne mini-Woodstocki z gośćmi z kraju i z zagranicy. Jest Odra i fantastyczni ludzie tworzący tam Przystań (Cigacice). Są jeszcze kabarety, tradycja astronomiczna, filmowa. Jest miejsce na wielkie, międzynarodowe targi winiarskie, targi zdrowej, regionalnej żywności. Na Festiwal Gwiazd (nie mylić z celebrytami). Obok tradycji winiarskich są przecież u nas karty z historią astronomii i jej współczesnymi, rodzimymi osiągnięciami. Jest wreszcie uniwersytet. I tu pokłon w stronę profesora Andrzeja Kisielewicza proponującego stworzenie edukacji przyszłości (m.in. kodowanie od przedszkola) dające nam namiastkę Doliny Krzemowej, którą możemy być wyjątkowi na skalę kraju.
Słuchajmy specjalistów. Wciąż wybrzmiewają w mej głowie słowa, że ekologia i ekonomia idą ze sobą w parze pochodząc od wspólnego greckiego eko – dom. Możemy wspólnie zadbać o nasz wspólny, zielonogórski dom lecz tylko z przemyślanym przez specjalistów “wystrojem wnętrz i krajobrazu”, gdzie historia, natura, nauka i kultura są traktowane na równi – poważnie, z szacunkiem i jako inwestycja w przyszłość.
CZYTAJ TAKŻE: Dziecko kontra sztuczna inteligencja? Co powinno nas przerazić w polskiej edukacji?
CZYTAJ TAKŻE: Superregion 2040: Zdrowie, praca, woda, przyroda. Szukamy siedmiu lubuskich wyzwań
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS