W piłce nożnej uwielbiamy żyć mitami. Ktoś ma trochę szczęścia w ważnym momencie i już przyznaje mu się status świetnego zawodnika, którym nigdy nie był. Nim jednak dojdzie do pełnej weryfikacji, może minąć dobrych kilka sezonów. Komuś raz siądzie petarda z daleka i już do końca swojej kariery będzie słyszał, że „potrafi uderzyć z dystansu”. Znamy to. Mitem od dawna funkcjonującym jest też przekonanie, że Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik świetnie ze sobą współpracują w reprezentacji. Nawet jeśli przez moment tak było, to już od dawna nieaktualne.
Dyskusja na ten temat wybuchła przy okazji meczów z Węgrami i Andorą, które kolejny raz pokazały, że między tą dwójką nie ma dużej chemii na boisku. Wzajemnie nie stwarzali sobie żadnych sytuacji, prędzej jeden drugiego dublował.
Skąd zatem wzięło się przekonanie o owocnej współpracy tego duetu? Wyłącznie z kwalifikacji do Euro 2016, a przede wszystkim z domowego meczu z Gruzją. Wygraliśmy go 4:0, z czego „Lewy” wszystkie trzy gole strzelił w samej końcówce. Przy dwóch asystował mu Milik.
Widzimy, że tak naprawdę pierwsza asysta była trochę przypadkowa, Arek początkowo nie zamierzał podawać do Roberta, ale po nie do końca udanym zwodzie już innej opcji nie miał. Dopiero ta druga asysta była już w stu procentach zamierzona i przemyślana.
Oprócz tego Milik wypracowywał gole Lewandowskiemu z Gibraltarem w Warszawie (na 4:0) i wyjazdowym spotkaniu ze Szkocją (na 1:0). Ta ostatnia podobała nam się najbardziej, było w niej najwięcej klasy.
Transfermarkt jako asystę zalicza jeszcze Milikowi wywalczony rzut karny z Danią. Z oczywistych względów jednak nie jest to miarodajna statystyka.
W drugą stronę Lewandowski raz podał Arkowi na bramkę: już za Jerzego Brzęczka w domowym spotkaniu z Macedonią, które przypieczętowało awans na zbliżające się EURO.
Ponownie odniesiemy się do Transfermarktu: za asystę „Lewego” uznano także jego strzał, który Milik dobił w Gruzji. Większość źródeł – my również – w takich przypadkach asyst nie zalicza.
Niemiecki portal ma jednak bardzo ciekawe narzędzie, pozwalające zestawić historię efektywności grania jednego zawodnika z drugim. No więc w przypadku Milika i Lewandowskiego fakty mówią same za siebie:
-
41 wspólnych meczów i według naszych kryteriów, łącznie 5 wzajemnych asyst (4 Milika, 1 Lewandowskiego);
-
Milik ostatnią asystę do „Lewego” zaliczył w październiku 2015 roku;
-
od tamtej pory rozegrali razem 26 meczów, z czego 17 w wymiarze przynajmniej 45-minutowym – dało to jedną asystę Lewandowskiego z Macedonią.
Dla porównania: Lewandowski i Thomas Mueller w 285 wspólnych meczach wypracowali sobie łącznie 67 goli. Zapewne są tu też wywalczone karne czy dobite strzały. Trzymając się zatem kryteriów Transfermarktu, Lewandowski i Milik w 41 meczach łącznie wypracowali sobie 7 goli i to głównie w 2015 roku, czyli jeszcze przed pierwszym zerwaniem więzadła w kolanie przez tyszanina. Czy te kontuzje miały wpływ także na jego funkcjonowanie z „Lewym”? Niewykluczone, choć jest to niemierzalne.
Nie znaczy to, że ich współpraca zupełnie nie istnieje i nigdy niczego nie daje. Czasem chodzi też o to, że ktoś weźmie obrońcę na siebie i odwróci jego uwagę, jasne. W żadnym aspekcie jednak ta współpraca nie jest czymś wyjątkowym, czymś reprezentację Polski wyróżniającym. Warto to podkreślić, bo chwilami odnosimy wrażenie, że wielu widzi Milika w składzie biało-czerwonych głównie ze względu na to, jak dobrze uzupełnia się z „Lewym”. No więc od jakichś pięciu lat rzadko się uzupełnia, także dlatego, że generalnie to po prostu środkowy napastnik. Wbrew pozorom, Arek najlepiej funkcjonuje w takiej roli, a nie jako fałszywy skrzydłowy, cofnięta „dziewiątka” i tak dalej.
Z drugiej strony, jeżeli Paulo Sousa zamierza częściej stosować ustawienie z pierwszych dwóch meczów, Milik nie będzie miał wyjścia i będzie musiał się odnaleźć w takiej rzeczywistości.
Fot. FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS