Rozmowa z Marianem Dyczewskim, społecznikiem i prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Augustowskiej. Rozmawialiśmy m.in. o rozprawie sądowej, na której spotkał się z Tomaszem Dobkowskim, kulisach wydarzeń, które doprowadziły do procesu i aktualnej sytuacji miasta.
Bartosz Lipiński
REKLAMA
Jestem ofiarą braku szacunku
Panie prezesie, niedawno spotkał się pan na sali sądowej z Tomaszem Dobkowskim. Jak ocenia pan sytuację, że odbyła się rozprawa, w której radny miejski pozwał mieszkańca?
-To bardzo niestosowna sytuacja. Ugrupowanie Nasze Miasto, któremu od lat przewodzi pan Dobkowski, powinno zajmować się sprawami gospodarczymi Augustowa, a nie szukać spraw zastępczych i tworzyć konflikty. Obserwuję działania pana Dobkowskiego i jego radnych od blisko siedmiu lat. Już w poprzedniej kadencji samorządu dało się zauważyć, że ci ludzie bardziej skupiają się na kwestiach prywatnych, niż na rozwoju miasta. Każda osoba, która ma inne zdanie w danym temacie niż oni, musi liczyć się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. To nie do pomyślenia, żeby radni postępowali w ten sposób. Ale to, co się dzieje w tej kadencji przelało czarę goryczy. Mieszkańcy obserwujący sesję widzą, że niemal na każdym spotkaniu dochodzi do awantur. Wylewa się dużo więcej agresji niż merytorycznych rozmów. Jakie są tego efekty? Miasto się wyludnia, młodzi ludzie opuszczają Augustów, bo nie widzą tu szans na realizację własnych aspiracji, zdobycie dobrze płatnych miejsc pracy czy pewności jutra. Lanie asfaltu na krótkich uliczkach nie spowoduje rozwoju miasta i nie zachęci nikogo do osiedlenia się tutaj. Jako mieszkaniec wiele razy przedstawiałem postulaty, które dałyby korzyści miastu. Podkreślałem rolę uzdrowiska i turystyki, które są naszymi ogromnymi atutami, a dziś traktowane są niemal po macoszemu. Podejmowane są nieracjonalne działania. Najlepszym tego przykładem było zabetonowanie pięknych i atrakcyjnych terenów w pobliżu rzeki Netty, które mogły przynieść potężne zyski dla budżetu miasta. Zamiast tego wykonano betonowy skatepark, który niczego pozytywnego nie dał. Dziś obserwujemy niepokojącą sytuację, kiedy osoby mające odmienne zdanie niż obóz rządzący są ciągane po sądach. Jest to zagrożenie dla wolności słowa.
Został pan podany do sądu za słowa dotyczące planu przebiegu południowo-wschodniej obwodnicy. Powiedział pan, że Tomasz Dobkowski ma stację benzynową na tej trasie.
-Na sesji z lutego 2020 roku mówiłem w imieniu własnym, Towarzystwa Miłośników Ziemi Augustowskiej, ale myślę, że również w imieniu społeczeństwa. Długo czekałem na to, aby dopuszczono mnie do głosu. Byłem zdania, że ta nowa obwodnica nie jest nam potrzebna. Była to ocena przeciwna rządzącym, którzy nakłaniali wtedy do poparcia jednego z wariantów przebiegu drogi, którego realizacja wiązałaby się z degradacją Puszczy Augustowskiej. Podkreślałem, że musimy kontaktować się z mieszkańcami i włodarzami innych miejscowości leżących na trasie potencjalnej obwodnicy, aby nie patrzeć wyłącznie na swój interes. Zgodnie z prawdą zauważyłem, że wariant popierany przez radnych koalicji rządzącej zakłada przebieg obwodnicy w pobliżu biznesu pana Dobkowskiego. To nie jest żadna tajemnica, że pan radny ma stację benzynową w miejscowości Frącki. Nie ma także wątpliwości, że uruchomienie transportu ciężkiego na tej trasie przełoży się na większe zyski w sprzedaży paliwa. Jako przedsiębiorca rozumiem to, że pan Dobkowski chciałby mieć jak największe przychody, ale będąc radnym powinien wyłączyć się z tej sprawy. Tymczasem pan Dobkowski mocno forsował jeden z wariantów. Grał pierwsze skrzypce w tamtej debacie.
Jakie refleksje towarzyszą panu po rozprawie sądowej, która odbyła się 9 marca, przed Sądem Okręgowym w Suwałkach? Oprócz stron przed sądem zeznawali też świadkowie.
-Odniosłem wrażenie, że pan Dobkowski miał niewiele do powiedzenia na rozprawie. Z kolei powołał kilku świadków, związanych głównie ze środowiskiem politycznym Naszego Miasta. Zeznania tych osób były moim zdaniem nieprzekonujące, a momentami bardzo wątpliwe. Ale najbardziej zdumiony byłem tym, że jednym ze świadków powołanych przez pana Tomasza Dobkowskiego była pani mecenas Beata Kornelius. Uważam podobnie jak mój obrońca, że to bardzo kontrowersyjna sytuacja, kiedy prawnik urzędu miejskiego występuje przed sądem i staje po stronie radnego. Ta pani powinna być bezstronna, a zaangażowanie w sprawy sądowe między radnym i mieszkańcem mogą powodować pytania o jej obiektywizm. Druga rozprawa została wyznaczona na 20 kwietnia. Zapraszam zainteresowane media i mieszkańców, by na nią przyjechali. Wierzę w sprawiedliwość, dlatego jestem bardzo spokojny. Powołani przeze mnie świadkowie słusznie spostrzegli, że sam byłem niejednokrotnie obrażany przez Tomasza Dobkowskiego. Takie wydarzenie miało też miejsce nawet kilka tygodni przed tym procesem.
Co dokładnie ma pan na myśli? Proszę doprecyzować, gdyż nie słyszeliśmy o tej sytuacji.
-Na około miesiąc przed rozprawą otrzymałem z sądu propozycję pojednawczego spotkania z panem Dobkowskim przy udziale mediatora. Zarówno ja, jak i pan Dobkowski nie chcieliśmy z tego skorzystać. Natomiast wyszedłem z inicjatywą spotkania z panem radnym. Pojechałem do niego i odbyliśmy rozmowę w jego gabinecie. Wyraziłem opinię, że niepotrzebne są nam awantury, kłótnie i możemy dojść do porozumienia bez konieczności procesowania się przed sądem. Przypomniałem panu Dobkowskiemu, że znamy się nie od dzisiaj i nasze rodziny żyły ze sobą w dobrych relacjach. Pan Dobkowski po rozmowie wyraził zgodę na pojednanie. Podaliśmy sobie ręce na zgodę. Pan Dobkowski poprosił mnie jednak, abym napisał artykuł do „Augustowskiego Reportera”, w którym opisałbym wydarzenie z sesji, które było źródłem procesu. Umówiliśmy się, że za dwa dni ponownie spotkamy się w jego gabinecie, a ja przedstawię mu napisany przeze mnie artykuł. Tak też się stało. Napisany przeze mnie tekst nie spodobał się panu radnemu. Po jego przeczytaniu zwinął kartkę w kulkę i rzucił nią we mnie. Byłem zszokowany i opuściłem jego gabinet bez dalszych rozmów. Zrozumiałem, że z tym człowiekiem nie można normalnie rozmawiać. Rzucenie kulką papieru w starszą osobę to zachowanie niegodne, świadczące o braku elementarnej kultury i szacunku. To bardzo dobrze pokazało prawdę o tym człowieku. Nie tylko odrzucił moją wyciągniętą do zgody dłoń, ale mnie znieważył. Byłem wiele razy obrażany przez niego, ale czegoś podobnego nie pamiętam.
Od trzydziestu lat jest pan stałym gościem na posiedzeniach rady miejskiej. Recenzował pan poczynania kolejnych burmistrzów i rady, ale aktualny okres jest chyba wyjątkowy.
-Rzeczywiście przychodzę na sesje i komisje od początku lat 90. Bardzo często krytykowałem różne władze, ale z takim brakiem szacunku jak w czasach rządów Naszego Miasta nigdy się nie spotkałem. Kiedy w poprzedniej kadencji wypowiadałem się na sesjach, można było dość często zauważyć, że radni Naszego Miasta zachowywali się głośno i reagowali śmiechem. To nie przystoi powadze rady. Dziś wcale nie jest lepiej. Różnica polega tylko na tym, że sesje i komisje nie odbywają się na sali, ale w systemie zdalnym. W jaki sposób traktowane jest dziś społeczeństwo, jeżeli mieszkańcy na zabranie głosu muszą czekać 10 godzin? Rozmawiałem z panią przewodniczącą Alicją Dobrowolską i przekonywałem ją, żeby mieszkańcy mogli się wypowiadać na początku obrad i nie byli zmuszeni czekać do godzin nocnych. Jak grochem o ścianę. Moja prośba została odrzucona. W ogóle przyglądając się sesjom widzimy, że koalicja rządząca składająca się z 11 radnych, nie bierze pod uwagę żadnych głosów i opinii, które są odmienne niż ich światopogląd. Czasami przypomina to wręcz pacyfikację. Ludzi, którzy w taki sposób postępują można określić tylko jednym słowem: „kasta”, zamknięte grono osób, które wszystko wiedzą najlepiej i nie dopuszczają krytyki. Jestem zbulwersowany słuchając wypowiedzi pana Filipa Chodkiewicza, który bardzo często odwraca kota ogonem w trakcie różnych dyskusji. Działania wizerunkowe nie przykryją bolesnej prawdy, że miasto nie idzie dziś w dobrym kierunku. Co będziemy wspominać po latach rządów Naszego Miasta? Asfalt na krótkich uliczkach, bazę sportów wodnych zbudowaną za horrendalne pieniądze, z której korzysta niewiele osób, czy strefę aktywności gospodarczej, która ma coraz mniejsze szanse na odniesienie sukcesu. Ale zapamiętamy także arogancję oraz lekceważący stosunek wobec ludzi niepopierających ich działań. Myślę, że nie doszłoby do tej rozprawy sądowej i Tomasz Dobkowski nie pozwałby mnie, gdyby w Augustowie możliwa była rzeczowa dyskusja w spokojnej atmosferze. Tego dziś nie ma, a zamiast tego prowokowane są konflikty. Dziwię się radnym wybranym z listy PiS, którzy zawiązali koalicję z Naszym Miastem. Nie wydaje mi się, aby ich macierzyste ugrupowanie popierało takie działania, brak szacunku i lekceważenie głosu społeczeństwa. Trzeba to wreszcie zakończyć, inaczej czeka nas nieciekawa przyszłość.
Dziękuję za rozmowę.
*Artykuł ukazał się w 11/2021 numerze “Przeglądu Powiatowego”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS