Choć mamy nadal w co grać, nawet posiadając już sprzęt nowej generacji, gier wyprodukowanych z myślą o pełnym wykorzystaniu dobrodziejstw oferowanych przez PS5/XSX jest wciąż za mało. Mistrzowie renowacji z Bluepoint Games dostarczyli najmocniejszy tytuł startowy w historii marki PlayStation, całkowicie odrestaurowane Demon’s Souls. Pierwszy, najbardziej restrykcyjny reprezentant nurtu wypracowanego przez From Software, a konkretniej – Hidetakę Miyazakiego. Na chwilę obecną, jest nadal tak naprawdę jedynym, prawdziwie nowogeneracyjnym tytułem, który podkreśla jakie techniczne osiągi czekają nas w przyszłości.
Trudne początki
Decyzja o wydaniu pozycji, niespecjalnie przeznaczonej dla wszystkich odbiorców, a dla konkretnego grona, była stosunkowo odważna. Klasyczne Demon’s Souls zadebiutowało w 2009 roku, jako tytuł na wyłączność PlayStation 3. Mój pierwszy kontakt wyglądał dość szablonowo jak na gatunek souls-like. Zniechęciłem się po dotarciu do drugiego bossa. Poznając jednak dogłębnie mechanikę gry, cały procedural statystyk i praw rządzących rzeczywistością Miyazakiego, spędziłem nieco dłuższy czas w brutalnym świecie Boletarii. Nadal jednak wspominam oryginał jako najbardziej “surowe doświadczenie” na tle reszty gier From Software. Kilka rozwiązań porzucono w kolejnych latach, co czyni klasyczny tytuł jeszcze większym unikatem. Demon’s Souls jest jednocześnie sukcesorem oraz precedesorem. Jako duchowy spadkobierca King’s Field, wydanej w 1995 roku oraz otwierający furtkę dla cyklu Dark Souls.
Stworzone od podstaw, jednak trzymające ten sam poziom wyzwania na PS5, dostarcza wiele godzin wymagającej rozgrywki. Ostatnim tytułem od From Software jaki ogrywałem było Sekiro: Shadows Die Twice. Walkę z finałowym przeciwnikiem wspominam po dziś dzień. Powrót do ascetycznej mechaniki pierwszego oficjalnego reprezentanta gatunku był i tak lepszy niż się spodziewałem. Nie ukrywam, że bardzo pomogło imponujące wykonanie nowej wersji. Bluepoint Games już przy okazji współczesnej iteracji Shadow of the Colossus (2018) udowodniło, że remake’i to ich specjalność. Aż strach pomyśleć jak przebiegnie odrestaurowanie pierwszego Metal Gear Solid, o którym ostatnio wiele się mówi. Hidetaka Miyazaki postanowił nie ingerować w cały projekt, ograniczył się do błogosławieństwa w pomyślnej kreacji gry. Najtrudniejszym zadaniem z perspektywy twórców okazało się przeniesienie rdzennej mechaniki w skali 1:1.
Piękno wcielone
Patrząc na katalog wydanych w ciągu ostatnich lat gier From Software, widzimy pewien wspólny mianownik. W pierwszej linii stawiano oczywiście na model rozgrywki, lecz oprawa schodziła na dalszy plan. W żadnym wypadku, nie jest to wada. Gameplay i design to rzeczy traktowane przez Miyazakiego pierwszoligowo. Demon’s Souls od Bluepoint Games dokłada jeszcze obłędne wykonanie, zarówno wizualne jak i dźwiękowe. Niezależnie od preferowanego trybu rozdzielczości lub wydajności, gra po prostu wygląda pięknie. Od samych bram Boletarii, po kopalnie na Wieżach Kości Słoniowej kończąc. Geometryczny układ pomieszczeń jest niezmieniony, natomiast ilość dodanych szczegółów powoduje, że Demon’s Souls jest wręcz bardziej zjawiskowe, co 11 lat temu. Kluczowy okazał się brak dodatkowych zmian w rozgrywce. Nikt w studiu nawet nie myślał o tym aby w jakikolwiek sposób ułatwić wyzwanie. Całe szczęście. W grze czas trwania sekwencji pojedynczego ataku czy jazdy windą jest stuprocentowo zgodny z oryginałem.
Demon’s Souls wydaje się wciąż być najbardziej restrykcyjnym ze wszystkich gier souls-like. Po latach przerwy od klasycznej wersji, kompletnie wyleciały mi z pamięci tendencje światów. Do osiągnięcia platynowego trofeum należy bowiem pokonywać bossów z połową paska zdrowia, w formie duszy. To nie jedyna rzecz związana z tym faktem. I choć sterowanie jest mocno uszczuplone w kontekście kolejnych gier cyklu, tak owe tendencje skutecznie utrudniają grę. Jedyne co dodano w tej kwestii, to ośmiokierunkowy przewrót postacią, gdyż klasyk pozwalał na czterostronne obalanie się postaci. W żadnym stopniu nie wpływa to negatywnie na rozgrywkę, specjalnie jej też nie ułatwia, lecz dodaje skrawek mobilności. Demon’s Souls nie jest niczym nowym, jest po prostu nowsze. Początek kadencji PlayStation 5 jest ukłonem w stronę graczy poszukujących oryginalnych wyzwań. Produkt, w którym narracja spaja się z eksploracją, stare zderza się z nowym przy mistrzowskim wręcz poziomie audiowizualnym. To przepiękna wycieczka do początków gatunku, który po latach brylowania casual gamingu, przywrócił znaczenie hardkorowego grania.
Surowy remake
Bluepoint Games pracowało nad grą przez 3,5 roku. To setki godzin spędzonych na badaniu historycznego wpływu na społeczność oryginalnego wydania, obserwacji każdej pojedynczej klatki obrazu, analizy każdego schodka, bramy czy przeciwnika. Zbudowanie wszystkiego od zupełnych podstaw przy zachowaniu nienaruszonej, macierzystej konstrukcji. Remaki często mają to do siebie, że lubią coś dodawać. Final Fantasy VII: Remake czy Resident Evil 2&3 to wręcz książkowe przykłady mariażu dawnych motywów z tymi dotąd nieznanymi. Demon’s Souls w tej kategorii stanowi wzór projektanckiej dyscypliny, z szacunkiem dla pierwotnej wersji gry. Czy nowa generacja będzie jeszcze w stanie zaoferować podobną renowację? Uwielbiamy klasyczne pozycje, na każdy news dotyczący tworzenia znanej gry od nowa reagujemy w większości pozytywnie.
To jedyna tak naprawdę nowogeneracyjna opcja rozgrywki, jeśli mówimy o kwestiach technicznych. Oferuje zdrowy podgląd na możliwe wizualne osiągnięcia PlayStation 5. Pierwsza połowa roku nie obfituje w imponującą liczbę tytułów dla current-genów. Na horyzoncie dopiero widać Returnal, które zapowiada się jako wizja założeń gry niezależnej w segmencie AAA, ponieważ oprawa robi kolosalne wrażenie. Premiera Demon’s Souls w kwestii poprzednich startów konsol Sony okazała się czymś bardzo ważnym – to pierwsza tak wymagająca produkcja na starcie systemu. I tak dopracowana, wcześniej jedynie Killzone: Shadow Fallimponował technikaliami. Zewsząd czytam komentarze, że “11-letnia gra na start?” Cóż, takie zadanie remake’ów – pielęgnować historię oryginału lepszą jakością. A tej ostatniej w produkcjach wewnętrznych studiów Sony jest coraz więcej. Zgodzicie się?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS