III RP coraz bardziej przypomina starego człowieka
W Polsce przez lata (zwłaszcza na prawicy) panowała moda na zamartwianie o starzejący się, zalewany falami emigrantów Zachód. Snuto nawet wizje, co powinna zrobić Rzeczpospolita, kiedy Europa Zachodnia i Unia Europejska upadną, jak niegdyś Imperium Rzymskie. Tymczasem zamartwiano się tym zupełnie niepotrzebnie, bo III RP sama coraz bardziej przypomina starego człowieka, trapionego jednocześnie postępującą demencja umysłową oraz szybkim uwiądem całego ciała.
Objawy demencji, świadczące o coraz gorszej pracy mózgu łatwo wyprzeć. Tak, jak wypiera się z powszechnej świadomości kolejne symptomy wynaturzania się szkolnictwa wyższego. W tym tygodniu dobitny tego dowód zaserwowała krakowska policja, która z dumą pochwaliła się rozbiciem „zorganizowanej grupy przestępczej” parającej się… pisaniem prac dyplomowych. Dwaj zatrzymani „gangsterzy”: radca prawny i informatyk zarządzali zespołem copywriterów, przygotowujących dla studentów prace: licencjackie, magisterskie, a nawet doktorskie. Student uzgadniał ze swym promotorem temat, następnie zgłaszał się do profesjonalistów, którzy przyjmowali zlecenie. Honorarium uiszczał przelewem na konto. Takich przelewów policja odnotowała 11 tys. Jeśli założyć, że firma produkująca magistrów rozbijała opłatę na zaliczkę oraz resztę po wykonaniu zlecenia, to można szacować, iż udało się jej wypromować jakieś 5,5 tys. młodych ludzi z wyższym wykształceniem.
Edukacyjna demencja
Sensacja? Ależ skąd. To codzienna, edukacyjna demencja, która nie wiedzieć czemu została na chwilę dostrzeżona. Każdy zainteresowany może przy użyciu internetowej wyszukiwarki sobie ją obejrzeć. Wystarczy wpisać jedną frazę np.: „pomoc w pisaniu prac dyplomowych”. Potem zaś przestudiować rynkową ofertę na kolejnych portalach lub forach. Firmy się tym zajmujące działają zupełnie legalnie, płacą podatki, zamieszczają oferty pracy dla copywriterów. Ba! One nawet oferują im – nie pracę na umowę zlecenie – lecz etaty! Bo konkurencja rynkowa jest tu spora. Taka olbrzymia podaż jest najlepszym świadectwem popytu.
Jak działa ten mechanizm da się dość obrazowo wyjaśnić na przykładzie innego, półlegalnego zjawiska, jakim jest prostytucja. W bardzo pruderyjnym XIX w., jedynie w Londynie pracowało średnio 80 tys. prostytutek. Natomiast w 2015 r. w całej Wielkiej Brytanii było ich już tylko 72 tys. Taka zmiana w liczebności zaszła za sprawą spadku ilości chętnych na korzystanie ze świadczonych przez nie usług. W czasach wiktoriańskich mężczyźni (zwłaszcza ci zamożniejsi) robili to powszechnie, co stanowiło publiczną tajemnicę. Wszyscy wiedzieli, lecz nikt nie mówił. Możliwości wielkich zarobków powodowały, że domy publiczne oraz stręczyciele czynili olbrzymie wysiłki (często uciekając do przemocy), żeby nakłonić jak najwięcej kobiet do zajęcia się świadczeniem usług seksualnych. Tak popyt pobudzał podaż. Wedle wyliczeń Reinholda Dörrzapfa, autora książki „Eros, małżeństwo, Lucyper w pludrach” liczba prostytutek na ulicach europejskich miast była pod koniec XIX stulecia od czterech do nawet ośmiu razy większa niż obecnie. Gdy popyt na płatny seks zaczął spadać, … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS