W momencie kiedy czytasz tego posta, w największych polskich miastach prawdopodobnie płoną centra handlowe, a wszystko przez H&M. Otóż marka H&M raz do roku organizuje akcję, którą roboczo nazwałem “High faszyn dla plebsu”. Chodzi w niej o to, żeby moda z wybiegów, która na co dzień jest praktycznie nie do zdobycia i absurdalnie droga, stała się dostępna dla przeciętnego Kowalskiego.
Działa to tak, że H&M co roku zaprasza jakiegoś znanego projektanta do kooperacji nad ekskluzywną kolekcją, po czym sprzedaje ją w swoich salonach. Wychodzi to znacznie taniej niż przy bezpośrednim zamówieniu z prestiżowego domu modowego. Przykładowo za torebkę, która normalnie kosztuje tyle co Toyota Yaris, w H&M zapłacisz zaledwie równowartość dobrego roweru, czyli prawie jak za darmo. Tylko głupi by nie brał.
Niestety kolekcja jest mocno limitowana, a to oznacza, że w dniu jej premiery (czyli dzisiaj) przed salonami ustawią się zastępy instagramowych influencerek oraz spekulantów modowych z Allegro, a każdemu z nich będzie przyświecał jeden cel -> zdobyć cokolwiek z kolekcji i zrobić to choćby trzeba było wydrapać komuś oczy. Świadomi co się dzieje na wyprzedażach w Lidlu, łatwo możemy sobie wyobrazić moment, kiedy H&M otworzyło drzwi do swoich salonów. Braveheart to przy tym pikuś.
Jednak ja nie o tym. Osobiście najbardziej mnie interesuje, czy Polska jest już gotowa, aby modę z wybiegów przenieść na ulicę. Standardowo uważam, że jeśli nie chce się dostać w ryj od nieznanych sprawców w kapturach, to ni chu chu nie jest, ale sprawdźmy to. Aaa i zapomniałem wspomnieć, że w poprzednich latach kolekcję dla H&M ogarniał m.in. Balmain, Kenzo i Moschino. W tym roku fatałaszki dostarcza -> Giambattista Valli. Nie znaju!
Dla niego
Futro męskie. W myśl zasady “najciemniej jest pod latarnią”, takie futro kupujesz, jeśli jesteś alfonsem. Dzięki niemu wszyscy pomyślą: “Koleś na pewno nie jest alfonsem, to byłoby zbyt oczywiste”. Boom, system oszukany.
Tak BTW, moja mama miała kiedyś identyczne. Pamiętam to dokładnie. Rok 1991, 6-letni Pig pojechał z rodzicami na wycieczkę do Warszawy. Jednym z punktów programu był wjazd na taras widokowy w Pałacu Kultury. Niestety na ten sam pomysł wpadło tego dnia milion innych osób, co sprawiło, że w tym dzikim tłumie zgubiłem rodziców. W panice biegam i ich szukam, wtem patrzę, a w wypchanej po sufit windzie, przebija kawałek futra mojej madre. Wbijam. Na górze okazuje się, że to jednak nie była moja mama, tylko jakaś obca baba… ale futro się zgadzało. Muszę zapytać, czy je jeszcze ma, wszak 8 stówek piechotą nie chodzi.
Jeśli gepardzie cętki to nie twój styl i wolałbyś jednak tygrysie, to proponuję poniższą marynarkę. Dobierasz do niej laskę zakończoną srebrną czaszką i stylówa pt. “A w dniu wypłaty, do roboty wbijam tak!” gotowa. Sprawdzi się również, jeśli handujesz crackiem, albo chciałbyś zostać arcywrogiem Batmana.
Płaszczyk. Propozycja dla ludzi, którzy wzięli od nieznajomego czerwoną pigułkę i teraz robią Enter The Matrix. Zapowiada się gruby melanż w Syjonie.
Albo taki sztormiak. Jeśli zawodowo pływasz na kutrze i odławiasz śledzie, twoim ulubionym filmem jest “Koszmar minionego lata”, a w wolnym czasie lubisz poczytać Szekspira, to ta propozycja wyrazi wszystkie twoje pasje.
Alternatywnie można postawić na bluzę, która jest nawet lepsza, bo zawiera już koraliki, które w innym wypadku musiałbyś ukraść swojej babci.
Jest jeszcze frak dla ludzi, którym “Korona Królów” weszła za mocno. Chociaż przy drugim spojrzeniu chyba jednak bardziej Dynastia Ming. Nevermind, kupuję. To będzie mój strój do wystawiania faktur.
Ponoć prawdziwy mężczyzna nie boi się różu. Może i nie, ale przy tym żakardowym sweterku pewnie niejeden by wymiękł. Jak tak na niego patrzę, to przypomina mi się skecz Abelarda Gizy, w którym typek podjeżdza Smartem na stację benzynowa i żeby oszczędzić sobie oceniających spojrzeń i heheszkowych komentarzy (hehe samochód dla bab), już od wejścia łapie się za mosznę i na cały głos wyjeżdza z tekstem: “Ale bym se zaruchał!”. I już nikt nie ma wątpliwości, że koleś jest samcem alfa.
Ok, powiedzmy, że górę mamy ogarniętą, to jeszcze dół. I tu do gry wchodzą portki pt. “Kochanie, a prosiłam, żebyś nie malował w najlepszych spodniach”. Gdybym wiedział, jakie będą trendy, zajumałbym majstrom robocze ciuchy z budowy.
Jako domkniecie stylówy — trumniaki z podeszwą ortopedyczną w wersji na bogato, bo z diamentami. I zajebście wyglądają i platfusa uleczą. Win — Win.
Hej dziewczyny, jesteście brane pod uwagę! Nie spier#olcie tego!
Dla niej
O dziwo całkiem nieźle wypada w tym roku propozycja stylówek dla babeczek. Nie wiem, czy to zasługa Kendall Jenner, która zapozowała do zdjęć, czy czegoś innego, ale obciachu nie ma. No chyba, że poniższa kurtka z sobolami. Wygląda, jakby babeczka poszła po bułki do Biedry, ale pod drodze musiała stoczyć walkę na śmierć i życie z tygrysem bengalskim.
Z drugiej strony, zapewne znajdą się amatorzy takiego outfitu.
Konrowersyjne są też szpilki pogrzebowe z wbudowaną skarpetą. Wyglądają jak damska odpowiedź na Mercuriale od Cristiano Ronaldo.
Powiedzmy, że miałbym również gonitwę myśli, gdybym umówił się z babeczką z Tindera, a ta przyszłaby na spotkanie w tym. The Fuck Is This?
Albo ubrana na bezę a’la Agnieszka Jastrzębska. Za wcześnie na takie coming outy.
Z kolei taka kiecka bardziej niż z high faszyn, kojarzy mi się z topieniem Marzanny, ale co ja tam mogę wiedzieć.
Propsuję za to poniższe klapki. Niosą w sobie obietnice, że w przyszłym sezonie będzie się działo na tatrzańskich szlakach.
Poza tym luzik, ot kilka przypałowych koszul a’la wczesny Radek Majdan. W porównaniu z zeszłoroczną , tragedii nie ma. Zwłaszcza w damskim wydaniu. Mimo wszystko nadal nie jestem gotowy. Dam sobie jeszcze rok.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS