A A+ A++

Na czym w najbliższych latach będzie oparta produkcja energii elektrycznej w Polsce? Co z regionami górniczymi? Mówi Krzysztof Kozik, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były wiceprezes Kompanii Węglowej, a wcześniej górnik i związkowiec.

Unia Europejska odchodzi od węgla, albo szerzej – paliw kopalnych. Na czym więc Polska będzie opierać swoją politykę energetyczną w perspektywie np. 2050 roku?

Warto najpierw odpowiedzieć na pytanie, dokąd zmierzamy w procesie transformacji energetycznej? Odpowiedź jest w miarę prosta – chcemy poprawy jakości klimatu, poprawy efektywności energetycznej, jak i niższych cen nośników energii. No to jak tak zdefiniowane cele osiągnąć? Wydaje się że możliwe są kompromisy techniczne w kwestii CO2, o czym powiem za chwilę. Co do poprawy efektywności, to widzę olbrzymią szansę w energetyce rozproszonej, opartej na małych źródłach, do 2 MWe, kogeneracyjnych, a nawet trigeneracyjnych (energia elektryczna, ciepło i chłód). Instalacje takie, oparte często na lokalnych nośnikach energii (biogaz, biomasa, metan na Śląsku), wsparte przez OZE (panele czy wiatraki) idealnie by uzupełniały system i efektywnie, bez budowy dużych sieci i strat na przesyle, wykorzystały ciepło. Do tego już istnieją programy poprawy efektywności energetycznej naszych budynków (tak jedno jak i wielorodzinnych), które warto rozwijać. Potencjał może wielu zaskoczyć bo w Polsce jest ponad 2500 samorządów, gdyby tylko w każdym powstało jedno takie źródło, to mamy wzrost stabilnych i efektywnych mocy o ponad 5 GW. To obrazowo moc największej elektrowni węglowej w Europie czyli Bełchatowa, a w naszej skali południowej Polski to więcej niż łączna moc czterech elektrowni systemowych (Rybnik, Jaworzno III, Łaziska, Łagisza). Do tego poprawa efektywności energetycznej budynków (termomodernizacja) pozwoli dostarczyć o wiele mniej ciepła i pomimo naszego klimatu utrzymać komfort cieplny mieszkańców w okresach jesienno-zimowych.

Czy stać nas, jako kraj, na całkowitą rezygnację z węgla? Czy jest jeszcze szansa, by rozwijać czyste technologie, związane z węglem, choćby to mityczne zgazowywanie podziemne?

Era węgla jako głównego nośnika energii do produkcji ciepła (czy to przez ciepłownie czy paleniska domów indywidualnych) powoli, ale jednak bezpowrotnie przemija. To nie tylko kwestia ekonomii (cena ekogroszków to obecnie ponad 800 zł/t), ale również programów wsparcia dla innych źródeł ogrzewania jak i zakazów korzystania z paliw stałych. Co do energetyki zawodowej, która jest obecnie podstawą naszego systemu energetycznego, to wrócę do problemu emisji CO2. Zgadzam się z ekologami, że emisja przemysłowa ma wpływ na klimat, jednak uważam,
że ostatecznie nie mamy wpływu na poziom zawartości CO2 w atmosferze, gdyż natura potrafi choćby poprzez erupcję jednego czy kilku wulkanów zniweczyć najbardziej ambitne cele klimatyczne. Za to jestem gorącym zwolennikiem rozwijania technologii wychwytu CO2
z procesów technicznych i konwersji do produktów nam przydatnych (np. gazu SNG czy etanolu),
w ostateczności możemy go nawet składować. Bo opieranie transformacji energetyki i całej gospodarki o importowany gaz ziemny to dla nas kolejne uzależnienie. Podziemne zgazowanie jest jedną z szans, ale w mojej ocenie obecnie nie wykorzystamy tego potencjału z uwagi na trudności w kontrolowaniu podziemnego procesu zgazowania. Ponadto przy okazji powstaje bardzo dużo CO oraz CO2, wodór jest tylko skromną częścią procesu. Ale dla tych „brudnych” gazów cieplarnianych, w opinii UE, też możemy znaleźć sposób efektywnego wykorzystania.

Węgiel w Unii Europejskiej jest w odwrocie. Ale taka Japonia, jeden z najbardziej rozwiniętych technologicznie krajów na świecie, realizuje budowę ponad 40 nowoczesnych elektrowni węglowych. Czy my, jako UE, nie stawiamy sobie zbyt ambitnych celów, które reszta świata lekceważy?

Przykład Japonii to dla nas wskazówka na racjonalne wykorzystanie własnych zasobów. Japonia opiera swoje nowe jednostki wytwórcze o technologię IGCC czyli zgazowania węgla (którego nie posiada i sprowadza w dużej części z Australii i Indonezji) i wykorzystania gazu syntezowego do zasilania turbin. Ma to wiele plusów (większa sprawność bloku, łatwiejsze i tańsze oczyszczanie paliwa, a nie strumienia spalin o wiele większej objętości z związków siarki, pyłów etc.), ale i mankament w postaci wyższych kosztów inwestycji. Podczas eksploatacji korzyści są jednak dużo większe, dlatego jest to dobry kierunek. Ważny koszt, z punktu widzenia Polski, to opodatkowanie emisji CO2, które jest tylko na terenie UE. W Japonii i innych rozwiniętych gospodarczo krajach na świecie nie ma takiego podatku. Ale i na to można znaleźć dobre rozwiązania techniczne. Spróbuję krótko opisać samą ideę. Już ponad 100 lat temu francuski fizyk Sabatier dokonał konwersji tego w ocenie „UEkologów” mitycznego zła, czyli dwutlenku węgla (CO2) na gaz (metan CH4) i wodę (H2O). Posłużył mu do tego właśnie wodór (H2). Obecnie mamy bardzo dynamicznie rozwijające się technologie OZE, z których energia jest czysta pod względem emisji CO2, ale i niestabilna, co pokazała kończąca się zima. Dlatego powinniśmy nadwyżki tej energii magazynować w postaci energii chemicznej poprzez proces elektrolizy i wytwarzanie taniego wodoru, a nie destabilizować system energetyczny. Tutaj przechodzimy do rozwiązań, które już są zbadane pod kątem możliwości technicznych, ale i efektywności ekonomicznej. W dużych polskich firmach energetycznych były realizowane badania nad wychwytem i magazynowaniem CO2, przetwarzaniem go na gaz i paliwa płynne oraz analizy implementacji bloków w technologii IGCC do naszego sytemu energetycznego. Szkoda, że te obszary badań zostały opóźnione czy wręcz zaniechane. To właśnie wychwyt CO2 i przetwarzanie na gaz może pozwolić kilku węglowym blokom energetycznym funkcjonować z powodzeniem po roku 2035, stanowiąc podstawę stabilnego systemu energetycznego, który byłby oparty do roku 2050 na nich i na jednostkach gazowych, zasilanych właśnie tym gazem (SNG) z procesów wychwytu. To, przy redukcji emisji CO2 osiąganej podczas prób na poziomie 90 %, prawie czyste źródła energii. Emisja przy takich instalacjach na 1MWh wychodzi w granicach 100 kg, gdzie obecnie w zależności od węglowego źródła wytwarzania to przedział 850-1100 kg CO2/MWh. Można powiedzieć że elektrownia w takim układzie przekształci się w kombinat energetyczno-chemiczny z instalacjami OZE, elektrolizerami, instalacjami do wychwytu CO2, wytwarzania gazu (SNG), ale i być może uzupełnionego o blok gazowy, który ten gaz wykorzysta do stabilnego wytwarzania energii. Potencjał tego procesu konwersji CO2 do SNG szacuję na przynajmniej 10-15% krajowego zużycia czyli już liczone w mld m3. To pozwoli nam funkcjonować w oparciu o stabilne źródła i własne nośniki energii po 2040 roku, gdy zaczną produkcję energii te od wielu lat deklarowane reaktory atomowe, a być może do czasu wejścia w erę wodoru. Olbrzymią rolę w tym okresie 20-30 lat miałoby OZE, które byłyby regulatorem systemu i całą nadwyżkę energii kierowały do elektrolizerów do produkcji tlenu i wodoru. Warto nawet rozważyć wsparcie finansowe do wytwarzania wodoru, bo konwencjonalne bloki systemowe pracowałyby na optymalnych dla nich parametrach i nie byłoby potrzeby dopłacać do utrzymania mocy rezerwowych. To odwrócenie obecnej sytuacji, gdzie elastyczne OZE jest w podstawie, a bloki z dużo większą bezwładnością muszą być regulatorem, co jest zdecydowanie mniej efektywne. Japonia opiera swój system energetyczny właśnie o taki model gdzie OZE ma być regulatorem, a bloki konwencjonalne podstawą systemu. Ponadto warto zwrócić uwagę, że sieci i magazyny PGNiG są potencjalnym największym i najtańszym obecnie dostępnym bez kosztownych inwestycji magazynem energii – gaz możemy bez żadnego problemu przechowywać i przesyłać. Czyli obrazowo to, co wyprodukujemy w lecie z nadwyżki energii z OZE, odbierzemy jako gaz jesienią czy zimą. Takie projekty jak PowerToGas (P2G) są już realizowane. W mojej ocenie w miarę szybko można by przygotować do wychwytu CO2 blok 910 MW na Elektrowni Jaworzno, który był już projektowany do takiej pracy. Docelowo na relatywnie nowych blokach węglowych oraz już budowanych i planowanych blokach gazowych można zabezpieczyć około 10 GW stabilnych i ekologicznych mocy wytwórczych, opartych na wychwycie i konwersji CO2 na SNG. Przypomnę, że CO2 to nie tylko energetyka. Panele i wiatraki nie zastąpią koksu, ropy czy gazu przy produkcji cementu, stali, w branży chemicznej czy petrochemicznej. To czas zmian ale racjonalnych – drogą ewolucji, nie rewolucji. Obyśmy nie przespali tej szansy.

Czy 2039 r. to już ostateczny kres polskiego górnictwa? Jakie konsekwencje to spowoduje?

Transformacja energetyczna to nie tylko górnictwo i firmy zaplecza górniczego, to nie tylko
100 tysięcy osób z tej branży, a co najmniej kilka razy więcej w całej Polsce. Kwestie społeczne
i ekonomiczne regionów górniczych (Śląsk, ale też Małopolska, Lubelszczyzna, Dolny Śląsk, okolice Bełchatowa), które mogą ucierpieć na takim rewolucyjnym procesie dekarbonizacji, są dla nas najistotniejsze. Dlatego te zmiany powinny być poprzedzone inwestycjami. Nie tylko w zakresie tworzenia nowych miejsc pracy, ale i wykorzystania tych technologii, o których mówiłem wcześniej. Rosja i Niemcy budują gazociąg Nord Stream 2, jednym z jego istotnych celów jest zasilanie gazowych jednostek wytwórczych energii w Niemczech. To z nich może w przyszłości płynąć energia do Polski, co będzie się przekładać na konkurencyjność i niezależność energetyczną naszej gospodarki. Jeśli chcemy ochronić nasze miejsca pracy, musimy być konkurencyjni, ale i otwarci na nowe rozwiązania techniczne, legislacyjne i organizacyjne. Ja paradoksalnie jako górnik jestem zwolennikiem rozwoju OZE, bo to szansa na tani wodór, na poprawę bilansu węglowodorów i utrzymanie przez 20-30 lat górnictwa i energetyki klasycznej, czyli kupienie sobie czasu na zmiany. Ale czasu efektywnego, a nie dotacji do kopalń i bloków węglowych. Optymistycznie na koniec. Jeśli nie prześpimy tego czasu, możemy wyjść na tych zmianach całkiem dobrze. Ten, kto ujarzmi CO2,ten wygra ów wyścig ekonomiczny. Bo pamiętajmy, że CO2 będzie nam towarzyszyć zawsze, to gaz, dzięki któremu powstało życie na Ziemi. Jeśli nauczymy się efektywnie go wykorzystywać, odzyskując z procesów technicznych, ale i rozwijać tą technologię to w przyszłości możemy go pobierać również wprost z atmosfery. Wtedy CO2 może stać się kolejnym odnawialnym źródłem energii, co byłoby korzystne dla nas wszystkich, bo my i kolejne pokolenia będziemy gospodarzami naszej planety.

DARIUSZ CHROST

Podpis: Krzysztof Kozik Foto: D. Chrost

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJednostki pracujące przy Nord Stream 2 mają polską banderę. Urząd Morski reaguje
Następny artykułCo z obiektami sportowymi po zamkniętej szkole w Augustowie?