– Nie podoba mi się, że byliśmy tak blisko porażki. Byłem wkurzony niesamowicie, bo nie możesz mieć lepszych piłkarzy i w ostatniej chwili się ratować przed stratą punktów. Ale podoba mi się, jak chcieliśmy grać w piłkę. Nie przepychać ją, jak przez ostatni czas, tylko grać. Wcześniej raczej staraliśmy się posiadaniem piłki kontrolować mecz i szukać okazji do wyjścia z kontrą. A z Węgrami próbowaliśmy rozgrywać aktywnie. Chcieliśmy to robić jak najlepsi. Ale jak się chce grać jak najlepsi. to trzeba maksymalnej koncentracji i trzeba unikać głupich błędów. Bo najlepszych to wyróżnia, że nie robią prostych błędów podchodząc wysoko do rywala. A my robiliśmy te błędy w meczu z Węgrami. Gdy się gra tak wysoko na połowie rywala, to piłka nie może być klejona do nogi na trzy razy. Tutaj jeszcze trochę pracy przed piłkarzami – mówi Sport.pl prezes PZPN Zbigniew Boniek.
“Wojtek Szczęsny jest w Top 5 bramkarzy na świecie. Ale tu się źle skadrował, mógł ten łańcuch błędów przerwać”
W debiucie selekcjonera Paulo Sousy Polska zremisowała w Budapeszcie z Węgrami 3:3, dwukrotnie po przerwie odrabiając straty: najpierw z 0:2 na 2:2, potem w ostatnich minutach z 2:3 na 3:3. – Jak my straciliśmy pierwszego gola? Źle wyrzucony aut, prostopadłe podanie, zawodnik biegnie z piłką przez pół boiska. Łańcuch błędów. Chwalimy piłkarzy, gdy na to zasłużą, więc też po takim meczu powiedzmy, że tych indywidualnych błędów było trochę za dużo. Wojtek Szczęsny mógł to jeszcze uratować ,ale był źle skadrowany z bramką. Niedawno mówiłem, że Wojtek jest dla mnie w Top 5 bramkarzy na świecie i teraz powiem, że mógł ten łańcuch błędów przerwać. Ale trudno, tak bywa przy nauce czegoś nowego. Chcieliśmy grać wysoko, a wtedy są inne wymogi koncentracji. Cała drużyna musi być cały czas skupiona. Gdy się gra wyżej w obronie, to zawsze błędy są bardziej spektakularne. Jak grasz w dziewięciu za linią piłki i suwasz się na boki jak w piłce ręcznej, to się nie odsłaniasz i nie ryzykujesz takiego łańcucha błędów. Ale ja już miałem trochę dość tej drogi, podoba mi się ta nowa. Ten remis nie zmienia naszej sytuacji: nadal nas stać na awans, stać nas na baraż – mówi prezes PZPN.
“Dlaczego Szymański a nie Jóźwiak? Gdyby to Szymański wszedł na podmęczonego rywala, to może też zagrałby jak Jóźwiak”
Boniek nie uważa, że pierwsza połowa odbiegała tak bardzo na niekorzyść od drugiej. – Lubimy uproszczenia, w drugiej dogoniliśmy wynik, ale w pierwszej graliśmy całkiem nieźle, tylko przeciwnik nagle wyprowadził cios i musieliśmy jakoś się pozbierać po tym gongu. Do przerwy najbardziej nam brakowało konkretu w polu karnym rywala, doprecyzowania w końcowej fazie rozgrywania. A w drugiej połowie już było o to łatwiej, bo mecz się rozhuśtał, przeciwnik przy 2:0 stracił trochę koncentrację. Lubimy też uproszczenia przy ocenie decyzji personalnych, teraz się skupiamy na tym, dlaczego Michał Helik, a nie Kamil Glik, ale to nie jest takie proste. Helik przecież żadnego spektakularnego błędu nie popełnił, bramki nie zawalił. Dostał kartkę i dlatego zszedł, żeby nie ryzykować czerwonej. Kamila Glika kocham, ale trener ma prawo tak ustawiać skład, jak uzna za stosowne. Kamil przy trzeciej bramce mógł nacisnąć na napastnika rywali mocniej, nie dopuścić do podania. Trochę podobne są dyskusje, dlaczego od początku nie grał Kamil Jóźwiak, a Sebastian Szymański. A ja sobie mogę bardzo łatwo wyobrazić, że Jóźwiak gra od początku i gra jak Szymański. A potem Szymański wchodzi jako zmiennik i gra jak Jóźwiak. Kamil wszedł na podmęczonego rywala i zrobił robotę. Tak jest w drużynie, że zasługi się czasem rozkładają zaskakująco. Każdy coś bierze na siebie. Robert Lewandowski strzelił ładną, ważną bramkę, znakomicie znalazł sobie miejsce i się odwrócił. Ale nie byłoby remisu bez Jóźwiaka. Mnie się bardzo podobało, że trener po meczu nie owijał w bawełnę, nie kazał się cieszyć remisem, tylko mówił, z czego jest niezadowolony.
“Jakie oszczędzanie się z Andorą? To nie są leszcze”
– Cieszy mnie zmiana nastawienia, martwi mnie to, że strzelamy trzy gole na wyjeździe, a mamy tylko jeden punkt – mówi Boniek. I protestuje, gdy słyszy, że w meczu z Andorą trzeba będzie oszczędzić jak najwięcej piłkarzy, by byli wypoczęci na mecz z Anglią na Wembley, kończący ten marcowy trójmecz eliminacyjny. – Jakie oszczędzanie, Andora to nie San Marino. To nie są leszcze. Grają ostro, w uporządkowanym 4-4-2, nie wolno podchodzić tak, że ich ogramy szóstym składem. Są dwie reprezentacje w Europie, które odbiegają od reszty. To Gibraltar i San Marino. Andora nie jest żadną z nich i trzeba się postarać. Ja już pamiętam mecz z Armenią w Warszawie (w eliminacjach MŚ 2018 – red.) i to, że miała w 90 minucie piłkę na 2:1 dla siebie. Szczęśliwie nie wykorzystała i to my poszliśmy z kontrą na 2:1 dla nas. To uczy pokory.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS