– Misiek, a może pomyślimy jednak nad biurem architektonicznym?
– Say what? Chcesz komuś płacić ciężki szmal, żeby powiedział nam, jakie meble mamy wstawić do domu? Plizz, to już nie jesteśmy w stanie przejrzeć katalogu i powiedzieć TO!, kiedy coś nam się spodoba? I co, może jeszcze za Netflixa zaczniemy płacić, bo klikanie w torrenty jest zbyt męczące?
No tak to u nas akurat nie wyglądało, ale prawdą jest, że jeszcze do niedawna byłem sceptyczny względem projektantów wnętrz. Uważałem, że to zbędny luksus dla leniuszków, którym nie chce się jeździć po sklepach, ale generalnie nie jest to praca wymagająca specjalnego skilla i nawet szympans by sobie poradził.
Wszystko się zmieniło, kiedy deweloper oznajmił, że za dwa tygodnie przychodzi elektryk i trzeba mu pokazać palcem, gdzie ma osadzać gniazdka, pociągnąć kable, zrobić wyprowadzenia na dodatkowy osprzęt, etc. Rozejrzeliśmy się po surowych wnętrzach i dotarło do nas, że w sumie nie jesteśmy wystarczająco decyzyjni. Ot, żeby wskazać, gdzie chcemy gniazdka, powinniśmy mieć już rozplanowane poszczególne pomieszczenia i wiedzieć, co i gdzie będzie stało. Na początku próbowaliśmy sami to ogarnąć, ale okazało się, że nie mam w sobie za grosz wyobraźni przestrzennej, ani zmysłu estetycznego. Jeśli ktoś mi coś pokaże, to luzik, jestem w stanie powiedzieć, czy mi się podoba, czy nie, ale jak mam coś samemu wymyślić od zera to kaplica -> wszystko z innej parafii. Podejrzewam, że w podobnych okolicznościach powstała Multipla 😉
Zaczęliśmy z Madzią rozkminiać tę kwestię i wyszło nam, że ryzyko spierniczenia dizajnu oraz układu funkcjonalnego jest zbyt duże, a potencjalne wtopy będą się za nami ciągnęły latami, aż w końcu doprowadzą do załamania psychicznego. Zapadła decyzja, że wyskakujemy z kasiory #chlip #chlip i oddajemy temat w ręce profesjonalistów. Best desyżyn ever.
Projektanci szybciorem pojechali na budowę i dokonali prawilnych pomiarów, następnie się z nami spotkali i przeprowadzili wywiad na zasadzie: co lubicie, czego nienawidzicie, jakie kolory są si, a jakie passe, czy ma być minimalistycznie, czy burżujsko jak u arabskiego szejka, no i najważniejsze — ile chcecie wydać? #mało. Dalej sprawy wyglądały następująco:
Etap 1. Układ funkcjonalny
“W tym pomieszczeniu będzie sypialnia, w tamtym gabinet, a tu zamiast kibelka chcemy garderobę. A i jeszcze w kuchni musi być wyspa i sporo blatu, bo w obecnym mieszkaniu odczuwamy niedobór. W sumie to chcielibyśmy jeszcze spiżarnię, ale taką, żeby nie rzucała się w oczy. Jest jeszcze kwestia piętra. Na razie nie będziemy go ruszać, bo ni ma piniędzy, ale rozplanowanie przestrzeni nie zaszkodzi. Chciałbym tam mieć kino domowe, stół do billarda, barek z hookerami i jakąś wygodną sofę — powiedziałem” -> mniej więcej z takimi rzeczami musiało zmierzyć się biuro. Dali radę.
Etap 2. Wizualizacje
Otrzymujemy wizualizacje gotowych pomieszczeń, czyli jak będą się prezentowały po odmalowaniu, umeblowaniu i wyposażeniu.
Etap 3. Projekty techniczne (elektryka, hydraulika, klimatyzacja, utp)
Tak naprawdę choćby dla tych rysunków warto zatrudnić biuro. Bez nich nie ruszylibyśmy z miejsca. Złote złoto.
Etap. 4. Projekty szczegółowe
Szczegółowe rzuty i przekroje pomieszczeń/sprzętów/etc, dzięki którym każdy majster doskonale wie co ma robić. Też złoto. Nawet nie chcę sobie wyobrażać sytuacji, ile rzeczy mogłoby pójść nie tak, gdybym robił to na własną rękę.
Etap 5. Harmonogram
Wszystkie czynności podzielone na etapy ze wskazaniem, kiedy do gry wchodzi hydraulik, kiedy płytkarz, kiedy stolarz, a kiedy typ od kominka. Taki harmonogram to skarb, bo dzięki niemu da się zapewnić płynność w zarządzaniu majstrami.
Etap 6. Kosztorys
Najboleśniejsza część współpracy z biurem, czyli moment, kiedy dowiadujesz się ile to wszystko kosztuje i odruchowo pytasz: “To kwota do zapłaty, czy numer telefonu?”
Etap 7. Lista zakupów
Następna jest lista z adresami sklepów oraz kontaktami do zaufanych majstrów. Korzystaliśmy z niej raczej wyrywkowo. Np. zatrudniliśmy rekomendowaną ekipę do prac wykończeniowych i polecanego szklarza, kupiliśmy całe oświetlenie w sugerowanym sklepie, ale nie zastosowaliśmy się w przypadku firmy od kominka, czy choćby mebli, które owszem były ładne, ale nie na naszą kieszeń. Thxn God, udało nam się znaleźć ten sam dizajn w atrakcyjniejszej cenie.
Narożnik– Propozycja biura projektowego:
Narożnik– Nasz wybór:
Etap 8. Nadzór wykonawczy
Na tym etapie architekci wbijają na budowę i kotrolują, czy wszystko idzie zgodnie z planem. My akurat z tej usługi nie korzystaliśmy… bo szwagier powiedział, że zrobi to za flaszkę 😉
Sumując za i przeciw, angaż biura projektowego był całkiem spoko opcją. Zdjęli z nas kupę trudnych decyzji, oszczędzili mnóstwo czasu, podpowiedzieli rozwiązania, o których nie mieliśmy pojęcia, uchronili przed kilkoma potencjalnymi wtopami i zrobili spójną całość z naszych pojedynczych pomysłów. Żeby nie było jednak zbyt słodko, trzeba wspomnieć też o wadach. Najistotniejszą jest cena, wiadomix. Zdecydowanie nie są to tanie rzeczy. Kwoty mogą się różnić zależnie od miasta, ale na luzaku można przyjąć, że średnio jest to 150 zł za metr. Dalej są różnice w spojrzeniu na pewne rzeczy. Nie mam wątpliwości, że projektanci wiedzą, co jest teraz najbardziej trendy, ale być może nie zawsze zdają sobie sprawę, jak wygląda życie z “bombelkiem” i pieskiem. Dębowy parkiet na pewno prezentowałby się super seksi, ale “dębowy” panel będzie praktyczniejszy XD. Warto też zawczasu komunikować, jaki jest budżet na meble, żeby później nie reagować w stylu: “Aha, w ten sposób. W sumie po co komu łóżko, skoro można sobie zrobić stelaż ze starych palet?!”. Ostatecznie wady numer dwa i trzy to kwestia dogadania. Grunt, żeby kasa była, a reszta pójdzie z górki. A jak to wyglądało u was? Korzystaliście z projektanta, czy solówka od A do Z?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS