A A+ A++

Gdyby sugerować się wyłącznie tabelą, Mieszko Konotop nie powinien zrobić w meczu z ŁKS-em nawet sztycha. Tymczasem w sobotę (13 marca) niewiele zabrakło do niespodzianki. Gospodarze do ostatnich minut trzymali się w grze, ale tylko dlatego, że armaty z Łęknicy dopiero kalibrują celowniki.

Mieszko Konotop ? ŁKS Łęknica 0:1 (0:1)

Bramka: Piechowiak (45. min)

Mieszko: Kurpas ? Wieczorek, Wojt (od 87. min Jagiełło), Siuzdak (od 59. min Zieliński), Głowania (od 78. min Gubański), A. Bajon, Kurzyński, Harasimowicz, Drążek, M. Bajon, Ławecki (od 68. min Śliwiński)

ŁKS: Kozdroń ? Wojnicki (od 60 min Michalski), Urszyc, Kacała (od 90. min Hlwaty), Muniak (od 46. min Szkudlarek), Piechowiak, Machinka, Owsiany, Janus, Kucharski, Kruk (75. min Zieliński).

Żółte kartki: Kurzyński, Siuzdak, M. Bajon ? Wojnicki

Decydującą akcję ŁKS przeprowadził tuż przed końcem pierwszej połowy. Chwilę wcześniej, po kapitalnej główce gospodarzy, przytomną interwencją popisał się Marcin Kozdroń. Ta sytuacja mocno ożywiła przyjezdnych, którzy odważnie ruszyli na bramkę Bartka Kurpasa. W roli głównej wystąpił Dariusz Piechowiak. Lider środka pola ŁKS-u zabawił się z obrońcami Mieszka tuż przed polem karnym. Nawinął Kacpra Ławeckiego i huknął po ziemi lewą nogą. Golkiper miejscowych miał piłkę na rękach, ale nie zdołał jej skutecznie sparować. Po zmianie stron Łęknica chciała szybko podwyższyć rezultat. Co rusz atakowała bramkę Mieszka i wypracowała sobie dwie dogodne sytuacje. Najpierw Dariusz Piechowiak minimalnie chybił z półwoleja, a potem zmarnował doskonałą wykładkę Dawida Kacały. Gospodarze poczuli swoją szansę. Trener Krystian Głowania zdecydował się na zmiany. Mieszko zdobywał teren raczej prostymi środkami, ale długie piłki zagrywane w pole karne mogły dać im upragnioną bramkę. Niebezpiecznie robiło się zwłaszcza po wrzutkach ze stałych fragmentów gry. Niestety dla zespołu z Konotopu, nic nie wpadło do bramki strzeżonej przez Kozdronia. Goście też nie powiększyli już swojego dorobku i mecz zakończył się skromnym zwycięstwem ŁKS-u.

– Gdybyśmy wcześniej zrobili roszady, to mogło być inaczej ? komentuje Krystian Głowania, grający szkoleniowiec Mieszka. – Przy 0:1 próbowaliśmy szarpać z gry, ale na takim boisku było ciężko. Łęknica piłkarsko wyglądała lepiej, ale później dołożyliśmy zawodnika z przodu i stworzyliśmy sobie okazje. Nic nie wpadło, ale pokazaliśmy charakter i walkę.

– Pierwsza połowa zdecydowanie pod nasze dyktando ? mówi Grzegorz Tychowski, trener ŁKS-u. – Mieliśmy swoje sytuacje, bo dwa razy wyszliśmy z groźną kontrą. Na początku drugiej odsłony dwa razy uderzał Darek Piechowiak. Gdyby to wpadło, byłoby po meczu. Rywal poczuł szansę , ale zachowaliśmy zimną krew i dowieźliśmy zwycięstwo. Pierwsza połowa była super. Druga do 70 min też. Później nasza gra siadła, ale cel został osiągnięty. Nikt nie będzie pamiętał, czy to było 1:0 czy 2:0. Trzeba też zauważyć, że graliśmy bez Pawła Sicińskiego i Manu Ohagwu, którzy leczą urazy ? kończy G. Tychowski.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKierował na „podwójnym gazie”. Za swoje zachowanie odpowie przed sądem
Następny artykułSokolanki w natarciu