Kacper Sosnowski: W czwartek czeka nas mecz przyjaźni, dwóch bratanków. Przynajmniej w teorii. Ciekawi mnie czy w praktyce na Węgrzech kibice o Polakach też myślą tak ciepło?
David Zeisky: Węgrzy ze względu na swoją historię nie mają najlepszych stosunków ze swymi sąsiadami. Czy weźmiemy Słowaków, czy Rumunów, to w ich relacjach widać raczej antagonizmy niż więzi. Jak weźmiemy sobie np. DAC Dunajska Streda, z którym to klubem dwa lat temu w europejskich pucharach mierzyła się Cracovia, i w którym pracował przez moment trener Marco Rossi, to tam ten “kocioł” też dobrze widać. Drużyna na Słowacji, która ma węgierskiego właściciela i jest wspomagana węgierskimi forintami, nie jest przez Słowaków traktowana jak słowacka, tylko właśnie węgierska.
Zresztą obecnie pracuje tam były selekcjoner Węgier Bernd Storck, a tych węgierskich powiązań jest więcej. Wracając do pytania, to patrząc na Europę środkowo – wschodnią takim jedynym partnerem, którego Węgrzy mają, są właśnie Polacy. Nie wynika to raczej z mentalności obu narodów, a bardziej tła historycznego, podobnych losów obu państw. Ostatnio też oba kraje w Europie prezentują się jako polityczni sojusznicy. Jeśli odniesiemy to do sportu, to na forach czy platformach kibiców tę sympatię do Polaków też wyczujemy. Zresztą popularna na Węgrzech grupa rockowa Hungarica, która tworzy węgierskie piosenki patriotyczne, ma dużą sympatię w polskich kręgów kibicowskich. Często gra nawet koncerty nad Wisłą.
Węgrzy mają teraz dobry powód, by o wspólnej historii i braterstwie przypominać. W tym roku mija 100 lat od pierwszego oficjalnego meczu międzypaństwowego biało-czerwonych. Rywalem byli właśnie Węgrzy.
– Węgierski Związek Piłki Nożnej przygotował z tej okazji specjalne koszulki. Można je już zamawiać, choć jak sprawdziłem, strona na razie jest dostępna tylko po węgiersku. Ponieważ jednak ten historyczny mecz odbył się 1921 roku w grudniu, a Polska zagra jeszcze z Węgrami w listopadzie, to myślę, że akcje związane z tym wspomnieniem historii, będą trwały cały rok.
Polak – Węgier dwa bratanki, a Węgier i Włoch? Marco Rossi też nad Dunajem i Cisą cieszy się dużą sympatią?
– On jest traktowany jak węgierski wychowanek z włoską mentalnością. Jeśli Polska ma mocniejszych i bardziej jakościowych piłkarzy, to Węgry warsztatowo mogą mieć bardziej jakościowego trenera. Dlaczego? Sousa był wielkim piłkarzem. Rossi nie. Włoch musiał udowadniać swoją wartość nie nazwiskiem, a pracą. Pracował w słabszych klubach w Italii i dostał szansę na Węgrzech, którą znakomicie wykorzystał. Zaangażował się w Budapeszt Honved, niegdyś noszący nazwę Kispest Honved. Kiedy tam przyszedł w 2012 roku, to klub był ligowym średniakiem, a Rossi z tym średniakiem od razu zdobył w lidze 3. miejsce. Potem wyniki były nieco słabsze, ale po krótkim rozwodzie z Honvedem, Włoch wrócił i zdobył z nimi mistrzostwo kraju. To dla tego klubu była niezwykła sprawa, coś pożądanego od 25 lat.
Na Węgrzech Rossi to przy Sousie człowiek sukcesu.
– Tak, bo Sousa przychodził przecież do ligowego potentata. Videoton to była drużyna gotowa, mistrzowska, z porządnym zapleczem i ogromnymi pieniędzmi. Sousa miał ją wprowadzić na jeszcze wyższy, europejski poziom. Zajął z nią w lidze 3 miejsce. Długo na Węgrzech nie popracował. W sytuacji, w której znaleźli się obaj panowie i przy wynikach jakie osiągnęli, różnica między nimi była spora. Dodam jeszcze, że Rossi pytany o wspomnienia z bezpośrednich spotkań z Sosuą, przypomniał, że dwa mecze, które zdążyły przeciwko sobie zagrać ich drużyny, wygrał.
A siłą teraz są dla niego nie europejskie gwiazdy, a w dużej części piłkarze z krajowego podwórka.
– On dobrze zna węgierską piłkę. Przypomnę tylko, że połowę kadry Węgrów stanowią piłkarze z rodzimej ligi. On ma inną sytuację niż Sousa, bo wychował się i wyrósł w lokalnym futbolu. Zna piłkarzy, zna ich mentalność. To, co osiągnął z przeciętną europejską drużyną, należy uznać za świetny rezultat. Awansował do Euro 2020, miał dobre wyniki w Lidze Narodów, zbudował kolektyw. Ekipę, w której jest dobra atmosfera. Warto podkreślić, że w zeszłym roku doceniono go za te sukcesy. Na Węgrzech, został przez dziennikarzy sportowych wybrany trenerem roku. Zwykle największe szanse w tym plebiscycie mieli trenerzy piłki wodnej czy innych dyscyplin, w których Węgry odnoszą sukcesy. Rossi ma też ogromne wsparcie kibiców. Teraz ich jednak z powodu pandemii na Puskas Arenie nie będzie.
Czy węgierska kadra ma jakieś problemy przed starciem z Polakami, oprócz absencji czołowego zawodnika, Dominika Szoboszlaia?
– W meczu z Polską nie zagra też Filip Holender. Może nad Wisłą nie jest to znane nazwisko, ale kto śledził ostatnie mecze Węgier, ten wie, że był to gracz istotny. Znaczenie robi jednak przede wszystkim brak Szoboszlaia. Piłkarza, który potrafił zrobić na boisku różnice. Oczywiście Węgry z ciekawych piłkarzy ofensywnych mają jeszcze Rolanda Sallaia z Freiburga, który zresztą z Szoboslaiem dobrze się rozumiał. To jak zagrają Węgrzy, zależy też od ustawienia Polaków, na co Rossi zwracał zresztą uwagę.
Mecz z Polską to wielki prestiż?
– Węgrzy ostatnio nie grali z topowymi drużynami. Można powiedzieć, że dopiero teraz weszli na ten wyższy poziom. W zeszłym roku potrafili jednak wygrać z Turcją czy zremisować z Rosją. Przypomnę tylko, że to drużyna, która nie tak dawno przegrywała z Andorą, a dekadę temu z Maltą. Dla Węgrów mecz z Polską jest zatem ogromnym prestiżem. Węgrzy zdają sobie sprawę, że przyjeżdża do nich Robert Lewandowski, będą oczywiście chcieli go zatrzymać, ale jak zaznaczał Rossi, to się nie udawało znacznie lepszym trenerom od niego. Selekcjoner wie, że w czwartek nie będzie łatwo, ale jego reprezentacja na pewno będzie walczyć do końca.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS