Roboczo autorzy projektu używają nazwy “agloekspressy”, ale – jak zaznaczają – nie trzeba się do niej przywiązywać. Istotna jest sama idea zintegrowania i wzmocnienia poturbowanego w czasie pandemii transportu zbiorowego w tzw. obwarzanku. Na razie – co podkreśla dyrektor krakowskiego ZTP Łukasz Franek – toczą się rozmowy z gminami ościennymi, czyli pomysły “leżą na stole”. To właśnie od porozumienia z włodarzami Wielkiej Wsi, Liszek, Czernichowa czy Michałowic zależy, czy i kiedy przyspieszone autobusy wyjadą na trasy.
Ciężkie czasy dla przewoźników
Dlaczego wybór padł akurat na te gminy? Pandemia koronawirusa zdziesiątkowała transport zbiorowy właściwie w niemal całej Małopolsce. Pierwszym ciosem były obostrzenia wprowadzone już w marcu ubiegłego roku i zamknięcie szkół. To bilety szkolne w głównej mierze pozwalały prywatnym przewoźnikom osiągnąć rentowność.
Najbardziej we znaki dało się im rozporządzenie rządu z 1 kwietnia zeszłego roku, który zakazał zabierania na pokład busa więcej osób niż połowa liczby pasażerów wpisanej w dowodzie rejestracyjnym pojazdu. To sprawiło, że – mimo rekordowo taniej benzyny – dla wielu firm transportowych kursy stały się nieopłacalne. W kwietniu na Małopolskim Dworcu Autobusowym zawieszono 11 tys. kursów. I choć część z nich to także odwołane połączenia dalekobieżne, to po roku pandemii wiadomo, że niektórzy przewoźnicy w ogóle nie wrócili do wożenia pasażerów.
Pokazują to dane z Krakowa. Obecnie 84 zezwolenia na wykonywanie połączeń (w tym zatrzymywanie się na miejskich przystankach) posiada 61 przewoźników. Ale od początku 2020 roku wygaszono aż 20 takich zezwoleń, a siedmiu przewoźników całkowicie zrezygnowało z wykonywania przewozów.
Lokalne wykluczenie komunikacyjne
– Zdajemy sobie sprawę z tego, że odpływ pasażerów był dla wielu prywatnych przewoźników potężnym ciosem i że po pandemii ich oferta w pełni się nie odbuduje – ocenia Łukasz Franek. To grozi wykluczeniem komunikacyjnym przede wszystkim bardzo wielu mieszkańcom podkrakowskich miejscowości.
Wójt gminy Czernichów Danuta Filipowicz wylicza: – Przewoźnik, który dojeżdżał do Kamienia, całkiem się wycofał, linia, która kursowała przez Wołowice, teraz jest skrócona i je pomija, do Dąbrowy Szlacheckiej też nie dociera tyle busów co przed pandemią.
To dla mieszkańców tych sołectw oznacza kłopot w dotarciu do Czernichowa, sąsiednich miejscowości, a tym bardziej do Krakowa. Chociaż wójt wspomina, że i przed pandemią oferta aglomeracyjnych połączeń, które na terenie gminy realizowało krakowskie MPK, nie była zadowalająca. – Mieszkańcy mówili o tych liniach aglomeracyjnych “turystyczne”. Bo jadą w poprzek gminy, przez co czas przejazdu się wydłuża – tłumaczy wójt.
Przykład? Bus z Rybnej do Krakowa (jeżeli nie utknął w korkach) dojeżdżał w 20 minut, a autobus MPK minimum 50. – Do tego linie były przeładowane i mieszkańcy mieli problem, żeby zmieścić się do nich już na pętli Salwator. Niestety, włączenie na linie autobusów przegubowych nie wchodziło w grę, ponieważ drogi są zbyt wąskie.
Pomysł na “agloekspressy”
Dla Krakowa uszczuplenie oferty kursów busów z rejonu tzw. obwarzanka budzi także obawę przed nasileniem się ruchu samochodów osobowych wjeżdżających codziennie do miast. – Najlepszą odpowiedzią na to jest stworzenie alternatywy w postaci szybkiej i komfortowej komunikacji zbiorowej, stąd pomysł przyspieszonych linii aglomeracyjnych – nie ma wątpliwości dyrektor ZTP.
Pomysł jest częścią szerszego projektu integracji transportu zbiorowego, któremu patronuje województwo małopolskie. W pierwszej kolejności propozycję uruchomienia wspólnie z Krakowem “agloekspressów” otrzymały te gminy, których mieszkańcy nie mogą – tak jak w Wieliczce, Skawinie czy Zabierzowie – przesiąść się na kolej. Trudno także próbować (chociaż to nie jest niemożliwe!) przesadzić ich – jak krakowian – na rowery.
Koncepcja zakłada więc, że autobusy z gminy ościennej do Krakowa kursowałyby w godzinach szczytu co 15 minut. Żeby nie łapały opóźnień, mają być kierowane do miasta możliwie najkrótszą trasą. I co istotne – mają dojeżdżać do punktów, gdzie możliwa jest przesiadka na inne linie tramwajowe lub autobusowe (np.Centrum Kongresowe), ale do ścisłego centrum można dotrzeć stamtąd także piechotą (np. Nowy Kleparz).
– Takie rozwiązanie byłoby bardzo atrakcyjne dla naszych mieszkańców, bo dotychczas linie aglomeracyjne kończyły bieg poza centrum i pasażerowie musieli się przesiadać. Dowożenie ich przyspieszoną linią w rejon Alei Trzech Wieszczów zdecydowanie poprawi ofertę – przyznaje Antoni Rumian, wójt gminy Michałowice. I dodaje, że chciałby, aby “agloekspress” kursował od powstającego w Michałowicach parkingu Park&Ride. – Moglibyśmy uruchomić linie dowożące mieszkańców w miejsce odjazdu takiego “wahadła” – zaznacza wójt Michałowic.
Nowe linie już jesienią?
W ZTP słyszymy, że dobrym przykładem, jak takie rozwiązanie działa w praktyce, jest linia nr 304, kursująca na trasie Dworzec Główny Zachód – Wieliczka Kampus. Między godz. 6 a 18 autobusy kursują tam co 10 minut, a dzięki temu, że z linii korzystają pracownicy i studenci, wpływy z biletów są największe.
ZTP liczy na to, że pierwsze “agloekspressy” wyjadą na ulice jesienią, ale wszystko zależy od tego, kiedy uda się zawrzeć porozumienie. Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia kwestia, w jaki sposób zorganizować sprawny dojazd pospiesznych linii do gmin położonych na północ od Krakowa, bo remont al. 29 Listopada czy budowa tramwaju na Górkę Narodową już teraz mocno komplikuje ruch w tym rejonie.
Koszty funkcjonowania linii mają być równomiernie podzielone między Kraków i gminy ościenne. Czy mniejsze samorządy będzie na nie stać? – Gminy wokół Krakowa się rozwijają, a co za tym idzie, rosną ich budżety. Zależy nam, żeby możliwie jak najwięcej osób korzystało z komunikacji zbiorowej, a nie z samochodów, więc na takie rozwiązania powinny znaleźć się pieniądze – zapewnia wójt Antoni Rumian.
Zawsze po drodze – partnerzy cyklu GW
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS