Zabawa weselna Lucjana Rydla i Jadwigi Mikołajczykówny, która odbyła się pod koniec listopada 1900 roku w podkrakowskich Bronowicach, trwała cztery dni. “Był to widok jedyny w swoim rodzaju i zupełnie niezwykły, kiedy u Tetmajera zasiedli przy stole panowie we frakach, a między nimi wiejskie kobiety w naszywanych gorsetach i w koralach u szyi, panie w sukniach wizytowych i chłopi w sukmanach” – relacjonował w liście do Frantiszka Vondraczka Lucjan Rydel. Stanisław Wyspiański był jednym z gości. “Pamiętam go jak dziś, jak, szczelnie zapięty w swój czarny tużurek, stał całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc swoimi stalowymi, niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu, do tej izby raz po raz wchodziło po parę osób, raz po raz dolatywał jego uszu strzęp rozmowy. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę” – wspominał Boy-Żeleński, inny uczestnik bronowickich uroczystości.
Trzy miesiące później, pod koniec lutego 1901 roku w salonie państwa Kotarbińskich (Józefa Kotarbińskiego, dyrektora Teatru Miejskiego w Krakowie w latach 1899–1905) Wyspiański po raz pierwszy odczytał swoja nową sztukę zatytułowaną “Wesele“. “W teatrze chodzą słuchy, że blady poeta Wyspiański złożył nową rzecz dyrekcji, że sam na głos czyta Dyrektorowi i plotka krąży, że biedny pan Józef zamęczony jest tym czytaniem czegoś, co nie jest sceniczne, że włażą po dwoje po to, aby zaraz wyjść, że coś tam bają … ni do rymu, ni do sensu” – wspominała aktorka Wanda Siemaszkowa. Sam Kotarbiński – wbrew temu co twierdził po latach – do samej premiery nie wierzył w sukces sztuki. Próby odbywały się w atmosferze podniecenia i nerwowego wyczekiwania. Wiedziano, że Wyspiański napisał coś o weselu Rydla, a osobami w sztuce są jego znajomi, ale brakowało sprawdzonych informacji – plotkowano w gazetach i na salonach. Wyspiański przychodził na próby codziennie, ale tylko obserwował – nie chciał dawać aktorom wskazówek. Grający Muzykanta Władysław Ryszkowski wspominał: “(…) ani Wyspiański nie wtrącał się do reżyserii, ani Walewski {reżyser spektaklu} zbytnio się nie wysilał ― sztuka reżyserowała się sama. Reżyserował ją wysoki artyzm autora poprzez tekst zresztą przez nikogo nieobjaśniany i prawie przez większość aktorów, nie wyłączając reżysera, niezrozumiany”.
Brak wiary w powodzenie
Trudności w interpretacji, brak wskazówek a przede wszystkim – brak wiary w powodzenie sztuki – wywoływały kpiny i złośliwe komentarze. Sami aktorzy byli autorami wielu plotek i żartów. Popularnością cieszył się dowcip, że “Wesele” to dramat o zgubnych skutkach alkoholizmu. Włodzimierz Sobiesław, który wcielił się w Gospodarza, powtarzał: “W tej sztuce nawet tygrys może przejść przez scenę i nikogo nie powinno to dziwić“. Przetasowania w obsadzie miały miejsce jeszcze w przeddzień premiery, aktorzy odbyli łącznie sześć prób. Do spektaklu zaangażowano niemal cały zespół aktorski – była to obsada gwiazd, takich jak Wanda Siemaszkowa, Aleksander Zelwerowicz, Kazimierz Kamiński, Andrzej Mielewski, Józef Kotarbiński, Helena Sulima. W zaprojektowanej przez Wyspiańskiego, pozornie tradycyjnej scenografii imitującej izbę w bronowickiej chacie, kluczowa była gra świateł różnicująca plany i porządkująca wątki dramatyczne.
Helena Rydlowa, matka Lucjana i Haneczki, nie znała dokładnie treści dramatu, ale wiedziała, że pierwowzorami są członkowie jej rodziny, występujący pod prawdziwymi imionami. W rozmowie z Wyspiańskim poprosiła, aby wykreślił Haneczkę ze sztuki, na co ten odparł, że może wycofać utwór z inscenizacji, ale na żadne skreślenia się nie zgadza. Na to z kolei Rydlowa, znając jego opłakaną sytuację materialną, zgodzić się nie mogła. Skandal wisiał w powietrzu, gdy Wyspiański przyniósł kartkę z informacjami na afisz, gdzie wśród osób dramatu znalazły się Martyna, Zosia, Haneczka, Dolcio, Jaga, pani Domańska – imiona pierwowzorów postaci. Po perswazjach udało się Kotarbińskiemu wymóc zmianę Dolcia na Dziennikarza, Jagi na Pannę Młodą, a Domańskiej na Radczynię, ale reputacja trzech panienek z dobrych domów zawisła na włosku. Afisze rozlepione na murach miasta zapowiadały długo wyczekiwaną nowość i Gabrielę Morską w roli Martyny, Sylwię Jutkiewiczównę w roli Zosi oraz Jadwigę Czechowską jako Haneczkę. Helena Rydlowa wzięła sprawy w swoje ręce i na własny koszt wydrukowała nowe plakaty ze zmienionymi imionami dziewcząt. I tak zamiast Maryny, Zosi i Haneczki na afiszu widniały Klara, Aniela i Krzysia. Zamiana afiszów przez rodzinę Rydlów i rozlepianie ich w noc poprzedzającą prapremierę weszły do romantycznej legendy “Wesela”.
W sobotę 16 marca 1901 na prapremierę wybierali się uczestnicy bronowickiego wesela – m.in. Eliza Pareńska z córkami, Helena Rydlowa z Haneczką, Lucjan Rydel, Rudolf Starzewski. Zjawił się cały Kraków: artystyczny, urzędniczy, naukowy. Nie zabrakło też krytyka literackiego i historyka literatury, prezesa Akademii Umiejętności, współautora słynnej “Teki Stańczyka”, profesora Stanisława Tarnowskiego. Rzęsiście oświetlony gmach (Teatr Miejski był pierwszym budynkiem w Krakowie oświetlanym elektrycznie) mógł pomieścić 936 widzów – na parterze, dwu piętrach i galerii. Spektakl rozpoczął się o godzinie 19 przy pełnej widowni. Ponad dwugodzinnej akcji scenicznej miała ponadto towarzyszyć muzyka grana na żywo przez kapelę ze wsi Bronowice Małe – tą samą, która przygrywała gościom do tańca na weselu Lucjana Rydla i Jadwisi Mikołajczykówny.
Mieszane reakcje
Już po pierwszym akcie reakcje w teatrze były mieszane. Jedni siedzieli jak skamieniali na swoich miejscach, innych ogarnęła gorączka i podniecenie, jedni na próżno usiłowali pochwycić wątek, inni uważali, że jest to arcydzieło. Jan Bartosiński wspominał: “W antrakcie wybiegłem i pędząc na pierwsze piętro, mijałem pędzącego w dół Nowaczyńskiego. Podając sobie dłoń, w przelocie usłyszeliśmy słowa wygłoszone przez znaną w mieście żonę kupca, panią Fenzową: +Ach, jakież to nudne!+ – +Małpa!+ – krzyknął jej w twarz Nowaczyński i zniknął“. O ile po pierwszym akcie wydawało się, że “Wesele” to komedia obyczajowa i źródło towarzyskich plotek na kolejne tygodnie, o tyle w drugiej odsłonie stało się jasne, że tematem spektaklu są sprawy poważniejsze. Stanisław Tarnowski po scenie z Hetmanem – kiedy widzowie domyślili się, że jest nim zdrajca Franciszek Ksawery Branicki, dziadek żony Tarnowskiego – wyszedł ostentacyjnie z teatru. Przyjaciele Pareńskich entuzjastycznie oklaskiwali autora i jego dzieło, Eliza posłała Wyspiańskiemu za kulisy czekoladki i bukiecik fiołów. Kiedy kurtyna opadła było już po 22. Przez dobrych kilka chwil w teatrze panowała zupełna cisza. Dopiero po chwili rozległy się ogłuszające, długie brawa. Maria Estraicherówna zobaczyła pobladłego na twarzy Lucjana Rydla, który wołał “Wspaniałe, wspaniałe!”. Próbowano wywołać Wyspiańskiego, ale ten niepostrzeżenie zniknął.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS