A A+ A++

Na blokowanie jest narażona niemal każda inwestycja przemysłowa, komunikacyjna, energetyczna, mająca związek z niezależnością gospodarczą Polski. Odbywa się to zawsze imię „ważnych” powodów środowiskowych.

25 lutego Sejm uchwalił kolejną nowelizację ustawy z dnia 3 października 2008 r. udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Jest to kluczowa ustawa, bo to w niej zawarte są zapisy sięgające do innych ustaw np. prawa wodnego czy prawa budowlanego.

Czego wymaga Komisja Europejska od Polski?

Polska często była skarżona o to, że organizacje pozarządowe (NGO) nie mają prawa występować, jako uczestnik na prawach strony przed organami wydającymi decyzje następcze (pozwolenia wodnoprawne, pozwolenia na budowę) i w konsekwencji nie mogą odwoływać się od niekorzystnych ich zdaniem decyzji administracyjnych do samorządowych kolegiów odwoławczych czy sądów administracyjnych. Niestety, obecnie zdarza się, że warunki, na których społeczeństwo, w tym organizacje pozarządowe, zgodziły się na realizacje danego przedsięwzięcia, zapisane w decyzjach środowiskowych, nie były w pełni powielane w decyzjach następczych. Ten problem podnosi KE i ma tu absolutną rację. Tym organizacjom odmawiano prawa kontroli lub protestu w przypadku takiego przeoczenia. Dlatego należy przyznać i podkreślić, że w pełni logiczne i uzasadnione jest oczekiwanie Komisji Europejskiej, by organizacje mogły dopilnować ich wdrożenia na kolejnych etapach postępowania administracyjnego a ostatecznie na placu budowy i późniejszym etapie monitoringu porealizacyjnego, jeśli taki warunek nakazano. Ma to najgłębszy sens ekologiczny. Bo po to tak długo trwa procedura OOŚ i po to ustala się, i uzgadnia warunki decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, by ich następnie przestrzegać. I dlatego, przed wdrożeniem zapisów nowelizowanej ustawy, minister finansów, funduszy i polityki regionalnej, Tadeusz Kościński, apeluje by wstrzymać się z wydawaniem decyzji do czasu pełnej harmonizacji prawa.

I w zasadzie na tym kończy się sojusz interesu społecznego wyrażanego przez Komisję Europejską i organizacje pozarządowe z nadrzędnym interesem publicznym Polski.

„Przemysł” blokowania życia Polaków

Otóż problem z unikaniem przez inwestorów ocen odziaływania przedsięwzięć na środowisko, z dopuszczaniem organizacji pozarządowych (NGO) do tej procedury wynika wyłącznie z faktu, iż niektóre z nich uczyniły sobie nieograniczone pole wpływania na to, które inwestycje mogą być realizowane, a które uznają za zbędne, niezależnie od nadrzędnego interesu publicznego. Przystępując do dalszych rozważań bardzo przydatna okazuje się statystyka procedur OOŚ. Polska jest krajem, w którym między 2004 a 2013 rokiem oprotestowano największą liczbę inwestycji spośród wszystkich krajów członkowskich Unii Europejskiej. W kolejnych latach nie było dużo lepiej. Blokuje się wszystko i wszędzie. W sposób szczególny na blokowanie jest narażona niemal każda inwestycja przemysłowa, komunikacyjna, energetyczna, mająca związek z niezależnością gospodarczą Polski. Odbywa się to zawsze w imię „ważnych” powodów środowiskowych. Podrzucanie inwestorowi „żaby” stało się sowicie opłacanym sportem destruktorów, a wieszanie się na drzewach czy kombajnach wymiernym aktem zaangażowania w „ekologię”. Powstał wielki, świetnie zorganizowany „przemysł” blokowania życia Polaków w imię celów, których przeciętny mieszkaniec zwyczajnie nie rozumie lub nie akceptuje. Bardzo ostrożne szacunki Fundacji Konstruktywnej Ekologii Ecoprobono wskazują, że Polska traci na tym bałaganie nawet kilkanaście miliardów złotych rocznie w postaci nieosiągniętych przychodów z VAT i innych podatków, w związku z brakiem realizacji sparaliżowanych inwestycji. Straty niezależności lub pozycji rynkowej polskich firm w danym sektorze gospodarki są jeszcze większe.

NGO czasem mnożą zarzuty wobec inwestorów nie dla ochrony przyrody, lecz własnych interesów a czasem po prostu łapówek. Takie przypadki szantaży szeroko opisywano w latach 2013-2018 i doczekały się nawet w pełni zasłużonego określenia „ekoharaczy” i „ekoterroryzmu”. Co ważne, ani wtedy, ani teraz po znowelizowaniu ustawy OOŚ organizacje eko-aktywistów pozostają absolutnie bezkarne nawet, kiedy nie miały racji, a swoim postępowaniem przyczyniły się do znacznych strat po stronie inwestora…

Czy Senat wprowadzi „bezpiecznik” przed nieuzasadnionym blokowaniem inwestycji?

Po nowelizacji ustawy pod dyktando KE, organizacje pozarządowe będą mogły przystępować i blokować inwestycje na każdym etapie. Jest tak niefrasobliwie lub po prostu głupio, bo w pogoni za eko-poprawnością Sejm nie skorzystał z prawa, którego też nie zabraniają dyrektywy UE i pismo KE. Otóż uchwalając kolejne przyzwolenia i prawa NGO do protestów zapomniano, że można wymagać od NGO ubezpieczenia i mieć do nich roszczenia. Zapomniano, że organa odwoławcze mogą nie zgadzać się na pewne protesty choćby w oparciu o art. 5 prawa cywilnego, który mówi.: „Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony.” Paraliżowanie przez NGO przedsięwzięć objętych rygorem natychmiastowej wykonalności, do czego zmusza nas pismo KE jest naruszaniem art. 5. Bo rygor natychmiastowej wykonalności przyznaje się tylko tym decyzjom administracyjnym, które służą realizacji inwestycji nadrzędnego celu publicznego. Aby uzyskać taki rygor, inwestor musi przedstawić dokumenty i wyliczenia na istnienie takiego ważnego interesu publicznego. Ba, nawet, jeśli taka inwestycja znacząco negatywnie oddziałuje na środowisko i nawet jeśli może doprowadzić do zniszczenia przedmiotów i celów Natura 2000, to w myśl art. 34 ustawy prawo ochrony przyrody może być zrealizowana, po spełnieniu określonych warunków. Pozwala na to również dyrektywa siedliskowa Natura 2000 i dyrektywa EIA (o procedurach OOŚ, m in. na której oparto nasza ustawę OOŚ).

Komisja Europejska wielokrotnie podnosiła a nawet skarżyła Polskę za przewlekłość postępowań sądowych, a swoimi wytycznymi do tego przykłada rękę. Dzisiaj procedury OOŚ trwają nawet kilka lat i są przedłużane li tylko poprzez dołączanie się do procedury kolejnych NGO i składanie przez nie kolejnych „obaw” i „wątpliwości” w sprawie. Średnio procedura dla dużej inwestycji trwa 3 lata, a znane mi są takie, trwające 12.

Przychylenie się do pisma ministra , zalecającego i„odroczenie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach lub zezwoleń inwestycyjnych, postępowań w sprawie wydania pozwolenia na budowę (lub innego zezwolenia inwestycyjnego np. ZRID) do czasu wejścia w życie nowych przepisów” ponad wszelką wątpliwość nie tylko nie uchroni przed zablokowaniem środków unijnych, lecz po pierwsze sparaliżuje wszelkie podobne projekty również finansowane ze środków krajowych. Wynika to z prostego faktu, że nowelizacja ustawy OOŚ sprzyja wejściu w życie przepisów, które będą ułatwiały uchylanie rygorów natychmiastowej wykonalności wszelkim ważnym inwestycjom publicznym i prywatnym, którym wydano taki rygor przez wzgląd na realizowanie ważnego interesu publicznego. Bez znaczenia okaże się, czy sfinansują to środki unijne, czy krajowe, publiczne, czy prywatne. Takie podejście dodatkowo zrodzi ogromne ryzyka procesów odszkodowawczych. To otwarcie drogi do dalszych eko-szantaży.

To nie jest zrównoważony rozwój, to recepta na niedorozwój

Należy to podkreślić, że nowelizacja ustawy OOŚ i wstrzymanie procedur administracyjnych wg „wytycznych” Komisji Europejskiej wręcz sparaliżuje realizację międzynarodowych dróg wodnych E-30, E-70, zniweczy możliwość budowy strategicznie ważnej międzynarodowej drogi wodnej E-40 z Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego. Tym samym na bardzo wiele lat zostanie zablokowany ważny projekt „Inicjatywy Trójmorza”.

Niestety najbardziej na nowelizacji prawa ucierpią inwestycje prywatne, którym zazwyczaj nie wydaje się rygoru natychmiastowej wykonalności.

Za chwilę ustawą OOŚ zajmie się Senat RP – zwany izbą refleksji. Można jeszcze naprawić niefrasobliwości ustawy OOŚ i dokonać poprawek tak, by i wilk był syty i owca cała. Czyli KE nie groziła dalej zblokowaniem środków na rozwój a Polska mogła bronić się przed ekoterroryzmem.

Przede wszystkim należy wprowadzić obowiązek posiadania ubezpieczenia OC przez organizacje pozarządowe, które przyłączają się do postępowań administracyjnych na kwotę wartości sporu. To zdyscyplinuje NGO do przedkładania jedynie pewnych zarzutów wobec inwestycji a nie „wątpliwości” i „obaw”, które tylko blokują proces inwestycyjny. Potrzeba ponoszenia odpowiedzialności cywilnej nie może być traktowana jako ograniczanie praw. Brak wszelkiej odpowiedzialności nie może być priorytetem w stosunku do ponoszenia odpowiedzialności. Inwestor i organa wydające decyzje ją ponoszą w każdym zakresie, również karnym, NGO nie ponoszą dotychczas żadnej. Istnieje także potrzeba wprowadzenia innych poprawek, dotyczących możliwości blokowania w nieskończoność inwestycji, co może przynosić straty sięgające nawet miliardów złotych.

Teraz czas na decyzję Senatorów. Niech będzie ona mądra, eko-logiczna, szanująca zalecenia Komisji Europejskiej a zarazem polski, nadrzędny interes publiczny.

Dr Grzegorz Chocian – prezes Prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii EkoProBono

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKto rządzi Temidą
Następny artykułDlaczego rosną ceny w budownictwie?