Zamiast tego bagna były przez lata osuszane, torf wykopywany, a w miejsce mokradeł powstawały zbiorniki retencyjne. Idealnym przykładem tego, jak nie postępować z terenami podmokłymi i jak silnie oddziałują na nie zmiany klimatu, jest rezerwat przyrody Żurawiniec.
Przekonuje, że mokradła i torfowiska mają ogromne znaczenie w związku z adaptacją do zmian klimatu.
– One oczywiście nie stanowią większości obszaru miasta, ale czasami wystarczy, że są wplecione w ten krajobraz, by ich znaczenie w kontekście zmian klimatu było ogromne – mówi Lamentowicz.
Osuszamy naturalne zbiorniki retencyjne, torfowiska, by stawiać betonowe
Torfowiska i mokradła stanowią około 4 proc. powierzchni Polski. Gdzie znajdziemy mokradła na terenie Poznania? To okolice dolin rzek Bogdanka, Cybina, Różany Potok, a także rezerwatu Żurawiniec, Naramowice czy poznańskich Szacht. Sama dolina Warty jest pełna mokradeł – np. starorzeczy.
– Mokradła są ogrodami węgla. Redukują efekt miejskiej wyspy ciepła. Tak jak zieleń wpływa na ochłodzenie temperatury, tak mokradła mają też wpływ na mikroklimat.
Szczególnie torfowiska posiadają fantastyczną funkcję – magazynują węgiel. Jeśli jest odpowiednio zabezpieczony, to nie ucieka nam do atmosfery – mówi Lamentowicz.
Torf w torfowiskach złożony jest z węgla odkładanego przez rośliny przez tysiące lat. Co więcej, to archiwa, w których zapisana jest nasza historia. Niestety, sami przyczyniamy się do tego, że w ciągu najbliższych stu lat znaczenie torfowisk dla ochrony klimatu może być niewielkie, bo… mogą zostać kompletnie osuszone.
Najlepiej widać to właśnie w skali lokalnej, gdzie niszczy się je, zabudowując. Torfowiska odchodzą w ciszy.
– Działamy na opak. Osuszamy mokradła, budujemy w ich miejscach zbiorniki retencyjne, by przeciwdziałać skutkom suszy. W efekcie tracimy naturalne miejsca małej retencji. Trzeba uświadomić sobie, że każdy zbiornik zaporowy wpływa negatywnie na klimat – mówi prof. Mariusz Lamentowicz.
W ostatnim czasie powrócił pomysł, by na Różanym Potoku wybudować zbiornik retencyjny, co spotkało się z głośnym sprzeciwem miejskich przyrodników. Członkowie Komisji Dialogu Obywatelskiego ds. ochrony środowiska przekonywali, że betonowa budowla osuszy i zniszczy cenny przyrodniczo teren.
– Zbiornik retencyjny, który zniszczy bogaty ekosystem i wspaniałą naturalną retencję torfową, jest nie tylko złym projektem w tym miejscu, ale także szkodliwym dla całej zlewni – alarmował Wiesław Rygielski, przewodniczący KDO.
– W takim miejscu jak Różany Potok są zbiorniki węgla zabezpieczone wodą. Jeśli go wykopiemy, torf trafi na wysypisko czy do przemysłu ogrodniczego i finalnie do atmosfery wyemituje węgiel. Sam zbiornik pełni marginalną rolę klimatotwórczą – przyznaje prof. Lamentowicz.
– To zła praktyka. Jeśli miasto chce zaadaptować się do zmian klimatu, musi brać pod uwagę nie tylko zieleń, ale też wodę i węgiel. Nie tworzyć betonowych zbiorników, a zachować te naturalne – dodaje.
Torfowiska to tykające bomby
Problemem jest to, że w takich sytuacjach nikt nie próbuje oszacować, ile nawet takie niewielkich rozmiarów mokradło może nieść ze sobą pokładów węgla. Ciągłe pomijanie znaczenia podmokłych terenów i bagiennych może więc doprowadzić w dalszej perspektywie do katastrofy. Nie bez powodu naukowcy mówią o torfowiskach, że to „tykająca bomba”.
– W związku z działalnością człowieka torfowiska zmieniają się coraz bardziej z pochłaniacza węgla w jego emitenta – mówi Mariusz Lamentowicz. – Wydaje nam się, że w małej skali jest tego węgla niewiele, ale to w atmosferze się kumuluje.
Ogromnym zagrożeniem są zatem kopalnie torfu.
– Niestety, takie kopalnie wciąż powstają, bo bez większego problemu można pozyskać zgodę na eksploatację torfu – mówi prof. Mariusz Lamentowicz.
Niszczone są też lasy bagienne, wycinane są olsy, a teren zostaje osuszony. Ekspert po raz kolejny przypomina o rezerwacie Żurawiniec.
– Rezerwat stał się ofiarą miasta. Ale to też dobry przykład tego, jak mokradło reaguje na zmiany klimatu – mówi.
Żurawiniec powinien być dla nas nauczką
Degradacja terenu rezerwatu Żurawiniec nastąpiła błyskawicznie. Miejsce to zabijały powstające wokół osiedla mieszkaniowe, do których dobudowano kanalizację deszczową. W ten sposób naruszone zostały stosunki wodne, co doprowadziło do zmniejszenia spływu wód deszczowych na teren rezerwatu. Kilka lat temu rozpoczęto działania zmierzające do odbudowy pierwotnych warunków wodnych poprzez doprowadzenie specjalnym drenażem wód gruntowych, co kosztowało miliony złotych. Szyki popsuła jednak susza i zmniejszający się z roku na rok poziom wód. W efekcie Żurawiniec wciąż nie odzyskał swojej poprzedniej formy.
– Rezerwat był wcześniej jeziorem, a potem przez kilkaset lat torfowiskiem. Dziś powinna być to dla nas nauczka, że o mokradła powinniśmy dbać. Żurawiniec pokazuje, jak duży jest problem w zarządzaniu mokradłami w mieście i jak łatwo można je stracić – mówi prof. Mariusz Lamentowicz.
Zakład Lasów Poznańskich od lat czyni starania, by ochronić przed degradacją ten zielony teren. W tym celu powołano specjalny zespół do jego ochrony, który ma przeprowadzić inwentaryzację Żurawińca.
– Musimy ustalić, jakie gatunki fauny i flory tu występują, a przede wszystkim, jaki jest poziom wód gruntowych, by zachować torfowisko – mówi Mieczysław Broński, dyrektor ZLP.
ZLP chce, by na ten cel miasto zarezerwowało środki w budżecie miasta w przyszłym roku.
– Przed nami kilkadziesiąt lat pracy, by osiągnąć to, co chcemy. Mamy nadzieję, że przyroda sama nam wskaże kierunki, którymi mamy podążać – dodaje Broński.
Prawo nie stoi po stronie przyrody
Równolegle w ochronę Żurawińca chce włączyć się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu.
– W przyszłym roku chcemy przeznaczyć środki na stworzenie dokumentacji planu ochrony rezerwatu i przeprowadzić monitoring roślinności – mówi Jacek Przygocki, zastępca regionalnego dyrektora.
Naukowcy od lat podejmują działania na rzecz ochrony torfowisk. Niestety, prawo nie bardzo stoi po stronie przyrody.
– By takie tereny były chronione, muszą na nich występować gatunki rzadkie. A umówmy się, że trzcinowiska, łęgi, olsy takimi nie są, chociaż pod spodem mogą występować ogromne ilości torfu. To jest teren, który bardzo trudno ochronić. Można na nim zrobić wszystko, jeśli uzyska się odpowiednią liczbę pozwoleń. Dlatego moim postulatem jest, byśmy chronili węgiel w torfowiskach. Jeśli będziemy chronić z definicji węgiel w torfie, wówczas nie dojdzie do jego emisji do atmosfery. To byłby dobry kierunek zmian – mówi prof. Mariusz Lamentowicz.
Jednak dziś nie wystarczy tylko dbać o mokradła, które już mamy. – Dlatego też specjaliści od zieleni miejskiej powinni tworzyć takie nowe mokradła w mieście – apeluje specjalista.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS