Jesteśmy na skraju – mówi jastrzębski ratownik
Na profilu księdza Katolickiego Kościoła Narodowego i ratownika medycznego jastrzębskiego pogotowia Wojciecha Grzesiaka, którego historię opisywaliśmy tu: >>Ksiądz-ratownik-mąż otwiera w Rybniku kaplicę<<, pojawiło się zdjęcie, na którym karetki w długim kordonie czekają na przyjęcie pacjentów do WSS nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju. Często w jednej z nich siedzi on, a obok jego pacjent z Covidem i przerażeniem w oczach.
Dajecie jeszcze radę? Czy można z tego wyjść niepoturbowanym – pytamy ratownika.
Zobacz także
– Na wstępie chciałbym odciąć się od wszelkich insynuacji, że nasza praca w jakikolwiek sposób powiązana jest z polityką. Nie jesteśmy na usługach ani tych z prawej, ani tych z lewej strony, jedyni, którym służymy, są pacjenci. Chciałbym żeby to wybrzmiało, karetka jest apolityczna – precyzuje nasz rozmówca.
Skąd taki początek rozmowy? Ano, jak sam mówi Grzesiak, ratownicy często słyszą zarzuty, że tym, co robią i o czym opowiadają, służą propagandzie pandemicznej nakręcanej przez polityków. Niejednokrotnie również od pacjentów. Wspomina tu, że niedawno pojechali po pacjenta z dodatnim wynikiem, poprosili żeby założył maskę. Wtedy chory wykrzyczał im, że „są od premiera”.
– A musi pani wiedzieć jedno – Covid politykom się nie kłania – traktuje ich równie bezwzględnie, jak innych ludzi – tłumaczy.
Ratownik wyjaśnia również, że ich codzienna praca to nie jest dyskusja nad słusznością bądź niesłusznością lockdownu, to nie jest opowiadanie się po którejś ze stron:
– Jesteśmy świadkami ludzkiego cierpienia i śmierci, którym chcemy zapobiec. I na tym gruncie działamy – podkreśla Wojciech Grzesiak.
A jest coraz ciężej, jak przyznaje rozmówca, zarówno wśród ratowników medycznych, pielęgniarek i pielęgniarzy, lekarzy i personelu medycznego:
– Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni, coraz trudniej przychodzi nam dać sobie radę z tym natłokiem, który obecnie ma miejsce, a przede wszystkim ciężko myśli się o pacjentach, którzy są w stanie naprawdę poważnym. Każdego dnia dokonujemy trudnych wyborów – smutno konstatuje jastrzębski medyk.
Z pewnością sytuację w naszym regionie nieco polepszył fakt, że szpital jastrzębski stał się szpitalem covidowym.
– Z drugiej jednak strony proszę pamiętać, że są pacjenci niecovidowi, którymi też należy się zająć, których życie jest równie unikatowe i cenne. W naszej okolicy dysponujemy małym szpitalem w Żorach i zapełnionymi placówkami w Wodzisławiu i Rybniku. To wszystko – wyjaśnia sytuacje pacjentów nasz rozmówca.
Dzień z życia medyka – tak to wygląda:
Wojciech Grzesiak mówi również o tym, że medycy działają „na pełnej petardzie”. Co to znaczy?
– Posłużyłem się słowami księdza Kaczkowskiego, bo one oddają chyba najlepiej to, w jakiej sytuacji teraz się znajdujemy. Nie zastanawiamy się nad sobą, nie użalamy, trzeba jechać – jedziemy, trzeba ratować – ratujemy, nie myślimy, co zastaniemy w domu pacjenta, dopiero na miejscu podejmujemy decyzje. Wszystko się dzieje na „gorąco” – opowiada o swoim dniu pracy.
Pandemia przyspieszyła i jak zwraca uwagę ksiądz Grzesiak, tu nie chodzi absolutnie o statystyki i liczby, ale o ilość oddechów każdego z pacjentów, z którymi stykają się w czasie swojej zmiany.
– Te obrazki i zdjęcia karetek pod szpitalami, nie są dowodem na to, że szpitale są opieszałe, że ktoś zawalił, albo – co gorsza – kieruje się złą wolą. One pokazują nieubłaganie szybkość tej choroby. Jesteśmy na granicy wydolności niestety.
Zmienił się pacjent – dziś to trzydziestolatek
Wojciech Grzesiak mówi również o tym, jak na przestrzeni trwającej od roku pandemii, zmienił się profil pacjenta covidowego:
– Dziś to już ludzie 30, 40 i 50 – letni, którzy mają problemy z oddychaniem, do tego coraz częściej dochodzą, rzadko spotykane w pierwszej fali, objawy ze strony układu neurologicznego. Są to pacjenci, którzy muszą skorzystać z radykalnej tlenoterapii, na granicy wspomagania respiratorowego. Ta fala pandemii pokazuje ludzi młodych, chorych, tych, którzy myśleli, że ich to nie dotknie – wyjaśnia.
Używamy słów: pożeganie
O co pacjenci pytają w karetce, w drodze do szpitala?
– Pierwsze pytanie to pytanie o to, do jakiego szpitala jedziemy. Teraz kiedy jest szpital w Jastrzębiu – oddychają z ulgą. Dotychczas jeździliśmy do Kłodzka, Częstochowy, Głogowa, Knurowa. To paraliżowało zarówno pacjentów, jak i ich rodziny. Proszę sobie wyobrazić co czuły w takiej sytuacji starsze osoby. Knurów wydawał się im tak odległy, jak Zanzibar. Proszę panią, to są ludzkie tragedie, nie co innego, ale właśnie, to kiedy żona żegna swojego męża i może czyni to ostatni raz – mówi medyk.
Ratownicy – choć jak zaznacza Grzesiak nie wyrokują – ale proszą:
– Pożegnajcie się z matką, mężem, ojcem. Znamy przebieg choroby, rozumiemy stan, w jakim znajduje się pacjent i mamy świadomość tego, że być może nie wróci on już do swojej rodziny. Nie będzie szczęśliwego zakończenia tego dramatu.
Ludzie na oddziale covidowym umierają w samotności, w otoczeniu pomp, rurek, migających lamp. „Kosmiczny krajobraz” – dodaje rozmówca – pacjentów otacza personel ubrany w stroje ochronne.
– Chory, umierający może będzie widział oczy, może będzie widział dłonie ubrane w rękawice – nie zobaczy człowieka sprzed 2020 roku.
Medyk: przestrzegajcie obostrzeń, załóżcie maseczki
Pytamy księdza, co dziś chciałby powiedzieć wszystkim tym, którzy zaprzeczają ustaniu pandemii, podważają chorobę.
– Każdy ma prawo mieć swoje poglądy i przekonania, ale niech głosi je w maseczce i przy zachowaniu odpowiedniego dystansu – przekornie odpowiada nasz rozmówca.
Dodaje również, że nie ma już sił tłumaczyć, wyjaśniać i prosić o odpowiedzialność, w zamian proponuje ogólnopolski wolontariat na oddziale covidowym.
– Ja już nie potrafię proszę pani, szczególnie wtedy, kiedy moi rozmówcy, szczęśliwe dla nich, jeszcze nie zachorowali, i tego faktu używają jako argumentu – irytuje się ksiądz Grzesiak – to jest wojna, a jeżeli jest wojna, to na wojnie podejmuje się nadzwyczajne środki. To jest wojna. To, że nie widać przeciwnika, nie znaczy, że go nie ma.
Na ten moment ciężko w słowach ratownika szukać optymizmu na przyszłość:
– Ja go nie widzę. Oczywiście pomocne jest szczepienie i ostrożność. Nie chcę być tu złym prorokiem, ale obawiam się, że ten wirus jest wysoce genetycznie inteligentny, jest bardzo aktywny. Już dziś znamy co najmniej kilka jego mutacji.
Trzeba wyrzucić stare kalendarze i pokornie zmienić plany
Więc może trzeba zacząć myśleć o naszym życiu inaczej. Może trzeba odciąć się od kalendarza z 2019 roku i z pokorą i odpowiedzialnością przyjąć zmianę, jaką wywołał koronawirus?
– Trzeba wyrzucić kalendarze sprzed 2020 roku, tych chwil już nie ma – odpowiada ksiądz.
Na koniec pytamy naszego rozmówcę, o co się modli:
– O mądrość i rozsądek dla ludzi, nie o cud.
I kończy rozmowę z nami kaznodziejską historią, która w dzisiejszych czasach nabiera nowego znaczenia:
– W pewnej wsi panowała susza. Jej proboszcz zaprosił mieszkańców, żeby przyszli modlić się o deszcz. Kiedy jednak zobaczył zebranych, odmówił modlitwy. Ci oburzeni zapytali dlaczego. Bo nikt z Was nie przyniósł parasola – nie wierzycie, że on spadnie. Załóżcie zatem maseczki, przestrzegajcie zasad, jeśli wierzycie, że koronawirus zniknie, ale nie módlcie się o cud – kończy Wojciech Grzesiak.
A Wy doceniacie pracę ratowników medycznych? Przestrzegacie zasad? Podzielcie się Waszymi opiniami
Materiał oryginalny: https://www.tujastrzebie.pl/wiadomosci,ratownik-medyczny-z-jastrzebia-covid-zabija-w-samotnosci,wia5-3266-20194.html
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS