TVP konsekwentnie budowało napięcie wokół czwartkowego wydania programu Anity Gargas. Mieliśmy poznać nieznaną taśmę, nagraną kilka dni po katastrofie Smoleńsku, rzucającą nowe światło na odpowiedzialność Tuska. Co otrzymaliśmy?
Wina Tuska!
Zaczyna się sensacyjnie. „Zastrzegająca sobie pełną anonimowość” osoba przekazuje zimowym wieczorem, na bliżej nieokreślonym parkingu, nagranie, które „miało zostać zniszczone”. Dokumentuje ono spotkanie Donalda Tuska i grupy ludzi z otoczenia premiera z Edmundem Klichem – urzędnikiem akredytowanym z ramienia Polski przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym, badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej.
Gargas stara się tak ustawić narrację, by taśmy zmieniły się w akt oskarżenia przeciw Tuskowi. Przypomina, że utrwalona na nich rozmowa odbyła się po telewizyjnym wywiadzie Klicha, w którym zarzucał stronie polskiej, że praktycznie dała odebrać sobie śledztwo Rosjanom. Chodzi o od dawna podnoszony przez prawicę smoleńską zarzut: Polska popełniła błąd, godząc się na Konwencję Chicagowską jako podstawę śledztwa w sprawie katastrofy, choć korzystniejsze miało być dla Polski przyjęcie polsko-rosyjskiej umowy z 1993 roku.
Gargas ignoruje zupełnie to, że – jak mówi Tusk na ujawnionym przez nią fragmencie taśmy – to Klich miał jako pierwszy proponować sięgnięcie po Konwencję Chicagowską. Jej materiał nie informuje też o licznych zarzutach, jakie pojawiały się co do pracy Klicha i jego nierozsądnych kontaktów z mediami. Klich jest u Gargas ofiarą państwa, niezainteresowanego wyjaśnieniem katastrofy. A nie jest zainteresowane, bo – jak tłumaczy występujący w roli eksperta Adam Bielan – Tusk troszczył się w kwietniu 2010 roku wyłącznie o obsadzenie urzędu prezydenta.
Z czterech godzin taśmy poznajemy kilka fragmentów, które mają przedstawić Tuska w możliwie złym świetle. Zarzuty są trzy. Po pierwsze, państwo polskie nie uruchomiło odpowiednich zasobów, by wyjaśnić katastrofę, przede wszystkim nie zapewniło Klichowi odpowiedniego wsparcia logistycznego i kontrwywiadowczego w Moskwie. Zarzut drugi: Tusk praktycznie nie interesuje się sprawą smoleńskiej tragedii. Po trzecie, zamiast troszczyć się o wyjaśnienie katastrofy, Tusk martwi się wzrostem antyrosyjskich nastrojów w Polsce i związanych z nimi teorii spiskowych.
W tej ostatniej kwestii Donald Tusk miał po prostu rację – Smoleńsk, nie bez udziału takich dziennikarzy jak Gargas, szybko obrósł całą kolekcją teorii spiskowych, mówiących o rosyjskim zamachu. Zarzut, że Tusk nie rzucił wszystkiego i nie skoncentrował całej pracy rządu na Smoleńsku także trudno traktować poważnie. Tylko pierwsza kwestia – braku odpowiedniego wsparcia państwa dla działań Klicha w Rosji – mogłaby stać się punktem do poważnej dyskusji. Nie rozpocznie jej jednak materiał kręcony w tak złej wierze, jak ten Gargas, od początku przekonany, że winny jest Tusk – nawet jeśli jego autorka nie wie dokładnie czego.
Czytaj więcej: Brzoza targana przez Atlantyk i inne szalone pomysły komisji Macierewicza
Co robi prokuratura?!
Prawicowi dziennikarze i politycy, gdy tylko niezależne media ujawniają jakąś aferę PiS, zawsze chórem odpowiadają, że to kapiszon: materiał, który nie ujawnia żadnej prawdziwej afery i nie wywoła żadnych politycznych skutków. Cóż, czwartkowy materiał Gargas jest takim kapiszonem, że najsłabsze materiały niezależnych mediów o PiS mają przy nim siłę bomby termojądrowej. Reportaż Gargas niczego nie ujawnia i nikogo nie poruszy – poza najtwardszym elektoratem smoleńskim. Ten faktycznie karnie stawił się po emisji na Twitterze, by rzucać tam te same zniewagi na Tuska, jakie rzuca od prawie 11 lat. Materiał próbują też podbijać bliskie PiS media, np. jak portal „wPolityce braci Karnowskich. Media braci rezonują jednak wyłącznie wśród osób i tak absolutnie przekonanych, że Tusk to najgorsze co spotkało Polskę od czasów drugiej wojny światowej.
Jedyny politycznie interesujący moment reportażu pojawia się pod jego koniec. Słyszymy, że taśma, do której dotarła ekipa Gargas, od dawna uchodząca za zaginioną, powinna stanowić materiał w każdym śledztwie na temat odpowiedzialności władz za katastrofę i wyjaśnienie jej przebiegu. Ekipa TVP pyta więc prokuratury, czy ta dysponuje taśmą. Nie dostaje odpowiedzi. O co tu chodzi?
Czy ma to być prztyczek pod adresem instytucji kierowanej przez Zbigniewa Ziobrę i Solidarną Polskę? Komunikat: „prokuratura nie dotarła do kluczowych dowodów w sprawie, którą ma obowiązek zbadać, wyręczać ją muszą dziennikarze TVP”? Biorąc pod uwagę napięcia w rządowej koalicji i nakładanie się na nich sporu o Smoleńsk, nie można wykluczyć, że materiał jest albo stanie się częścią jakiejś szerszej, zakulisowej gry.
Czy jest już tak źle, że muszą przykrywać Tuskiem?
Pojawia się też pytanie, czemu taśma wypływa właśnie teraz? Anita Gargas zajmuje się szukaniem „drugiego dna” katastrofy od ponad 10 lat i można zrozumieć, dlaczego ciągle drąży temat. Dlaczego jednak materiał tak mocno promują pro-pisowskie media, w tym TVP, które niedawno miało wstrzymać emisję smoleńskiego filmu Ewy Stankiewicz?
Czy jest już tak źle z obozem władzy, że trzeba odgrzewać stare kotlety, leżące w zamrażarce od ponad dekady? Bez wątpienia obóz rządzący nie ma dobrej narracyjnej passy w ostatnich. Wielkim otwarciem polityki na czasy po pandemii miał być Nowy ład”, jego ogłoszenie zaplanowano na najbliższą sobotę. Niestety z racji wzbierającej trzeciej fali Covid-19 jego ogłoszenie zostało przesunięte na bliżej nieokreśloną przyszłość. Zamiast o ambitnych planach rządu, inwestycjach i rosnących płacach, Polacy będą słuchać w najbliższych tygodniach o rekordach zakażeń, brakujących łóżkach, śmierciach, powikłaniach, koronakryzysie. Zmęczone społeczeństwo nie podporządkuje się chętnie epidemicznym obostrzeniom. Zwłaszcza przedstawiciele znów przymusowo zamkniętych branż.
Jakby tego wszystkiego było mało, w mediach trwa festiwal wokół Daniela Obajtka. Nie ma dnia bez nowego materiału o mniej lub bardziej podejrzanych interesach byłego wójta Pcimia i otaczających go powiązaniach biznesowo-politycznych, które domagają się przynajmniej wyjaśnienia. Jak coraz częściej anonimowo mówią politycy obozu rządzącego, sprawa Obajtka z dnia na dzień staje się „coraz trudniejsza do obrony”. Zwłaszcza wobec raczej mniej niż bardziej zamożnego przeciętnego wyborcy PiS, który żyjąc z niewielkiej emerytury nie może pojąć, jak ktoś tak względnie młody mógł uczciwie zgromadzić aż tak wiele dworków.
Nie ma się więc co PiS-owi dziwić, że chce wszystkie te tematy przykryć. Pytanie, czy stary przebój o „winie Tuska” odciągnie dziś czyjąkolwiek uwagę od realnych problemów.
Czytaj więcej: Jak TVP zatrzymywało „szarżę Tuska”. Przez tydzień oglądałam „Wiadomości”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS