A A+ A++

Arkadiusz Karbowiak

Amnestia ogłoszona przez polskie władze komunistyczne w lutym 1947 r. nie objęła członków podziemia ukraińskiego. Tak zwany problem ukraiński komuniści zamierzali rozwiązać metodami siłowymi, poprzez wysiedlenie ludności ukraińskiej na tereny zachodniej Polski oraz całkowitą likwidację oddziałów partyzanckich UPA. Ów cel osiągnięto dzięki masowemu użyciu jednostek Wojska Polskiego, a w późniejszej fazie operacji Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jesienią 1947 r. kierownictwo ukraińskiego podziemia, nie widząc szans na kontynuowanie dalszej działalności, zarządziło demobilizację struktur. Na przełomie lat 1947 i 1948 na terenie Polski funkcjonowały niewielkie liczebnie grupy ukraińskich partyzantów oraz pojedynczy ukrywający się przed aresztowaniem konspiratorzy. Te pozostałości podziemia postanowiono unicestwić za pomocą działań agenturalnych, angażując do ich przeprowadzenia ujętych i przewerbowanych członków OUN-UPA.

Prowidnyk SB OUN

Największej i najpoważniejszej operacji skierowanej przeciw ukraińskim antykomunistycznym konspiratorom nadano kryptonim C-1. Główną w niej rolę odegrał Leon Łapiński „Zenon”, pełniący w latach 1945–1947 funkcję prowidnyka Służby Bezpieczeństwa w III Okręgu OUN. Łapiński urodził się 8 grudnia 1913 r. w Kadłubiskach w powiecie Tomaszów Lubelski. Z zawodu był nauczycielem. Odbył zasadniczą służbę wojskową w Wojsku Polskim, którą ukończył w stopniu plutonowego podchorążego. Po zakończeniu kampanii wrześniowej pod koniec 1939 r. objął posadę nauczyciela w Śniatyczach i Woli Śniatyckiej. Tam też nawiązał pierwsze kontakty z członkami OUN.

(…)

Cały tekst dostępny w marcowym numerze „Historii Do Rzeczy”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Gdyni pachnie chlebem
Następny artykułTraffic Design na salonach. Z Gdyni do Vogue’a