A A+ A++

Ksiądz Kazimierz Sowa: Zaszła bardzo duża zmiana. Przez wiele lat wokół Kościoła nie było specjalnych burz czy konfliktów. To się skończyło kilka lat temu, także na skutek pewnego podziału społecznego w Polsce, gdy powstały co najmniej dwie grupy stojące naprzeciwko siebie i upatrujące w sobie wzajemnie wroga. Kościół oberwał rykoszetem, bo zamiast być siłą, która mówi o tym, co nas łączy, stał się stronnikiem jednego środowiska i dzisiaj ponosi tego konsekwencje. Rola duchownego jako tego, który mógłby łagodzić sytuację, została zanegowana. Dzisiaj ksiądz często słyszy, że nie jest potrzebny i że nikt go nie chce słuchać.

Czy to nie wina samego Kościoła? Głośne skandale pedofilskie, sojusz z Prawem i Sprawiedliwością, wielkie interesy ojca Rydzyka…

– Nie ma dymu bez ognia, więc także i to, jak dzisiaj postrzegani są duchowni czy Kościół w ogóle, jest wypadkową wielu spraw, które nie zostały podjęte jako problemy do rozwiązania, były ukrywane lub próbowano zmniejszyć ich wymowę. To wszystko ze zdwojoną siłą obróciło się dzisiaj przeciwko Kościołowi. Myślę tutaj o trzech czynnikach. Pierwszy to rozdźwięk między tym, co się mówi, a tym, co się robi. Najlepszy dowód to brak reakcji Kościoła hierarchicznego, zwłaszcza biskupów – ale nie tylko – na problem pedofilii. Zabrakło głębokiego wyjaśnienia tych zarzutów, nawet jeśli miałoby to Kościół zaboleć. I mówię tutaj o odpowiedzialności nie tylko moralnej, ale także materialnej.

Po drugie, chodzi o kwestię sojuszu tronu z ołtarzem i wzięcia Kościoła przez rząd na swoistego zakładnika. Dzisiaj skutkuje to tym, że niektórzy księża mówią: „No tak, ale jak przyjdą ci inni, to co z nami będzie? Może więc lepiej już tkwić w tym układzie?”. Takie działanie jest krótkowzroczne i obróci się przeciwko Kościołowi, bo zawsze sprawdza się stara zasada, że jeżeli Kościół idzie pod rękę z jedną partią, to w następnej kadencji zostaje wdową i żałuje swojego działania. Tak też będzie, kiedy PiS odejdzie. Interesy ojca Rydzyka to właśnie karykatura relacji państwa z Kościołem. To po prostu nadużywanie układów, które Kościół akurat z tą władzą ma. To jest oczywiście efektowne, bo widać negatywne skutki takiego postępowania, ale myślę, że rodzi ono również pewne bardzo poważne konsekwencje wewnętrzne w samym Kościele. To nie tak, że wszyscy duchowni marzą o tym, żeby być drugim, trzecim czy dziesiątym Rydzykiem.

I wreszcie trzecia sprawa to brak zrozumienia zmiany pewnych postaw społecznych czy dynamiki zmieniającego się współczesnego świata. Kościół wtedy jest żywy i działa skutecznie, kiedy mierzy się z różnymi wyzwaniami, kiedy wychodzi im naprzeciw. Nie wtedy, kiedy się ukrywa w twierdzy, stawia wysoki mur i krzyczy, żeby nie wchodzić na jego podwórko.

Kościół jest oderwany od rzeczywistości?

– Można zaryzykować takie twierdzenie. Część biskupów i księży żyje w swoim świecie, a on jest mniej lub bardziej odizolowany od świata zewnętrznego. Wydaje mi się też, że wielu duchownych uznało, iż tak będzie już zawsze. Tymczasem widać, jak bardzo zmienia się rzeczywistość, także ta polska, i hierarchia musi się z tą zmianą skonfrontować. Mam wrażenie, że kiedy papież Franciszek mówił o tym, żeby opuścić swoją strefę komfortu, to miał na myśli nie tylko strefę komfortu rozumianą w wymiarze duchowym i religijnym, ale także taką strefę, w której człowiek po prostu izoluje się od zewnętrznego świata. Dzięki temu jest wygodniej, ale świata się nie zmienia.

Dlaczego zdaniem księdza nie ma zdecydowanych działań Kościoła w sprawie pedofilii i zadośćuczynienia pokrzywdzonym?

– Taka postawa jest motywowana złym rozumieniem tzw. dobra Kościoła. Wciąż dominuje myślenie, że jeżeli będziemy ujawniać grzechy i przestępstwa, które się dokonywały w Kościele, to będziemy szerzyć zgorszenie, a ludzie zaczną patrzeć na nas przez ten pryzmat. To ucieczka w ślepą uliczkę, bo jest wręcz przeciwnie. Właśnie przez to, że nie ujawniamy prawdy o pedofilii, nie konfrontujemy się z odpowiedzialnością za takie czy inne przestępstwa, do których dochodziło we wspólnocie Kościoła, nie tylko osłabiamy swoją wymowę moralną i duchową, ale także po prostu pokazujemy, że ta instytucja jest niezdolna do samooczyszczenia.

Jeśli ktoś zawinił, popełnił błędy, jeśli ukrywał przestępców seksualnych w Kościele, to powinien spotkać się z karą. Wiemy, że są jakieś sprawy w Rzymie, w Kongregacji Nauki Wiary, związane z polskimi biskupami, ale to wszystko jest owiane jakąś dziwną tajemnicą. Wiem, że najczęściej dochodzi np. do przeniesienia przestępców seksualnych do stanu świeckiego, ale dzieje się to wtedy, kiedy sprawa jest już głośna, kiedy jest kolejny artykuł w prasie, a sprawa staje się przedmiotem publicznego zgorszenia. To znaczy, że Kościół działa post factum, a ludzie mają przecież prawo zadawać pytania, dlaczego biskupi nie zajmowali się takimi sprawami wcześniej. Jeśli Kościół chce być instytucją, która stoi w prawdzie, musi na te pytania odpowiedzieć. A jak trzeba, to po prostu musi przyznać się do swoich win. A tego nie robi.

Przed kilkoma dniami komisja ds. pedofilii skierowała zawiadomienie i wniosek o przeprowadzenie postępowania w sprawie czterech biskupów, m.in. Tadeusza Rakoczego, Stanisława Dziwisza i Romana Pindla. Ma to związek ze sprawą Janusza Szymika z Międzybrodzia Bialskiego. Czy zdaniem księdza coś z tego wyniknie?

– Szczerze mówiąc, ten wniosek był dla mnie sporym zaskoczeniem, bo takich działań dotąd nie było. Ale zdziwiłem się też, że do jednego worka wrzucono biskupów, którzy zachowywali się w różny sposób w tej sprawie. Wydaje się np., że obecny biskup bielsko-żywiecki dąży do jej wyjaśnienia. Inna sytuacja jest w przypadku biskupa Rakoczego, który – jak się zdaje – nie podjął potrzebnych działań i jest jednym z tych kilkunastu polskich hierarchów, wobec których toczy się sprawa w Rzymie. Inna sprawa to kwestia odpowiedzialności formalnej kardynała Dziwisza. Przypomnę, że nie był on biskupem diecezji bielsko-żywieckiej, natomiast pozostaje pytanie o to, jaki użytek zrobił z wiedzy, którą kiedyś mu przekazano.

To pierwszy taki wniosek skierowany przez instytucję świecką i będzie on oczywiście przedmiotem dużego zainteresowania medialnego. Mam nadzieję, że jeżeli zostanie ustalone, kto i za co jest odpowiedzialny, jakie zajmował stanowisko i jakie podejmował działania, to takie postępowanie będzie służyć wyjaśnieniu tej sprawy. Dla innych hierarchów Kościoła może to być sygnał, że skończył się w Polsce czas, kiedy skrót „bp” przed nazwiskiem oznaczał, że taka osoba odpowiadała tylko przed Panem Bogiem i przed nikim innym. Być może będzie jak w krajach zachodnich, gdzie biskupi po prostu muszą się zwyczajnie tłumaczyć władzy świeckiej ze swoich działań.

W ostatnich latach rośnie liczba apostazji. Młodzież coraz częściej nie chce uczestniczyć w lekcjach religii. Dziwi to księdza?

– Nie dziwi, ponieważ szczególnie młodzi ludzie reagują bardzo emocjonalnie, zwłaszcza gdy coś ich bardzo mocno dotyka. Mamy do czynienia z sytuacją, w której takie osoby po prostu nie odnajdują swojego miejsca w Kościele. To ogromne wyzwanie dla nas. Niestety, są duchowni, którzy wychodzą z założenia, że skoro młodzi nie chcą mieć z nami nic wspólnego, to my z młodzieżą też nie chcemy. Jestem ostatnim, który by powiedział, że tych ludzi trzeba przekreślić. Należy dokonać bardzo pogłębionej analizy takiej sytuacji i zastanowić się, co robić, żeby temu przeciwdziałać. My jesteśmy także po to, żeby na młodych czekać.

Co ksiądz myślał, obserwując dziesiątki tysięcy kobiet, które protestowały na polskich ulicach przeciwko wyrokowi tzw. Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji?

– Chyba dla każdego, kto zobaczył te manifestacje, stało się jasne, że w październiku zeszłego roku coś się w Polsce skończyło i coś się zaczęło. Nie jest to dobry znak dla Kościoła i nie jest to dobry znak także dla obrońców życia. Decyzja Trybunału w dłuższej perspektywie obróci się przeciwko ochronie życia poczętego. Wszystkim tym, którym się wydawało, że to dzięki niej życie będzie ono bardziej chronione, trzeba powiedzieć brutalnie, że konsekwencje będą bardzo złe i w przyszłości mogą doprowadzić do znacznej liberalizacji prawa aborcyjnego.

Bardzo krytycznie podchodzę też do reakcji władz i policji, która – jak mawiał klasyk – przypomniała sobie, że ma być karzącą ręką państwa.

Czy w obliczu ataków na osoby LGBT Kościół nie powinien stanąć w ich obronie?

– Pełna zgoda. Wystarczyłoby często tylko przypomnienie katechizmu i nauki Kościoła na temat osób homoseksualnych, że zasługują na nasz szacunek i nie można po prostu ich przekreślać z tego powodu, że mają inną orientację seksualną. Gdyby takie słowa częściej padały ze strony biskupów czy kapłanów, to stępiliby ostrze wymierzone przeciwko ludziom spod znaku LGBT w dyskursie politycznym, publicznym.

Co musiałoby się stać, żeby zmieniło się postrzeganie Kościoła w Polsce? Dymisja episkopatu jak w Chile?

– To jest publicystyczne hasło, efektowne, ale nierealne i bez pokrycia w rzeczywistości. Każdy kryzys jest szansą na to, żeby zobaczyć swoje błędy i po prostu się odrodzić. Jeśli Kościół tego nie zrozumie, to w dłuższej perspektywie może się to dla niego źle skończyć. Ale może też przyznać się do swoich słabych stron, rozpocząć naprawę i wtedy nawet ten kryzys zamienić na coś dobrego. Pytanie, czy jest siła i odwaga, żeby się z tym zmierzyć. Widzę ją u wielu duchownych i świeckich. Nie wrócimy już do sytuacji sprzed 30 lat. Dzisiaj Kościół musi odnajdywać swoje miejsce, drogę i misję w demokratycznym społeczeństwie, na nowych zasadach. Musi obudzić się z letargu, rozejrzeć i robić to, co do niego należy, tzn. być solą i światłością dla świata, a nie skamieliną albo pamiątką z przeszłości, na dodatek zamkniętą w oblężonej twierdzy.

Ksiądz Kazimierz Sowa – dziennikarz, publicysta, były dyrektor stacji Religia.tv. W 2017 r. arcybiskup Marek Jędraszewski kazał mu wrócić na teren macierzystej archidiecezji krakowskiej i skierował go do pomocy duszpasterskiej w kościele pw. św. Floriana w Krakowie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPamięci Janusza Kazaneckiego (1950-2021)
Następny artykułNadchodzą kolejne zwolnienia w Activision Blizzard; tym razem padło na Europę