Jesteśmy już lekko ponad cztery miesiące od premiery Assassin’s Creed Valhalla – czas leci nieubłaganie, bowiem czuję się tak, jakbym jeszcze tydzień temu ukończył tytuł Ubisoftu, stworzył kilka krótkich notatek opisujących punktujące największe aspekty, jak i minusy gry, a następnie zasiadł do pisania recenzji (a tę zobaczyć możecie po kliknięciu tutaj).
Podkreślałem już niejednokrotnie – czy to w newsach, czy nawet artykułach nie skupiających się stricte na serii francuskich deweloperów – iż wydany kilkanaście tygodni temu Asasyn jest najlepszą odsłoną wchodzącą w skład nowej trylogii opowiadającej o losach Layli Hassan, której osoba jest w pewien sposób powiązana z ulubieńcem marki, Desmondem Milesem. Ubisoft zadbał o wiele elementów, których brakowało w Assassin’s Creed: Odyssey oraz Assassin’s Creed: Origins, a te które kulały, zostały dokładnie zmodernizowane.
Gdzie podziały się pytajniki?
Przede wszystkim największą nowością w Valhalli jest fakt, iż wyeliminowano pytajniki. A przynajmniej w jakimś stopniu. Nie oszukujmy się – mapa w dwóch poprzednich Asasynach była zalana znakami zapytania, przez co czasami nawet nie mogłem wykonać szybkiej podróży lub przeczytać notatki informującej o stanie eksploracji danego budynku, bo gdzie tylko przesunąłem wskaźnik, to od razu automatycznie nacelowywał on się w pytajnik.
Teraz zamiast nich mamy do czynienia z wydarzeniami w świecie, co według mnie jest swego rodzaju uśmiechem w stronę Red Dead Redemption 2. Francuzi zadbali o ciekawe, krótkie zadanka (takie jak eliminacja szczurów za pomocą głodnych kotów wędrujących po polach uprawnych czy odnalezienie, uspokojenie, a następnie przyprowadzenie wściekłego konia do małej dziewczynki), które nie skupiają się od teraz jedynie na zabiciu X zwierząt i przyniesieniu Y skór, które zdobędziemy po ich oskórowaniu.
Oczywiście nie mamy tutaj do czynienia z poziomem Rockstara, bo tamtejsze aktywności i losowe zdarzenia stały wręcz na mistrzowskim poziomie (zwiedzanie rozległego świata nigdy nie nudziło, bo przy każdej podróży byliśmy zasypywani gradem smaczków), ale cieszę się, że Ubisoft działa coś w tym kierunku. Jestem osobą, która wymaksowała Origins i Odyssey, lecz nie dałbym rady powtórzyć tego czynu w Valhalli, jeśli owe zadania nie zostałyby urozmaicone. Zresztą, złego słowa nie można powiedzieć także o oddzieleniu aktywności w świecie od skarbów i artefaktów, bo teraz możemy samodzielnie wybrać aktywność, która nas interesuje, a nie liczyć, że może akurat natrafię na legendarne zwierzę kryjące się pod znakiem zapytania.
Scenarzyści z premią?
Najnowszego Asasyna na tle tych poprzednich wyróżnia także fabuła i wypełniające ją postacie. Ten, kto grę ma już za sobą, doskonale wie, o czym mówię. Tak obszernego, a jednocześnie zagmatwanego zakończenia pewnego rozdziału w serii Assassin’s Creed nie było już długo, baaardzo długo. Trudno cokolwiek tutaj więcej napisać nie rzucając na lewo i prawo spoilerami, ale jeśli będziecie mieli zagrać w przyszłości w next-genową odsłonę marki, to Valhallę pasowałoby ukończyć.
Podobało mi się także to, iż oferuje ona długą historię. Niestety, ale pod tym względem Odyssey mnie zawiodło, bo gdyby nie cholerny, znienawidzony grind, to można by ją ukończyć z palcem w nosie w przeciągu 10-15 godzin, co na pewno nie zadowoliłoby wielu zainteresowanych. Origins również było krótką przygodą, bo ją poznać także można było w kilkanaście godzin. Valhalla, oferując rozbudowane rozdziały, w których poznajemy za każdym razem inny wątek, robi to po prostu lepiej.
Ponadto, postacie Eivora, Sigurda, Basima są świetne napisane, ich przeszłość, jak i przyszłość jest bardzo tajemnicza już od pierwszego spotkania, a przez całą podróż dowiadujemy się o nich coś więcej – w sumie to aż do ujrzenia napisów końcowych. Gorzej sytuacja wygląda już z postaciami pobocznymi, a na ruszt można wziąć tutaj chociażby Randvi czy innych bohaterów, z którymi można rozpocząć bliższą przyjaźń. Romanse zostały poniekąd usprawnione, ale wciąż nie są tym, czego oczekują fani największych RPG-ów w historii branży.
Poprawione elementy
Podoba mi się również fakt, że Ubisoft zrezygnował ze zmuszania nas do zbierania totalnie nieprzydatnego lootu, który tylko zaśmiecał nasz ekwipunek. Teraz możemy zdobywać przedmioty po wykonaniu misji lub nabywając je – przykładowo – u miejscowego kowala. Valhalla zaplusowała u mnie także poprzez ograniczenie totalnie niepotrzebnego od Origins orła, który w obecnej odsłonie mało w których sytuacjach jest przydatny. Tak jak już kiedyś wspomniałem, ja użyłem go tylko raz w trakcie prologu – być może przypomniałbym sobie o nim, gdyby Eivor czasami wymawiał jego imię (tak było w przypadku Bayeka i Aleksiosa/Kassandry), lecz nic takiego nie miało miejsca.
No i co najważniejsze – przywrócenie do żywych ukrytego ostrza, które nareszcie działa tak, jak powinno już od Origins. Ubisoft zaoferował nam przemyślaną mini-gierkę, przez której przebrnięcie zawsze równało się z wykonaniem krytycznego ciosu powalającego nawet najbardziej mocarnych (nie bossów!) przeciwników na ziemię. Może i w świecie wikingów brakuje zakapturzonych zabójców, którzy biegaliby po dachach, ale przynajmniej prawidłowe działanie jednego z najważniejszych elementów serii powróciło, i to z jakim przytupem.
Łeb w łeb
Jedynie jedna rzecz przemawia na rzecz Origins – jest to starożytny Egipt, którego – muszę to powiedzieć – projektowali chyba mistrzowie w swojej dziedzinie. Tętnił on życiem na każdym kroku, a jego urok potrafił wcisnąć w fotel. Niestety, ale IX-wieczna Anglia nie ma tego czegoś, czym mogły poszczycić się tereny zwiedzane przez Bayeka i jego żonę o imieniu Aya. Ciężko wypowiedzieć mi się jest natomiast na temat systemu walki, bo akurat w tymże aspekcie Ubisoft nie uczynił żadnych większych zmian. Ale skoro coś działa i mało kto na to narzeka, to po co w to ingerować?
Dajcie znać w sekcji komentarzy, która odsłona z najnowszej trylogii Assassin’s Creed przypadła Wam najbardziej do gustu, a co więcej, weźcie udział w poniższej ankiecie – mam przeczucie, że to właśnie AC: Odyssey będzie cieszył się najmniejszą popularnością. Czy się mylę? Przekonajmy się!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS