Po biegu na 800 metrów rozgrywanym w ramach Halowych Mistrzostw Europy dużo mówiło się nie tylko o sportowych wynikach, ale zamieszaniu związanym z dyskwalifikacją Jakoba Ingebrigstena. Chociaż Norweg jako pierwszy zameldował się na mecie, to w związku z przekroczeniem linii toru swojego biegu początkowo odebrano mu złoto, przyznając pierwsze miejsce Marcinowi Lewandowskiemu. Po proteście Norwegów przywrócono jednak pierwotne wyniki, przez co Polak ostatecznie zakończył zmagania ze srebrem.
Kontrowersje po HME w Toruniu
Jak wyjaśnił Lewandowski w rozmowie z Wprost, ma duży żal do komisji, która zdecydowała o cofnięciu dyskwalifikacji dla Ingebrigstena. Wicemistrz Europy w ramach protestu zamierzał odejść z Komisji Zawodniczej European Athletics. – Na szczęście ochłonąłem i porozmawiałem ze starszymi kolegami. Stwierdziliśmy, że gdybym odszedł, to bym przegrał. Zostanę tam po to, by próbować walczyć z tymi durnymi przepisami – dodał.
Przed laty ofiarą wspomnianych „durnych” przepisów padł sam Lewandowski. W 2014 roku podczas Halowych Mistrzostw Świata w Sopocie przekroczył wewnętrzną granicę toru, przez co po biegu odebrano mu brązowy medal. – To (przekroczenie linii toru – przyp. red) nic nam nie daje. Nie skracamy dystansu, a tak naprawdę nam to przeszkadza, bo wypadamy z rytmu – wyjaśnił podkreślając, że istotne jest eliminowanie tego typu zasad.
Zamieszanie związane z dyskwalifikacją rywala nie zmienia faktu, że niespełna 34-letni reprezentant AZS UMCS Lublin jest zadowolony ze swojego występu. – Po pierwsze, Ingebrigsten jest bardzo mocny w tym roku, prawie pobił rekord świata. Poza tym reszta zawodników jest w tym roku niesamowicie mocna. Utrzymanie się przy takich zawodnikach na drugiej pozycji dało mi wielką satysfakcję – zaznaczył.
Cel: Tokio 2021
Zmagania w Toruniu były jedynie przystankiem przed tym, co czeka nas za kilka miesięcy. – Często podkreślam, że to igrzyska są dla mnie najważniejsze w tym sezonie. Mistrzostwa Europy były dla mnie ważne, bo były organizowane w Polsce. Nie ma się jednak co oszukiwać, cel jest tylko jeden: Tokio 2021 – powiedział Lewandowski.
Dopytywany zawodnik przyznał, że marzy o medalu, ponieważ to jedyny krążek, którego jeszcze nie udało mu się wywalczyć. – Obecną formą i tym, co pokazałem w poprzednich latach udowadniam, że mogę walczyć z czołówką światową, żeby zdobyć medal. To mój cel, ale to tylko sport i już za cztery miesiące okaże się, co z tego wyjdzie – dodał biegacz, który w Japonii wystartuje na 1500 metrów.
Przeniesienie igrzysk nie takie złe
Pandemia koronawirusa pokrzyżowała szyki organizatorom letnich igrzysk, a imprezę ostatecznie przełożono o rok. Lewandowski przyznał, że jest jednym z niewielu sportowców, którzy cieszą się z takiego obrotu spraw. – Dzięki temu mogłem troszkę odpocząć. Jestem zawodnikiem, który nie łapie kontuzji, co jest bardzo dobre. Jednak przez to nigdy nie miałem czasu na odpoczynek – stwierdził. – Poza tym dużo czasu spędziłem w domu, z rodziną. W ciągu 14-letniej kariery nigdy nie miałem tyle czasu dla rodziny – dodał.
Żeby nie było tak kolorowo, wicemistrz Europy dostrzega również problemy pojawiające się w trakcie pandemii. – Nie można było wyjeżdżać za granicę, a jak wiadomo, jestem zawodnikiem który bazuje głównie na treningach wysokogórskich – powiedział. Strzałem w dziesiątce okazało się jednak zgrupowanie w Warszawie, podczas którego Lewandowski razem z Adamem Kszczotem trenował w komorze hiposksyjnej.
Rosną następcy mistrza?
W lutym Lewandowski zdobył tytuł halowego mistrza Polski. „Młode wilczki podgryzają, ale starego lisa musi zaatakować cała wataha, żeby mogło się udać” – podsumował rywalizację na Instagramie. Czy to oznacza, że czuje już oddech konkurencji na plecach? – Młoda konkurencja rośnie, ale to mnie nie martwi – przyznał w rozmowie z Wprost.
Jak dodał utytułowany sportowiec, pojawienie się młodszych zawodników wyzwala wzajemną motywację. – Ja nakręcam młode wilczki do tego, żeby biegały szybciej i ze mną wygrywały. Mnie z kolei napędza to, że są blisko. Dzięki temu wiele zmieniam i bardziej się motywuję, żeby dalej być na czele i wygrywać – stwierdził.
Marcin Lewandowski o końcu kariery
Lewandowski w czerwcu skończy 34 lata, ale nie planuje jeszcze zakończenia kariery. W tym roku skupia się na przygotowaniach do igrzysk, czemu poświęca swoje życie prywatne i rodzinne. – Później dalej będę biegał. nie chcę kończyć kariery tym bardziej, że „noga cały czas się kręci”, ciągle robię nowe rekordy. Ale będę startował troszkę na innych zasadach, poświęcając więcej czasu dla rodziny i przyjaciół – dodał.
Świeżo upieczony wicemistrz Europy niejednokrotnie podkreślał, że po zakończeniu kariery zamierza pozostać aktywny. Planuje spróbować swoich sił w sportach walki, chociaż chce to robić tylko dla przyjemności, nie włączając się do komercyjnej rywalizacji.
– Mam przed sobą też inne cele i wyzwania. To taki paradoks, ponieważ z jednej strony sport to całe moje życie, ale z drugiej strony odliczam dni i godziny do końca kariery, by zacząć kolejny etap. Taki właśnie jestem, ciągle szukam nowych celów i nowych wyzwań – podsumował.
Czytaj też:
Bayern i Chelsea grają dalej! Zakończyły się ostatnie spotkania 1/8 Ligi Mistrzów
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS