Ludzie, jako posiadacze i użytkownicy swoich mózgów, na choroby umysłowe cierpieli od zawsze – niemniej przednowoczesne spojrzenie na to zjawisko różniło się diametralnie od naszego rozumienia choroby umysłu: mógł to być szamański dar, klątwa, mogło być demoniczne opętanie, mogła stać za tym wędrująca macica (stąd wywodzące się ze starożytności pojęcie „histerii”, właściwej jedynie kobietom dolegliwości wywoływanej przez macicę – zachowującą się jak autonomiczne, żywe zwierzę i uciskającą wnętrzności).
Abyśmy mogli rozumieć przysparzające cierpień dysfunkcje umysłu jako uleczalne choroby, sporo musiało się wydarzyć. Oświecenie pozostawiło po sobie mechanicystyczną wizję ludzkiego organizmu i ideę państwa biurokratycznego, które sprawuje uniwersalną kontrolę nad obywatelami, ale też świadczy im rozmaite usługi. Przy okazji znacząco osłabiło wpływy Kościoła, wzmacniając autorytet świeckiej władzy – innymi słowy, egzorcyzmy przestały leczyć. Wiek XIX dodał do tego scjentyzm i eugenikę (rozumianą tu jako wiarę w to, że człowieka można na różne sposoby „poprawiać”) – w rezultacie ukształtowała się potężna, wpływowa i wsparta autorytetem nauki grupa „lekarzy umysłów”. Potem zaś, na przełomie stuleci, zjawił się Zygmunt Freud i wywrócił to wszystko na lewą stronę – wyobrazić sobie świat Zachodu bez (post- i pop-) freudyzmu przenikającego na wskroś jego kulturę jest równie trudno, jak przywołać obraz Europy sprzed narodzin nacjonalizmu.
Bruno Ganz, niezapomniany Hitler z “Upadku”, tym razem w roli Zygmunta Freuda. “Trafikant” w kinach
Zobacz również
Aberracje, tiki, fobie
Potężna monografia „Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy” brytyjsko-kanadyjskiej pisarki i historyczki idei Lisy Appignanesi – urodziła się w Łodzi tuż po wojnie, jest córką dwojga ocalonych z Holocaustu – przygląda się z uwagą tym dwóm stuleciom z okładem, podczas których kształto … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS