A A+ A++

Nie do przyjęcia jest sytuacja, gdy urzędnikiem rządowym jest sędzia nadzorujący rząd.

Istotą trójpodziału władz jest ich działanie obok siebie. Bywa, że ta silniejsza – polityczna – próbuje wejść na terytorium tej słabszej – sądowniczej. Tak dzieje się teraz. W tych manewrach zdarzają się dyskusje, gdzie leży granica wtrącania się przedstawicieli drugiej władzy w sprawy trzeciej. Opisywana przez „Rzeczpospolitą” historia wiceminister Anny Dalkowskiej dobrze to pokazuje. Sędzia, choć świeżo nominowana na sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego, nadal pełni funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, podejmując ważne decyzje. I jest problem, bo zadaniem NSA jest kontrola decyzji władzy państwowej. W ten oto sposób Dalkowska odgrywa podwójną rolę. Z jednej strony sama jest tą władzą jako podsekretarz stanu w ministerstwie, z drugiej zaś ma tę władzę kontrolować jako sędzia. Rzecz nie do przyjęcia.

W 2013 r. w sądownictwie mieliśmy poważny kryzys, kiedy się okazało, że przenosin sędziego w inne miejsce służbowe może dokonać tylko minister, a nie jego zastępca. Powstało wtedy realne ryzyko, że zostaną podważone tysiące wyroków wydanych przez źle przeniesionych. Bałagan, za który był odpowiedzialny ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, po mediacji u prezydenta uporządkowała specjalna uchwała Sądu Najwyższego.

Sprawa wiceminister oczywiście nie ma takiej skali, jednak nierozwiązanie jej może spowodować sytuację bardzo niebezpieczną. Liczba delegacji, a co za tym idzie – wadliwych wyroków, urośnie i z łatwością może być kwestionowana przed sądami.

W 2013 r. sprawę odkręcono, bo nie było silnego konfliktu między władzami, takiego jak obecnie. Dziś fakty przestają mieć znaczenie w toczącym się sporze. Mamy dwa obozy, dwie rzeczywistości, dwa rozumienia zasad prawnych i ustrojowych. A wszystko to z jednej i drugiej strony obudowane systemem ustaw, wyroków, interpretacji i opinii, często znoszących się nawzajem. I chyba nie ma już w Polsce osoby, która za pędzącym konfliktem prawnym nadąża.

W tej sytuacji rację ma ten, kto głośniej krzyczy, zastraszy przeciwnika, jego narracja przebije się w mediach. To on ma rację w sporze prawnym, a ten przenosi się na inne obszary

i jest wykorzystywany w partykularnych interesach.

W środę mecenas związany z sektorem bankowym powiedział, że wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie odwołań od decyzji Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie nominacji do Sądu Najwyższego może mieć wpływ na sprawy frankowi … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJest reakcja rządu na wyrok TSUE. Będzie wniosek do TK
Następny artykułBaleary wywłaszczyły właścicieli 56 domów; przyjmą w nich ubogich