Edyta Górniak w 2020 r. miała świętować 30-lecie pracy artystycznej. W planie była wielka trasa koncertowa i nowa płyta. Los zdecydował jednak za diwę i zesłał nam wszystkim pandemię. Domorosła ekspertka ds. sytuacji na świecie początkowo źle znosiła przymusowy brak zajęć i pozostanie w domu. Mogła co najwyżej wystąpić latem podczas koncertu TVP. Z czasem zaczęła dostrzegać pozytywne skutki tej sytuacji.
Przede wszystkim zwolnienie tempa pracy przysłużyło się zdrowiu gwiazdy. Twierdzi, że jeszcze rok temu lekarze podejrzewali u niej stan przedzawałowy. Gdyby udała się w trasę, mogłoby to się skończyć fatalnie.
Prof. Andrzej Matyja o postawie Edyty Górniak: “Jej wiedza zatrzymała się na poziomie starożytności”
– Pracowałabym pewnie jak wariat. No bo jubileusz zobowiązuje. Przy tym ja byłam już potwornie zmęczona, po koncertach byłam padnięta, rok wcześniej miałam podejrzenie stanu przedzawałowego… Więc mój organizm już bardzo wołał o odpoczynek. Bardzo, bardzo – powiedziała Górniak w trakcie transmisji na żywo na Instagramie.
Dlatego gwiazda zaznacza, że na obecną sytuację można “spojrzeć jak na tragedię, ale można też jak na błogosławieństwo”. Jak widać nadmiar wolnego czasu służy Edycie Górniak, która może teraz rozmyślać nad wieloma istotnymi dla świata zagadnieniami.
– Myślę, że w zeszłym roku, gdyby był normalny czas intensywnych prac, tak jak zawsze, a jeszcze bardziej wzmożonych przez jubileusz, to ja nie wiem, czy bym się nie wykończyła. Pewnie wylądowałabym w jakimś szpitalu. Pod respiratorem. Ta cała sytuacja mi uratowała życie na kilka lat jeszcze – oceniła.
Czyli gdyby nie pandemia to Edyta Górniak wylądowałaby pod respiratorem? Cóż za chichot losu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS