3 tys. zamordowanych czy 400 tys. zmarłych z głodu.
O tym, jak bardzo zakłamano nam historię i jak bardzo to kłamstwo stało się częścią naszej narodowej świadomości, naszej narodowej spuścizny, którą przyjmujemy bez refleksji, świadczyć mogą obchody różnych rocznic, a na teraz udział pana starosty Lonczakaw uczczeniu pamięci ofiar rabacji czy też rzezi galicyjskiej, nad grobem jej ofiar w Tarnowie. Bo właśnie minęło 175 lat od tego zdarzenia.
Jak wyczytałem w Internecie pan starosta mielecki Stanisław Lonczak, na co dzień członek partii chłopskiej(?), czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego, wybrał się do Tarnowa, aby tam uczcić pamięć dwustu pochowanych tam osób, a pewnie też 2 – 3 tysięcy galicyjskich ziemian, zamordowanych w rabacji galicyjskiej, czyli tak naprawdę w powstaniu/buncie chłopów galicyjskich. Prócz ziemian zginęło także trochę urzędników dworskich i pewna liczba księży. A żeby było ciekawiej, ani jeden Żyd czy Niemiec.
Być może obrazi się na mnie pan Starosta tym przywołaniem jego nazwiska w takim kontekście i wykorzystaniem jego wizyty w Tarnowie, do analizy pewnych naszych społecznych postaw, często mylnie zwanych patriotycznymi. Bo powie ktoś, że nie ma przecież nic złego, gdy się uczci pamięć pomordowanych. Nawet wtedy, a może szczególnie wtedy, gdy czyni to potomek chłopów galicyjskich (bo zakładam, że pan Starosta podobnie jak i ja i 90% społeczeństwa, ma przodków chłopów, zwanych przez ofiary rabacji, przez polską szlachtę, chamami) .
Odpowiem wtedy: nie ma w tym nic złego, nawet należy to czynić. Pod warunkiem jednak, że równolegle będzie się pamiętało i czciło pamięć ofiar największej klęski głodu, jaka nawiedziła ziemie polskie, a Galicję w szczególności, i odda hołd pamięci 400 tysięcy chłopów galicyjskich zmarłych z głodu w latach 1846 – 1848.
Zmarłych w dużej mierze z powodu panujących w Galicji stosunków społecznych, które były i przyczyną rzezi galicyjskiej, i w jakimś stopniu pogłębiły tę gigantyczną klęskę głodu,. A istniejące wtedy stosunki społeczne, na wpół niewolnicze dla chłopów, to dziedzictwo Polski szlacheckiej.
Tyle tylko, że dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że za rok czy dwa żadnych obchodów tej gigantycznej katastrofy społecznej nie będzie. Bo nigdy do tej pory nie było, bo wyparliśmy ją skutecznie ze społecznej świadomości. Uczyniła to także chłopska partia, jaką jest PSL.
A była to klęska głodu na miarę tej irlandzkiej, zresztą spowodowanej jak i galicyjska także zarazą ziemniaczaną, czy tej na Ukrainie w latach 30 XX wieku, zachowując proporcje. Mimo tego panuje milczenie. Milczenie historyków polskich, dla których dzieje Polski to dzieje szlachty polskiej, milczenie polityków, jak wszyscy wychowanych na Trylogii i tym podobnych baśniach.
I jest tak, że my, w większości potomkowie chłopów ziem polskich (bo przecież nie chłopów polskich), czcimy pamięć ciemiężycieli naszych przodków, przez tych naszych przodków w desperacji pomordowanych, a nie pamiętamy, nie czcimy pamięci chłopów galicyjskich tak zdesperowanych głodem, że dopuszczających się kanibalizmu. Nie mówiąc o jedzeniu trawy, korzeni, perzu, pokrzyw, byle czego, co zapełniało żołądek.
A jeśli ktoś powie, że teraz chłopską partią jest PiS, to tym bardziej nie może liczyć na pamięć o tej części historii, która dotyczy polskich niewolników, chłopów z polskich ziem. Dla PiS u liczą się tylko bohaterskie dokonanie szlachty polskiej. Czyli Polaków. Bo chłopi z ziem polskich Polakami nie byli. Chłopi byli chamami, jak w Trylogii Sienkiewicza, której szlacheckich bohaterów dano potomkom chamów do czczenia i skutecznie udało się to przez lata uczynić. Dzisiaj prawie każdy potomek pańszczyźnianego chama identyfikuje się ze szlachcicem Wołodyjowskim, Kmicicem czy nawet, Boże wybacz, Zagłobą. A nie ze swoim przodkiem, niewolnikiem.
I trudno się dziwić, że chłopi w Galicji kochali cesarzową Marię Teresę czy cesarza Józefa II, którzy jako pierwsi zmniejszyli im ciężary pańszczyźniane, którzy dali im urzędników, ograniczających okrutną samowolę ziemian, czyli szlachciców, czyli Polaków, którym to obcym przecież władcom i ich urzędnikom wierzyli, a nie wierzyli w agitacje szlacheckich organizatorów kolejnego, najgłupszego w dziejach, powstania krakowskiego.
Żeby na robić streszczeń, przytoczę za Wikipedią.
Zastąpienie prawa polskiego austriackim doprowadziło w Galicji do ograniczenia przywilejów szlachty i pewnej poprawy położenia chłopów. (…) Chłopi, którzy byli do tej pory (w I RP – dopisek mój) wykorzystywani i oszukiwani przez szlachtę, w cesarskich urzędnikach, zawsze chętnie wysłuchujących ich skarg, zaczęli upatrywać prawdziwych obrońców. Przychodzące na wieś za pośrednictwem urzędników cesarskie rozporządzenia przekonywały, że najjaśniejszy pan pamięta o swych chłopskich poddanych. Chłopi rozumieli także, że na świecie jest ktoś ważniejszy niż właściciel wsi.
I choć było lepiej, to było bardzo źle.
W XIX wieku stosunki pomiędzy szlachtą a poddanymi ulegały narastającemu napięciu (co szczególnie uwidoczniło się w Galicji) z powodu bezwzględnego egzekwowania powinności feudalnych, przede wszystkim pańszczyzny. Pomimo że obowiązujące prawo nie zezwalało już szlachcie na bicie chłopa, a jedynie na jego uwięzienie, szlachta nie zwracała na to uwagi i często chłosta kończyła się nawet śmiercią poddanego, a skutki kary zależały jedynie od siły i sadyzmu bijącego (np. ekonoma). Podobnego traktowania ze strony szlachty doznał także Jakub Szela. Po uwięzieniu w kajdanach w końcu grudnia został zaprowadzony na nabożeństwo do kościoła. Stanie na mrozie przed świątynią zakończyło się groźnymi odmrożeniami. Chłopi zmuszani byli do odrabiania pańszczyzny na gruntach dominikalnych, sięgającej 3 dni w tygodniu. Ponadto podlegali pod jurysdykcję pańską w większości spraw, a jedynie w najcięższych mogli odwoływać się do sądów państwowych. Ciążyło też na nich wiele powinności i ograniczeń, m.in. wciąż istniejące bariery uniemożliwiające opuszczenie wsi.
No i teraz czcimy – nie tylko PSL, my wszyscy – pamięć tych, którzy naszym przodkom gotowali na ziemi piekło.
Tak jak co roku czcimy rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, który to akt prawny nadal niewolników pozostawiał niewolnikami. I jeszcze mówimy, jak bardzo był ten akt prawny postępowy. I wierzymy w to wielkie oszustwo.
Czas najwyższy na nowo zrewidować nasz ogląd dziejów. Nasz, chłopski. Bo tak naprawdę historia Polski dla polskiego chłopa zaczyna się w momencie stania się człowiekiem wolnym, a może nawet później.
Pierwsza wojna chłopa polskiego to wojna z bolszewikami. Wszystkie wcześniejsze powstania, wojny, szarże husarskie, bitwy, cała historia, którą daje się nam za własną, jest historią 10 % narodu żyjącego na ziemiach polskich, zwanych wtedy Polakami, czyli szlachty polskiej.
Tę szlachecką historię Polski potomek polskiego chama może traktować tak, jak traktuje historię Europy, Egiptu czy Grecji, jako część historii powszechnej, nie identyfikując się z nią uczuciowo.
Niedługo nadejdzie czas, gdy to, co piszę, a co dzisiaj odbierane jest jak bluźnierstwo, jak plucie na polską tradycję, na polskie dzieje, uzyska zrozumienie i akceptację i inaczej zacznie się nasze dzieci uczyć naszych dziejów. Ich dziejów.
Wielki głód w Galicji. Umarło 10% ludności, matki pożerały własne dzieci
Andrzej Talarek
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS