A A+ A++

Celon Pharma, Ryvu, OncoArendi, Pure Biologics, a już niebawem Captor Therapeutics. Stale rośnie giełdowa rodzina biotechnologicznych spółek, które odkrywają nowe leki. Daleko jej jeszcze do wielkiego klanu producentów gier wideo, ale to biznes o znacznie wyższym progu wejścia, zarówno pod względem zasobu wiedzy, jak i potrzebnych pieniędzy. Niemniej widać, że krok po kroku realizuje się złożona na łamach „Forbesa” zapowiedź Macieja Wieczorka, założyciela Celon Pharmy, że polska biotechnologia zmierza do światowej czołówki. A najmłodszy w tej rodzinie, bo zaledwie czteroletni Captor – oznacza nie tylko zmianę ilościową, ale także jakościową.

Podobnie jak inni, także on skupił się na szukaniu leku na raka, ale podczas gdy jego poprzednicy w większości stawiają na tzw. inhibitory, które mają za zadanie powstrzymywać komórki nowotworowe, Captor sięgnął po broń cięższego kalibru, tzw. technologię celowanej degradacji białek (TPD), która ma je całkiem eliminować. To bardzo nowatorska metoda, którą zajęło się nie więcej niż tuzin biotechnologicznych spółek na całym świecie. Captor też jest w tym gronie.

Pokonać raka

– Chodzi przede wszystkim o to, że leki klasyczne blokują aktywność białek chorobotwórczych i stąd muszą być stale dostarczane do organizmu, i to we względnie dużych stężeniach. Podejście TPD oparte jest na katalitycznym mechanizmie usuwania białek i stąd jedna cząsteczka leku może usuwać wiele cząsteczek białka chorobotwórczego, dzięki czemu jego działanie jest istotnie dłuższe. To kluczowe przewagi nad tradycyjnie stosowanymi terapiami – mówi Michał Walczak, współzałożyciel i spiritus movens całego przedsięwzięcia.

– Technologia degraderów jest dziś jednym z ciekawszych obszarów biologii. Firmy takie jak Arvinas, C4, Monte Rosa Therapeutics czy Kymera mają ciekawe doświadczenia w tym obszarze – mówi Paweł Przwięźlikowski, prezes Ryvu, zastrzega jednak, że za mało wie o projektach Captora, aby móc je oceniać.

Michał Walczak, założyciel firmy, kształcił się zarówno w Europie, jak i za oceanem, a doktorat zrobił w prestiżowym Eidgenössische Technische Hochschule (ETH) w Zurychu. To tam zaczął prace nad biofizyką białek, które stoją u podstaw stworzenia Captora. W Szwajcarii podjął też pracę w Instytucie Friedricha Mieschera, blisko współpracującym z Novartisem.

– W Szwajcarii miałem okazję pracować w środowisku, w którym dosyć powszechne było zakładanie start-upów, i pierwsze pomysły o prowadzeniu firmy powstały w tamtym czasie – tłumaczy Walczak.

Latem 2017 roku opuścił Instytut Friedricha Mieschera, aby wrócić do Wrocławia i niedługo później zacząć już rozkręcać Captora. W Szwajcarii zdobył jednak nie tylko wiedzę i biznesowe obycie, ale też wspólnika. Dołączył do niego Sylvain Cottens – jako globalny szef jednego z centrów badawczych Novartisa (Center for Proteomic Chemistry) miał już na koncie rozwój kilku udanych leków.

Captor w branży biotechnologicznej

Choć Captor jest juniorem w lokalnej branży biotechnologicznej, o dekadę młodszym od pionierów badań, takich jak Ryvu (dawniej Selvita), to stara się przegonić starszych. W przeciwieństwie do szefów pozostałych biotechów, Michał Walczak, prezentując swoją firmę, nie zaczyna jednak od tabelki z projektami poszczególnych leków z opisem ich specyfiki, aktualnego etapu prac i potencjalnym zastosowaniem terapeutycznym. Zamiast tego mówi o stworzonej w Captorze platformie technologicznej, która stała się podstawą działania firmy.

– Nie jest łatwo wyjaśnić, na czym polega działanie takiej platformy, ale opisowo mówiąc, to interdyscyplinarny zbiór wiedzy i narzędzi, tj. testów biologicznych i chemicznych. Połączone tworzą pewne know-how, bazę technologiczną, która systematycznie pozwala typować nowych kandydatów na leki – tłumaczy Walczak, który swoją wiedzę zmaterializowaną w postaci platformy wykorzystuje we współpracy z innym biotechami. Dlatego odwrócił kolejność zdarzeń, jeśli chodzi o pozyskiwanie branżowych partnerów. Regułą jest, że młode spółki pracujące nad swoimi lekami szukają pomocy dużych firm farmaceutycznych, które na pewnym etapie zaczynają wspierać i współfinansować ich badania, w zamian za to uczestniczą w potencjalnym sukcesie. Tymczasem Captor zaczął od tego, że swoją platformą wspiera innych i sam stał się partnerem, który może liczyć na podział łupów, jeśli potencjalny lek odniesie rynkowy sukces.

Tak jest w przypadku japońsko-brytyjskiej firmy Sosei Heptares. Jej s … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWege Siostry. Przepis na biznes bez mleka
Następny artykułProblemy z otwarciem Piątej Fali. Jak powinny działać baseny podczas pandemii?