“ Nie chciałam o tym opowiadać, ale jeśli to pomoże choć jednej osobie to warto…” – zaczyna swój wpis Anna Wendzikowka. Pod zdjęciem z malutką Antosią jest napisane, że widać na nim młodą mamę bez filtra, która jest “zmęczona, niewyspana i nieszczęśliwa”. “Nie miała depresji poporodowej, ale miała depresję. Mniejsza o powody, one są bez znaczenia dla sensu historii… To był trudny czas, nawet dziecko nie dawało poczucia, że jest jakikolwiek sens we wstawaniu rano z łóżka…” – czytamy.
Wendzikowska dodaje, że te miesiące, gdy chorowała, były mroczne i nie sądziła, że kiedykolwiek coś się zmieni. Nic nie miało dla niej sensu. Dziennikarce pomogli przyjaciele i odpowiednio dobrane leki. “Wyszła z tego silniejsza i bardziej świadoma… Po drugiej stronie było światło i bardzo, bardzo dużo sensu” – zaznacza mama Kornelki i Tosi.
Dalej podkreśla, że depresja jest straszną chorobą i to przez nią wszystko widzi się w ciemnych barwach. – To nie jest prawda. Depresja zabrała mi w zeszłym roku bardzo ważną dla mnie osobę. Nie wahajcie się prosić o pomoc. To żadna ujma! Prawdziwa siła nie boi się pokazać słabości – zapewnia 39-latka.
Można tylko się domyślać, co wpędziło dziennikarkę w chorobę. Nie ukrywała, że krótko po narodzinach córki, odszedł od niej partner Jan Bazyl. Po kilku miesiącach para dała sobie kolejną szansę. Niestety, jakiś czas temu Wendzikowska poinformowała, że im nie wyszło i znów jest sama. Postawiła na siebie i dzieci. Dziś wydaje się spokojna i szczęśliwa.
Hartwich nie wierzy w obietnice rządu. “Niepełnosprawni otrzymują głodowe renty”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS