A A+ A++

Kiedy ktoś cię zrani, do uszkodzonej tkanki napływają płytki krwi i szybko krzepną, zasklepiając przerwane naczynia. Leukocyty pochłaniają zniszczone oraz martwe komórki wraz z bakteriami tudzież innymi patogenami. Rozpoczyna się odkładanie kolagenu, ziarninowanie, kurczenie, powstają nowe komórki. Dzięki wzmożonej pracy układu immunologicznego rana się goi.

Miejsca wstydliwe

Podobnie działo się, gdy Trump przestał ukrywać tendencje do autorytaryzmu. Miliony Amerykanów zasiliły „ruch oporu”. Były wśród nich osoby zaangażowane wcześniej w działalność polityczną i zupełni nowicjusze przerażeni jawnymi zamachami prezydenta na demokrację. Zarówno lewica jak prawica uświadomiły sobie, że mamy do czynienia ze zjawiskiem znacznie groźniejszym, niż rutynowa korupcja, której niestety wszyscy w mniejszym lub większym stopniu oczekują przy każdej zmianie władzy.

Społeczeństwo też ma układ odpornościowy. Reperować szkody – zamiast leukocytów – ruszyli obywatele. Im gorzej szkodził Trump, tym lepiej radzili sobie aktywiści. Ostatecznie odsunęliśmy od władzy domorosłego dyktatora i przywróciliśmy ustrojowy ład. Co dalej? Czas wrócić do życia, jakie prowadziliśmy przed Trumpem? Zaszyć się w prywatności i zostawić wolną rękę politykom, których poczynania niezbyt nas interesują? Chyba nie.

Właśnie polityczna obojętność i nieznajomość mechanizmów funkcjonowania państwa sprawiły, że nowojorski biznesmen przekonał do siebie tak wielu mieszkańców USA. Nie da się wrócić do przeszłości jak gdyby nigdy nic. Kto mógł przypuszczać, że sprawnie funkcjonująca przez 230 lat demokracja okaże się niezwykle krucha – jeden człowiek zdoła zagrozić całemu konstytucyjnemu porządkowi, przywołać wszystkie najgorsze demony, które czaiły się na obrzeżach życia publicznego.

Cóż, przestały się czaić i swobodnie hulają. Trump nie tylko nas zranił, ale także pokazał, jacy naprawdę jesteśmy, obnażył miejsca wstydliwe. Amerykanów czeka zadanie trudniejsze, niż posprzątanie po szkodniku. Musimy stawić czoła erozji wartości, która ruszyła 40 lat temu, gdy społeczny solidaryzm popękał i zarysowały się pierwsze oznaki wojny na górze.

Za rządów poprzedniego prezydenta miliony ludzi zdały sobie sprawę ze zjawisk, które wcześniej ich nie obchodziły. Zinstytucjonalizowanej niesprawiedliwości. Potęgi demagogii. Hipokryzji rządzących. Cynizmu polityków udających obrońców dobra powszechnego, a w rzeczywistości sprzedających otrzymane z nadania elektoratu wpływy tej grupie nacisku, która zapłaci najwięcej.

Zobacz też: Capo di tutti capi. Donald Trump przez dekady utrzymywał kontakty z gangsterami

Zmieniliśmy się jako ludzie i kraj, niekoniecznie na gorsze. Trudno orzec, co wyniknie z czteroletniego chaosu rządów Trumpa i ogólnokrajowej kwarantanny wywołanej pandemią. Ale żadne społeczeństwo, po doświadczeniu równie silnych wstrząsów, nie zaakceptowało status quo ante. Nowy prezydent prowadził kampanię wyborczą pod hasłem „Odbudujmy lepiej”. Wiemy, że jest przywódcą racjonalnym, odpowiedzialnym i dojrzałym.

Z jednymi decyzjami Joe Bidena możemy się zgadzać, z innymi – nie, ale optymizmem napawa sam fakt, że publiczna debata znów stała się możliwa. Obecny lokator Białego Domu nie napuszcza fanatyków na każdego, kto ośmieli się mieć inne zdanie. Nie niszczy przeciwników metodami internetowych trolli i szkolnych chuliganów. Demokracja to nieustanny dialog między przeciwstawnymi siłami politycznymi i zarazem – między władzą a narodem.

Wykorzystać własną siłę

Umieliśmy wymienić przywódcę, teraz powinniśmy przedefiniować siebie samych. Bycie obywatelem nie może dłużej oznaczać biernej akceptacji cudzych decyzji. Każdy Amerykanin ma prawo zmieniać polityczną rzeczywistość. Śledzić posiedzenia rady miejskiej, czytać lokalną prasę, zakładać własne organizacje, protestować, startować w wyborach do władz wszystkich szczebli.

Nie zmarnujmy szansy na podtrzymanie i rozwinięcie obywatelskiej aktywności wzbudzonej poczynaniami Trumpa. Przyjaźnię się z małżeństwem, które podczas trzęsienia ziemi straciło dom. Kiedy zadzwoniłam, by wyrazić współczucie i zaoferować pomoc, ku swemu zdumieniu usłyszałam, że są zadowoleni. Od dawna planowali zasadnicze przeróbki, ale brakowało im motywacji.

Obaliliśmy Trumpa, poczuliśmy własną siłę, więc warto ją wykorzystać, „odbudowując lepiej”. Możemy nie tylko krytykować, ale również usunąć wady systemu. Odtruć żywność, rolnictwo i środowisko naturalne. Zreformować policję oraz system wymiaru sprawiedliwości. Zlikwidować instytucjonalne przeżytki rasizmu. Dopasować programy szkolne do wyzwań rewolucji technologicznej. Zapewnić wszystkim Amerykanom opiekę medyczną. Zapobiec katastrofie klimatycznej.

Czytaj także: Szturm na Kapitol. Jak wyglądał minuta po minucie?

Prezydentura Trumpa sprawiła, że nawet liderzy biznesu zaczęli weryfikować strategie, lansując ideę korporacyjnego poczucia odpowiedzialności. Prawie 200 dyrektorów i prezesów największych amerykańskich firm zrzeszonych w Business Roundtable ogłosiło, że poza robieniem pieniędzy, obowiązkiem przedsiębiorcy jest dbałość o klienta, inwestowanie w pracowników, uczciwość wobec dostawców, wspieranie lokalnych społeczności.

Według profesor ekonomii z Harvardu Rebecki M. Henderson podwładni darzą większym zaufaniem szefów, którzy podejmują inicjatywy społecznie pożyteczne. Nawet jeśli oznaczają niewielki spadek zysku, to przyciągają najzdolniejszych kandydatów na rynku pracy, zaś lojalność kadr stanowi walor, który trudno przecenić. Wymiernie zwiększa produktywność i średnią długość stażu.

Badania firmy konsultingowej Korn Ferry wskazują, że jedna trzecia profesjonalistów za najważniejsze kryterium oceny pracodawców uważa „misję i korporacyjną etykę”. Aktywną rolę w zmianach na lepsze pragnie odgrywać ponad połowa studentów – przyczyniać się do likwidacji niesprawiedliwości, budować dobrobyt wszystkich, uwzględniając konieczność ochrony środowiska.

Otworem stanęła przed nami droga ku realizacji moralnych i materialnych celów całej ludzkości, zamiast ulegania dyktatowi bezdusznej ekonomii. Trump odszedł i nie wróci, jednak zasłużony odpoczynek nie może oznaczać letargu. Musimy zachować przytomność umysłu, by skorzystać z wyjątkowych okoliczności, które stworzyła historia. Jean Paul Sartre powiedział „Nie żyjemy w pięknych czasach, ale są nasze”. I możemy sprawić, że staną się piękne.

Marianne Williamson jest działaczką charytatywną, założycielką fundacji Project Angel Food i Peace Alliance, autorką 13 bestsellerowych książek o samopomocy.

Tłumaczenie Piotr Milewski.

Czytaj więcej: Timothy Snyder: „Sympatia PiS do Trumpa była absurdalna. Tak uważa każdy zagraniczny obserwator, który czuje sympatię do Polski”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułResident Evil 2 i 3 to nie do końca udane remaki
Następny artykułUkradł u nas, przesłuchali go na drugim końcu Polski. Oskarżony twierdzi, że… po prostu znalazł