A A+ A++

We wtorek białoruska milicja dokonała przeszukań u kilkudziesięciu dziennikarzy i obrońców praw człowieka. Do Alesia Burakowa seniora, którego wtedy nie było w domu, funkcjonariusze przyszli w czwartek.

Na Białorusi rewizje u dziennikarzy i obrońców praw człowieka

„Otwierać, milicja!”, takie słowa w czwartek usłyszał mohylewski dziennikarz i aktywista organizacji broniącej praw człowieka Wiasna. Przeszukania dokonywali trzej funkcjonariusze Głównego Wydziału ds. Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją. Formacji szczególnie aktywnej w rozpraszaniu powyborczych protestów i prześladowaniu zwolenników opozycji.

Dziennikarz zastał w swoim mieszkaniu pobojowisko. Zdj. Belsat.eu.

– By zabrać jedną małą paczkę rzeczy, przewrócili całe moje mieszkanie. Przejrzeli wszystkie półki, tapicerkę fotela i sofy, poduszki. Ostatecznie jednak zabrano mi tylko laptopa, dyktafon, telefon i trzy pendrive’y – mówi Aleś Burakou o przebiegu przeszukania.

Dziennikarz twierdzi, że nie miał niczego zakazanego, a wszystkie jego działania są jawne i publiczne. Poszukiwania w jego mieszkaniu trwały 1,5 godziny. Wszystkie jego dokumenty zostały sprawdzone i rozrzucone po podłodze. Jednak milicjanci zabrali jedynie biuletyn Białoruskiej Socjaldemokratycznej Partii „Haramada”. Milicja nie skonfiskowała pieniędzy, gdy Burakou pokazał swoje konto walutowe, na które oficjalnie otrzymuje honoraria z zagranicy.

Milicjanci porozrzucali rzeczy po całym mieszkaniu. W toalecie zdjęli kratkę nawet kratkę z otworu wentylacyjnego, w łazience wyjęli pościel z pralki, wysypali herbatę w kuchni. Przeszukali nawet słoik z dżemem, odsunęli lodówkę, przetrząsnęli kosz na śmieci.

– Wiedzieli dokładnie, kim jestem i co robię. Wystarczyło, że wzięli po prostu laptopa i telefon, po co mieli przeglądać wszystkie rzeczy i rozrzucać po mieszkaniu? Czy ich celem był taki pogrom? Wszyscy rozumieją, że poszukują dowodów na podstawie art. 342 Kodeksu Karnego (organizacja zamieszek – belsat.eu), ale po prostu nie mogą ich znaleźć. Nawiasem mówiąc, powiedzieli mi, że protestują tysiące, ale steruje nimi tylko kilkadziesiąt osób. Dlatego szukają tych kilku „władców marionetek” – wyjaśnił Burakou.

16 lutego w Mohylewie milicja przeszukała mieszkania aktywistów organizacji broniącej prawa człowieka Wiasna i biuro organizacji. Gdy nie zastali w domu Burakina, ruszyli do jego rodziców, którym skonfiskowali laptopa, telefon oraz wycinki niezależnej gazety Narodaja Wola.

Efekt przeszukania mieszkania mohylewskiego obrońcy praw człowieka i dziennikarza Alesia Burakowa. Zdj. Belsat.eu:

IMG_20210218_193809_369IMG_20210218_193812_092

W środę milicja w całym kraju dokonała rewizji u co najmniej 40 osób. Przeszukano też biura Wiasny, Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ), a także mieszkania aktywistów i dziennikarzy. Funkcjonariusze przyszli też do współpracującej z Biełsatem homelskiej korespondentki Łarysy Szczyrakowej.

Przeszukanie odbyło w sprawie o „organizację zamieszek” i nielegalnego finansowania protestów. W swoim komunikacie milicja poinformowała, że w mieszkaniach znaleziono m.in. literaturę „propagująca wartości LGBT” i przedmiot „podobny do pistoletu”

Przedmiot „podobny do pistoletu” i literatura LGBT. Czego szukało MSW podczas wczorajszych nalotów w Mińsku?

Wolha Wasiliewa, jb/belsat.eu

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAlert dla całego województwa! Marznący deszcz i gołoledź.
Następny artykułZmarł wybitny historyk sztuki prof. Wiesław Juszczak