A A+ A++
Publicystyka 24 listopada 2019, 10:45

autor: Julia Dragović

Słodkie kotki, dzikie bajki, socmoderna i RPG-i.

Kafejki internetowe wciąż żyją, mają się dobrze i przyciągają bardzo specyficznych klientów. Wiem o tym, bo pracuję w jednej z nich.

Dla wielu z Was może być to szokująca informacja, ale kafejki internetowe istnieją nadal i mają się całkiem dobrze. A przynajmniej część z nich: te, które rozszerzyły swój zakres działalności albo – nadążając za zmianami rynku – dokonały tzw. rebrandingu. Pierwsze z nich to obecnie punkty ksero (szczególnie sensowne w miastach uniwersyteckich), drugie – miejsca, w których można też grać w gry. Pracowałam w obu. Z wiadomych względów tekst będzie dotyczyć jednak wyłącznie punktu gamingowego. No bo kto by chciał czytać artykuł o bindowaniu?

I pewnie, mogłabym napisać, że „zatrudniłam się w kafejce, żeby przez dwa miesiące badać umysły klientów tego przedziwnego przybytku”, rzeczywistość jest jednak bardziej prozaiczna – spędzam w niej średnio 32 godziny tygodniowo, żeby mieć co jeść. Chociaż to prawdopodobnie nie potrwa długo, bo kiedy mój szef to przeczyta, najpewniej wylecę z pracy, a współpracownicy usuną mnie z Fejsbuka za naruszenie intymności i miru… O klientach nie wspominając.

Trzeba jednak przyznać, że miejsce, w którym pracuję, wytworzyło swój mikroklimat. Nie wiem, czy niepowtarzalny – nie ukrywam, że to jedyna gamingowa kafejka, w której stanęła ma stopa (o ile dobrze pamiętam). Rodzaj usług, klientela, lokalizacja i wszelkie okoliczności dodatkowe wpłynęły na wykształcenie się pewnych grup osobliwości w formie ludzkiej. Specyficznych, wyjątkowych, bywa, że zaskakujących, czasem niepokojących lub po prostu piekielnie irytujących. I właśnie o nich będzie ten tekst.

Przed Wami siedem typów klientów, których spotkacie w kafejce internetowej w XXI wieku.

GWOLI ŚCISŁOŚCI

Czuję się zobowiązana wyjaśnić, że wszystkie osoby lub grupy (poza jedną, domyślicie się którą), jakie tu opisuję, darzę szacunkiem i ogólnie pojętą sympatią (z reguły też empatią). Jeśli zatem komuś z czytających i/lub komentujących przyjdzie do głowy myśl „co to w ogóle za tekst, stereotypowy nerd, uzależniony, ależ ona nietolerancyjna, ależ ona taka i owaka, jawny atak na społeczność”, spieszę wyjaśnić: nie. Nic w tym tekście nie ma negatywnego zabarwienia, nie kierują mną żadne złe intencje, a jedynie chęć podzielenia się obserwacjami.

Bajerant-kombinator

Pani da, pani pożyczy, pani, no przecież oddam.

Śmiem twierdzić, że każdy, kto pracował w usługach, trafił przynajmniej raz na bajeranta. Ba, trafił pewnie na większość grup, które tu opisuję. W mniej lub bardziej zbliżonej formie. Mój BK jest przy okazji stałym klientem. Reszta osobników z tej grupy może co najwyżej czyścić mu buty. To prawdziwy samiec alfa tej watahy. Perfect specimen. Zacznijmy od tego, jak go zidentyfikować.

Cechy osobnicze bajeranta-kombinatora? Cała paleta wiecznie sztucznych emocji: raz szeroki uśmiech typu „no jak to, ostatni raz na kredyt, przecież to nie problem”, raz oburzenie połączone z fochem „jeny, przecież zawsze oddaję; pracuję tu obok, oddam w poniedziałek, obiecuję, no”. Nieustanne łamanie umów i kłamstewka. „No wiem, że wisiałem pani pieniądze za ostatni raz, ale ja wtedy położyłem je na ladzie, jak pani nie było. Nie było żadnych pieniędzy? Widocznie ktoś ukradł. Nie odchodziła pani od lady? No to ja już nie wiem”. Wieczne prośby o przysługi, na których korzystnie wychodzi tylko jedna strona (wiadomo która): to pożyczyć i nie oddać, tu zadzwonić, tamto przechować na czas nieokreślony. „A nie ma pani tego? A tamtego? Tylko na chwilkę mi pani przedłuży czas, no proszę, no”.

Kombinuje nieustannie, nadrabiając braki bajerką. Działa instynktownie, a nie racjonalnie. W sytuacjach potencjalnie problematycznych nagina zasady, zamiast się im poddać. A po nagięciu zasad gnie i rzeczywistość. Nie bacząc na konsekwencje.

Bajerant-kombinator po prostu chce przetrwać. A jeśli przy okazji hardcore’owo skomplikuje sobie życie (dostanie np. dożywotniego bana na wstęp) – trudno. Będzie brnąć dalej. Jego modus operandi można opisać jako „zwierzę w popłochu”. Albo – momentami – „po trupach do celu”.

Bajerant-kombinator jest osobnikiem głośnym, łamiącym wszelkie normy społeczne, w obejściu nieuprzejmym i wulgarnym. Nie stroni od używek i sytuacji konfliktowych. Przyparty jednak do muru – pokornieje. Zawsze widać, kiedy przychodzi po wypłacie. Dumny, wyprostowany, cały bojowy i gotowy. W dłoni dzierży banknoty, chętny finansować kolejne godziny kafejki swoim znajomym. „Wejdziesz, jak oddasz zaległości” – mówię i zawsze płaci…

…Zużywając na to całą wypłatę – i cykl znów zatacza koło.

TO MOŻECIE BYĆ WY

Jeśli rozpoznajecie w tym opisie siebie, pamiętajcie: w usługach nie pracują idioci. Jeśli są kompetentnymi sprzedawcami, nie dadzą po sobie poznać, że przejrzeli Was na wylot, ale zdanie sobie wyrobią i w końcu się skończy. Wiedzcie, że oni wiedzą.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułALICE – detektor do badań początków Wszechświata. Cięższy od wieży Eiffela
Następny artykułAdam Strycharczuk doprowadza do łez jako Violetta Villas!