Podczas wizyty na jednej z duńskich ferm norek premier Danii Mette Frederiksen nie kryła łez. W drugiej połowie listopada 2020 roku w tym kraju trwała wielka rzeź tych zwierząt futerkowych. Pod koniec października wirusolodzy odkryli bowiem, że wirus SARS-CoV-2 może zakażać norki, które w zatłoczonych klatkach przekazują go sobie błyskawicznie.
Na tym nie koniec – w pewnym momencie wirus zmutował w organizmach norek i ponownie przeskoczył na ludzi, zakażając kilkaset osób. Gdyby rozprzestrzenianie się mutacji nie zostało powstrzymane, możliwe, że całą pracę nad szczepionką – która w listopadzie byłaby już w zaawansowanej fazie – trzeba by zaczynać od początku. Stąd właśnie dramatyczna decyzja duńskiego rządu – wszystkie norki trzeba wybić. Hodowcy musieli uśmiercić dziesięć milionów tych zwierząt, a cała akcja stała się powodem głębokiego kryzysu politycznego w Danii.
Jednocześnie ta sytuacja pokazała światu jasno, że takie zagrożenia są wynikiem naszego gigantycznego apetytu na futra, mięso i produkty odzwierzęce. Życie w cieniu pojawiających się niemal co roku śmiercionośnych wirusów to także efekt degradacji środowiska i klimatu wywołanych przez człowieka. – Zwiększający się kontakt między ludźmi i dzikimi zwierzętami, gdy środowisko naturalne jest naruszane lub niszczone, oraz ze zwierzętami hodowlanymi przemysłowo może skutkować wyższym ryzykiem rozprzestrzeniania się nowych chorób zakaźnych – ostrzega dr Reyes Tirado z Greenpeace Research Laboratory na University of Exeter w Wielkiej Brytanii. I jak twierdzi wielu naukowców, zagrożenie to nie minie, dopóki nie ograniczymy destrukcyjnego wpływu na środowisko, nie zmienimy stylu produkcji i konsumpcji mięsa.
Prezenty od dzikich zwierząt
Kto był tak zwanym pacjentem 0 i gdzie ten kontakt nastąpił w przypadku SARS-CoV-2, do dzisiaj nie wiadomo. Jedno nie ulega wątpliwości – przeniknął on do ludzkiego organizmu po bliskim kontakcie z dzikim zwierzęciem i stało się to gdzieś w prowincji Hubei w Chinach, w jednym z najgęściej zaludnionych regionów świata. – Jako nośnik wirusa SARS-CoV-2 bierzemy pod uwagę dwa zwierzęta – łuskowca oraz nietoperza – mówi dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Łuski łuskowca są w medycynie chińskiej tradycyjnym środkiem na potencję i choroby nowotworowe, więc choć zwierzę jest pod ochroną, wciąż jest nielegalnie zabijane – opowiada dr hab. Dzieciątkowski. Innym podejrzanym w rozprzestrzenieniu koronawirusa są nietoperze. Również w tym przypadku musiało dojść do bliskiego kontaktu człowieka z tym dzikim drapieżnikiem – podczas jego konsumpcji (nietoperze są przysmakiem kuchni chińskiej) albo z mięsem zakażonego przez nietoperze zwierzęcia, które potem trafiło na tradycyjny targ mięsny w Wuhan.
Niestety, to właśnie konsumpcja dzikich zwierząt jest jednym z najbardziej zagrażających wybuchem epidemii zachowań człowieka. Dowiedli tego wietnamscy naukowcy z Uniwersytetu Handlu Zagranicznego w Ho Chi Minh wspólnie z badaczami z Wildlife Conservation Society (WCS) w Nowym Jorku, którzy prześledzili rynek handlu szczurami polnymi i stopień zakażenia tych zwierząt koronawirusem na każdym etapie łańcucha dostaw. Łańcuch ten – podobnie jak łańcuch dostaw nietoperzy w Chinach – zazwyczaj ma trzy stopnie. Pierwszy to łapanie przez handlarzy dzikich zwierząt, drugi – sprzedaż szczurów na targu, a trzeci to przyrządzanie ich w restauracjach. Okazało się, że w pierwszym etapie po złapaniu szczurów z naturalnego środowiska 20 proc. tych zwierząt było zakażonych koronawirusem, wśród zwierząt sprzedawanych na targu zakażonych było 32 proc., a po dotarciu do restauracji już 56 proc. szczurów było nosicielami koronawirusa.
Autorzy raportu opublikowanego w piśmie „PLOS One” stwierdzili, że zagrożenie przeniesienia wirusa z dzikiej przyrody na ludzi jest wprost proporcjonalne do liczby kontaktów zwierząt z ludźmi i liczby ludzi w danym środowisku. – Dodatkowo, gdy zakażone zwierzęta docierają na targi i do restauracji, często są trzymane w ciasnych pomieszczeniach w pobliżu wielu różnych gatunków zwierząt. W takich okolicznościach koronawirusy mogą przeskakiwać z gatunku na gatunek – ostrzega dr Sarah Olson, współautorka badania i dyrektorka departamentu epidemiologii WCS.
Podróżujące patogeny
Koronawirus COVID-19 nie jest jedynym patogenem odzwierzęcym, który zagraża naszemu zdrowiu. Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) szacuje, że 60 proc. poznanych ludzkich patogenów i 75 proc. tych, które dopiero mogą stać się dla nas groźne, pochodzi od zwierząt. To choroby takie jak wścieklizna, dżuma, leptospiroza, tularemia, wirusy gorączki krwotocznej Marburg i Nipah, gorączka Zachodniego Nilu, ebola, wirusowe zapalenie płuc SARS i MERS.
Mobilność ludzi sprawia, że wirusy jak nigdy wcześniej mogą szybko przemieszczać się z jednego miejsca na świecie na drugi – mówi dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Wirusy transportowane są nie tylko przez ludzi, ale również przez zwierzęta, często wyrywane z naturalnego środowiska i sprzedawane w świecie jako żywe maskotki. Przykładem takiego rozprzestrzenienia groźnego patogenu był wybuch ogniska małpiej ospy w USA w 2003 roku. Na tę odmianę ospy, podobną do ospy prawdziwej, ale na szczęście mniej od niej śmiertelną, zachorowały osoby, które kupiły w jednym ze sklepów zoologicznych pieski preriowe. Po ich zakupie zachorowało 81 osób, a śledztwo służb sanitarnych wykazało, że pieski były jedynie pośrednikiem – patogen do USA został zawleczony wraz z wielkimi szczurami gambijskimi, sprowadzonymi również na handel. Pech chciał, że szczury w sklepie umieszczono obok klatek z pieskami.
Amerykanie do dzisiaj zmagają się z przywiezionym na ten kontynent wirusem wywołującym gorączkę Zachodniego Nilu. – Jak nazwa wskazuje, wirus pochodzi z Afryki, gdzie jego naturalnymi gospodarzami są ptaki wróblowate – mówi dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. – W związku z panującą modą na hodowle domowe ptaków śpiewających wirus został zawleczony do USA, gdzie wywołał falę zachorowań o ciężkim przebiegu i wciąż krąży, przenoszony przez komary – dodaje.
Te przykłady pokazują, że im bardziej będziemy wkraczać w świat dzikich zwierząt, tym podobnych chorób będzie więcej. – Często zapominamy, że dzika przyroda to rezerwuar nieznanych wirusów – mówi dr Reyes Tirado z Greenpeace Research Laboratories. – Wylesianie i niszczenie ekosystemów przez rolnictwo i hodowlę zwierząt zwiększa potencjał nieznanych wirusów do przedostania się na ludzi – ostrzega badaczka. Ludzie łakną nowych gruntów pod uprawy, co sprawia, że wydzieramy przyrodzie każdy kawałek zdatnej ziemi. – Dlatego prawie 50 proc. chorób odzwierzęcych, które pojawiły się od lat czterdziestych XX wieku, jest związanych z rolnictwem – mówi.
Chwile grozy przeżyli choćby Australijczycy z Brisbane, gdzie w 1994 roku po raz pierwszy zidentyfikowano u człowieka wirusa Hendra, atakującego układ nerwowy i oddechowy. Na szczęście ognisko nie było duże. Wirus pojawił się u kilkunastu koni, a potem przeszedł na dwoje ludzi. Naukowcy badający ten patogen ustalili, że jest to wirus roznoszony przez rudawki, australijski gatunek nietoperza zwany też latającymi lisami. Żerują one na drzewach owocowych w buszu, jednak i tam dotarli australijscy farmerzy, kiedy zaczęli rozszerzać pastwiska dla koni. Wycięli większość drzew owocowych, powodując silne wylesienie. Nieliczne drzewa, które pozostały, dawały koniom ochronę przed słońcem, a dla rudawek były jednym z ostatnich źródeł pokarmu. Nie trzeba było długo czekać, aż któryś z koni wraz z leżącymi na ziemi owocami zje odchody nietoperza i zakazi się przenoszonym przez nie patogenem.
Jak świnia z kaczką
Źródłem zaraz są nie tylko zwierzęta dzikie, ale również te domowe. W ten sposób najczęściej w populacji ludzkiej pojawiają się nowe szczepy grypy. Niektóre bardzo groźne. – To na przykład wirus ptasiej grypy H5N1, który bardzo często zakaża ptactwo wodne, głównie kaczki, ale rzadko przenosi się bezpośrednio na ludzi – mówi dr hab. Dzieciątkowski. Jednak kiedy już się przeniesie – a takie przypadki były notowane – ma bardzo wysoką śmiertelność, między 35 a 60 proc. (dla porównania śmiertelność grypy sezonowej w Polsce to 0,1-0,5 proc.).
Nosicielami wirusów grypy może być też trzoda chlewna. Tak zwana świńska gr … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS