Mimo słabszego występu w Zakopanem sztab szkoleniowy nie rozważał odpuszczenia PŚ w Rasnovie. – Chcemy podtrzymać rytm startowy – mówi nam Michal Doleżal. Czeski trener skomentował też słabsze skoki Stocha, wpadkę Żyły i ocenił szanse Polaków na MŚ.
Szymon Łożyński 17 Lutego 2021, 06:00
Przed mistrzostwami świata w Oberstdorfie pozostały już tylko dwa konkursy PŚ w Rasnovie (19-20 lutego). Po tym jak Polacy, zwłaszcza Kamil Stoch, słabiej wypadli w Zakopanem, kibice zastanawiali się, czy nie lepiej by było, gdyby kadrowicze zostali w kraju i na spokojnie potrenowali.
Sztab szkoleniowy, na czele z Michalem Doleżalem, zdecydował jednak, że najlepsi Biało-Czerwoni pojadą do Rumunii na ostatnie zawody przed MŚ. Tym samym Polacy wybrali inną drogę przygotowań niż chociażby Austriacy, którzy nie wzięli swoich gwiazd do Rumunii.
W wywiadzie dla WP SportoweFakty Michal Doleżal tłumaczy swoją decyzję o zabraniu najlepszych swoich podopiecznych do Rasnova.
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Presję przed najważniejszymi zawodami w karierze trenerskiej już pan odczuwa?
Michal Doleżal, trener polskich skoczków: Na pewno na te zawody czekamy jako cały zespół. Przygotowywaliśmy się do nich od wielu miesięcy. Wszystko mamy już sprawdzone, więc nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć rywalizację.
Tylu faworytów przed mistrzostwami świata nie było dawno. To najbardziej zwariowany sezon w historii?
Dzieje się naprawdę dużo. Wielu skoczkom brakuje trochę stabilności. Nam też, ale jestem przekonany, że w najważniejszym momencie sezonu, na mistrzostwach, moi podopieczni będą skakać równo i daleko.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Michal Doleżal o dyskwalifikacji Andrzeja Stękały: To błąd zawodnika
Ostatnio najbardziej stabilnie w pana zespole skacze Dawid Kubacki. Jest polskim faworytem do medalu MŚ w rywalizacji indywidualnej?
Wszystkich moich podopiecznych stać w Oberstdorfie na świetne wyniki. Kamil, Piotrek, Dawid i Andrzej to ścisła światowa czołówka. Zgodzę się jednak, że Dawid w ostatnim czasie skacze już naprawdę dobrze. Zwłaszcza na skoczni normalnej w Niemczech będzie bardzo mocny.
W Turnieju Czterech Skoczni Kamil Stoch zachwycał. Później dobre starty przeplatał ze słabszymi. W Zakopanem, po raz pierwszy od wielu lat, oba konkursy mu zupełnie nie wyszły. Co się dzieje?
Zachowujemy spokój. Cały czas szukamy tego złotego środka w skokach Kamila. To są niuanse, centymetry. Dobrze się stało, że tuż przed MŚ będzie konkurs w Rasnovie, na normalnej skoczni. Na tym obiekcie prędkości są mniejsze i łatwiej będzie odnaleźć dobre czucie. Liczymy, że tutaj znajdziemy ten złoty środek do skoków Kamila, uda się to utrwalić i na MŚ będzie optymalnie.
Co się stało w niedzielę z Piotrem Żyłą, że nie awansował do finałowej serii?
To był wypadek przy pracy. Forma Piotrka jest wysoka. Przeanalizowaliśmy już ten nieudany niedzielny skok. Wyciągnęliśmy wnioski i na MŚ taka wpadka już się raczej nie powtórzy.
Razem ze sztabem rozważaliście odpuszczenie konkursów w Rasnovie i spokojny trening na polskich skoczniach?
W Rumunii będzie tylko jeden konkurs indywidualny, ale zależało nam na utrzymaniu rytmu startowego. Wystartujemy też w sobotnim mikście i to będzie też dla nas dobre przetarcie przed mistrzostwami. Bazę do skoków mamy wypracowaną bardzo dobrą, nie potrzebujemy wielu treningów, dlatego nie rozważaliśmy pozostania w kraju.
Co zrobić, żeby na mistrzostwach świata nie powtórzył się problem Andrzeja Stękały ze zbyt niską wagą i dyskwalifikacją?
Rozmawialiśmy z Andrzejem. Musi starać się pilnować swojej wagi. Mamy też pomysł, żeby jeszcze przed mistrzostwami przetestować u niego krótsze narty. Zobaczymy, jak to u niego zadziała.
W Zakopanem testowaliście również kombinezony. Wiecie już, z czego będziecie korzystać na MŚ w Niemczech?
Tak. To już najwyższy czas, by mieć najlepszy sprzęt wybrany. Jesteśmy zadowoleni z tego, czym dysponujemy.
Przez najbliższe trzy tygodnie nie będzie mógł pan wrócić do Czech. Co się stało?
Niestety, to prawda. Po Pucharze Świata w Zakopanem zostałem w Polsce i w środę razem z zawodnikami ruszamy do Rumunii. Później po zawodach w Rasnovie wrócimy jeszcze do Polski i pojedziemy już na MŚ.
Do Czech nie mogę pojechać, bo później musiałbym odbyć w Niemczech kwarantannę. Takie są obostrzenia pandemiczne i trzeba to zaakceptować. Radzimy sobie z rodziną, jak możemy. Rozmawiamy telefonicznie, przez Skype’a i to w najbliższych dniach musi nam wystarczyć.
Celem minimum na MŚ jest jeden medal wywalczony w konkursie drużynowym?
Nie tylko. Chcemy i wiemy, że stać nas na medale także w rywalizacji indywidualnej. Granerud skacze znakomicie, tak samo jak jego koledzy z reprezentacji Norwegii. Coraz mocniejsi są Słoweńcy, do formy wrócił Kobayashi. Na pewno dobrze będą skakać też Niemcy i Austriacy. Kandydatów do medalu jest wielu, ale i my będziemy mocni. Jeśli wszystko nam się dobrze ułoży, trafimy z dyspozycją dnia, to w obu konkursach indywidualnych i drużynowym możemy zdobyć medal. Stać nas na to i z takim nastawieniem pojedziemy na MŚ.
Czego panu i zawodnikom życzyć przed MŚ?
Najważniejsze, żebyśmy byli zdrowi, żebyśmy wszyscy otrzymali negatywne wyniki testów na koronawirusa w Oberstdorfie. To jest pierwszy krok do celu, jak go przejdziemy, to już na zawodach zrobimy po prostu swoje.
***
W Rasnovie zaplanowano indywidualny konkurs Pucharu Świata w piątek 19 lutego o godzinie 14:15. Dzień później o 9:45 rozpocznie się mikst (dwóch skoczków i dwie skoczkinie). O pierwszy komplet medali na MŚ skoczkowie powalczą w sobotę 27 lutego. O godzinie 16:30 w Oberstdorfie rozpocznie się konkurs indywidualny na skoczni normalnej. Tytułu bronić będzie Dawid Kubacki.
Czytaj także:
Słowenia czy Polska zamiast Raw Air? Mamy nowe informacje z PZN
“Technicznie skoki Kamila Stocha wyglądają poprawnie”. Ekspert wskazuje inną przyczynę kłopotów
Polscy skoczkowie na MŚ w Oberstdorfie wywalczą więcej niż jeden medal?
zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS