– Kluczem do zwycięstwa było to, że tym razem oddaliśmy piłkę rywalowi. Nie prowadziliśmy gry i to wyszło nam na dobre – z rozbrajającą szczerością przyznał po spotkaniu obrońca Lechii Michał Nalepa.
Coś w tym jest, że Lechia lepiej czuje się, nie mając piłki przy nodze. W tym sezonie pod względem posiadania jest trzecia w całej Ekstraklasie (więcej czasu przy piłce spędziły tylko zespoły Legii Warszawa oraz Lecha Poznań), jednak efekty tego były mizerne. W spotkaniu z Rakowem podopieczni trenera Stokowca oddali inicjatywę – co było o tyle logiczne, że już w 2. min objęli prowadzenie – i skupili się na grze defensywnej.
Lechia Gdańsk broniła się na swoich warunkach
Co ważne, nie była to – nomen omen – obrona Częstochowy. Lechiści bronili się na swoich warunkach, bardzo agresywnie atakując rywala nierzadko już na jego połowie. To była dobrze zorganizowana, pragmatyczna drużyna, taka, jaką często oglądaliśmy w sezonie 2019/20, kiedy do końca walczyła o tytuł mistrza Polski. Nie jest to może piękne dla oka, ale bardzo skuteczne, a w obecnej sytuacji było to dla drużyny Stokowca najważniejsze.
– Pokazaliśmy dobrą organizację gry, determinację i pomysł na ten mecz. Tak to miało wyglądać, mogę powiedzieć, że plan zrealizowaliśmy w 90 procentach. Musimy w tej chwili wrócić do takiego pragmatycznego futbolu, co nie oznacza, że nie chcemy grać w piłkę, bo przecież dziś w pierwszej połowie pokazaliśmy kilka fajnych akcji. Uznaliśmy jednak, że w naszej obecnej sytuacji, na takich boiskach jakie są, musimy podejść do meczu nieco inaczej niż ostatnio – przyznał szkoleniowiec Lechii.
Zjednoczeni w walce
Nie byłoby to możliwe, gdyby na boisku w Bełchatowie (i tak niezłym, biorąc pod uwagę stan nawierzchni na innych stadionach) znów nie objawiła się drużyna. Zwarta, ofiarna, walcząca, z piłkarzami pomagającymi sobie nawzajem. Taki Rafał Pietrzak powinien postawić dobre piwo Kristersowi Tobersowi, który blokując w ostatniej chwili strzał Dawida Tijanicia, uratował skórę starszemu koledze.
Nie ma wątpliwości, że w trudnym momencie zespół pokazał wielki charakter i zyskał mały oddech na najbliższe dni. Jeszcze nie czas, żeby wieszczyć jakiś wielki przełom, ale światełko w tunelu się pojawiło.
– To dla nas bardzo ważne zwycięstwo, bo potrzebowaliśmy nie tylko trzech punktów, ale jeszcze bardziej przełamania. Cieszę się ogromnie, bo wierzyłem w ten zespół i wierzyłem w pracę, którą wykonaliśmy. Liczę, że teraz pójdziemy w górę, bo drużyna jest dobrze przygotowana i dziś pokazała charakter. Mieliśmy ostatnio trudny okres, przeżywaliśmy to wszystko jako drużyna. Dużo razem przeszliśmy, cieszę się że udało się odbudować i trafić do głów zawodników, bo to było w tej sytuacji najważniejsze – podsumował trener Stokowiec.
Przed meczem z Rakowem naprawdę poważnie można było się zastanawiać, czy Lechia lada moment nie zaplącze się w walce o utrzymanie. Z kolei po zwycięstwie w Bełchatowie strata do podium (3. jest właśnie Raków) wynosi już tylko pięć punktów. Zatem jeśli gdański zespół w następnej kolejce pójdzie za ciosem, w sobotę zmierzy się w Gdańsku z Górnikiem Zabrze (godz. 20) – optyka nagle może odwrócić się o 180 stopni. Takie historie tylko w polskiej Ekstraklasie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS