A A+ A++

Zapowiadało się niepozornie. Ot, taki meczyk, w którym Barcelona będzie musiała się trochę przemęczyć, żeby wyrwać trzy punkty. Koeman znowu dał odpocząć kilku kluczowym piłkarzom, ale to i tak nie mogło dać żadnych nadziei piłkarzom Alaves. Nie do powstrzymania był dziś Messi, który zrobił sobie konkurs na najładniejszą bramkę w meczu. Finalnie skończyło się manitą, Barcelona zaliczyła spokojny dzień w biurze.

Kibice Barcelony, którzy marzą o jak najczęstszych występach wychowanków La Masii, dzisiaj mogli świętować. Oto bowiem na boisku od 1. minuty pojawili się Messi, Mingueza, Busquets, ale też przede wszystkim Puig i Moriba. Szczególnie obecność tego ostatniego może cieszyć oko, bo mowa o jednym z największych talentów nowej generacji w akademii. 18-latku, który według hiszpańskich dziennikarzy ma papiery na wielkie granie, czego może dzisiaj wyjątkowo nie pokazał, ale można mu to wybaczyć. Debiut w La Liga, stres, wiadomo.

Ilaix Moriba ten dzień zapamięta na długo. Niekoniecznie z samych dobrych powodów. Na początku meczu widać było jak na dłoni, że nie wszedł w zawody jak należy, ale z czasem było coraz lepiej. Ba, Hiszpan zaliczył asystę. Może nie jakąś wybitną, jednak warto oddać mu, że w sytuacji, w jakiej się znalazł, trzeba było wykazać się przytomnością umysłu. Po dośrodkowaniu Minguezy 18-latek idealnie przyjął piłkę, rozejrzał się, jakie ma opcje do zagrania w polu karnym, zamiast samemu uderzać na bramkę, i idealnie wyłożył futbolówkę na nogę Trincao. Płynna akcja, świetne wykończenie. Symboliczne wręcz, bo portugalski skrzydłowy znowu zwraca kredyt zaufania, jakim regularnie obdarza go Ronald Koeman.

Holender mógł szeroko uśmiechnąć się pod nosem, ale nie na długo. To byłoby zbyt piękne, gdyby raz na jakiś czas trenera Barcy nie wyprowadziły z równowagi decyzje sędziowskie. Taka też wydarzyła się w dzisiejszym spotkaniu, kiedy w pierwszej połowie Messi strzelił gola po dobitce. Wcześniej do sytuacji jeden na jeden z bramkarzem wyszedł Griezmann i właśnie tutaj leży pies pogrzebany. A raczej kolejny powód do dyskusji, czy hiperpoprawność VAR-u ma w ogóle sens. Sami spójrzcie.

Nieważne, czy mówimy o Barcelonie, Realu czy Podbeskidziu. Pozycja spalona odgwizdywana w takich przypadkach budzi pewien niesmak, ba, tak naprawdę zaburza istotę gry piłkarzy atakujących. Powyższy obrazek wskazuje, że o przewinieniu Francuza zadecydowało pół ramienia.

Jak mawiają, co się odwlecze, to nie uciecze.

Messi wyśmiał sędziego, a niedługo później wziął sprawy w swoje ręce, pokazując, że wystarczy mu chwila, żeby zabić rywala. Przyjęcie, jeden zwód, precyzyjny strzał z dystansu odbity od słupka. Argentyńczyk zrobił to na takim luzie, że nawet jak na na niego strzelenie tego gola wyglądało po prostu za łatwo. Bramkarz był bez szans. Gol do szatni, pewny wynik, luźna atmosferka.

Barca ogółem kontrolowała mecz, a ter Stegen niewiele musiał do momentu zejścia z murawy poczynić. Alaves próbowało coś podziałać, kilka razy zbliżyło się pod pole karne gospodarzy, ale na podbicie kamiennych murów, swoją drogą trochę dziurawych, bo Barca nie grzeszy dobrą grą w defensywie, porwało się z procą. To nie mogło się udać. Jeden celny strzał przez 45 minut jest zresztą czymś wymownym.

Tak jak najmłodszy zawodnik na boisku zrobił coś obiecującego w pierwszej odsłonie meczu, tak po zmianie stron popełnił istny kryminał. Zrobił podręcznikowy błąd, próbując podania wzdłuż linii środkowej. Przechwycił je jeden z zawodników Alaves, konkretnie Luis Rioja. Zgarnął piłkę, minął Lengleta i oszukał ter Stegena. Wszystko zrobił perfekcyjnie. Tej perfekcji brakowało ekipie Koemana, kiedy trzeba było postawić kropkę nad „i”. Raz setkę zmarnował Trincao, innym razem piękną asystę Messiego zepsuł Griezmann.

W pewnym momencie trener Barcy posłał do boju Pedriego, który momentalnie dał zupełnie inną jakość w centrum boiska. Po prostu szef, szefunio środka pola. 18-latek wszedł na murawę za 18-latka, a różnica i tak była aż nadto widoczna. Tak widoczna, że młody Hiszpan podał ciasteczko z głębi pola do Messiego, który co prawda bramkarza Alaves nie pokonał, ale chwilę później, po dobitce, zrobił to Trincao. Kliniczne wykończenie, czysta formalność. Portugalczyk strzelił swój pierwszy dublet w barwach „Dumy Katalonii”.

Licznik bił dalej.

W pewnej chwili Messi stwierdził, że w sumie pierwsza bramka z dystansu mu się nie podoba. Taka, wiecie, niby jest, ale bez szału. Można lepiej, można ładniej. No to wziął sobie Argentyńczyk piłeczkę, podbiegł pod pole karne i z 20 metra załadował taki strzał, o tak pięknej rotacji, że Pacheco stojący między słupkami tylko poobserwował sobie to widowisko z pierwszego rzędu. Nawet się nie ruszył, choć, szczerze mówiąc, nawet nie było takiej potrzeby. „La Pulga” posłał uderzenie z innej planety, a to nie koniec.

Okres między 75. a 80. minutą był dla gości zabójczy. Nie było czego zbierać. Na 10 minut przed końcem spotkania dokończył dzieła Firpo, ale na słowa uznania zasługuje cała akcja Barcy. Rozpoczęta przez Puiga, dotknięta magią Messiego, okraszona precyzją w ostatnim podaniu Griezmanna. Podopieczni trenera Abelardo nie wiedzieli, co jest grane. Nim zdążyli się obejrzeć, dostali manitę.

Barcelona – Alaves 5:1 (2:0)

Trincao 29′, Messi 45′, Trincao 74′, Messi 75′, Firpo 80′ – Rioja 57′

Fot. Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTS Volley Rybnik: aż pięć setów w meczu z Akademią Talentów JW
Następny artykułPolacy nie wierzą w przyspieszone wybory parlamentarne