A A+ A++

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że reżim sanitarny w Ekstraklasie to momentami niezłych rozmiarów fikcja, bo nie da się zamknąć piłkarzy w bańce i nie dopuszczać do kontaktu z kimkolwiek. Dobra, to znaczy da się: można wyjechać całą ligą w jedno miejsce, skoszarować zawodników i pilnować jak w więzieniu, ale na takie rozwiązanie się nie zdecydowano. Natomiast mimo wszystko ten reżim po coś jest, mianowicie ma ograniczyć ryzyko i umożliwić w miarę płynne prowadzenie rozgrywek. Być może bez niego nie bylibyśmy teraz w 17. kolejce, tylko – załóżmy – w dziewiątej. Powstaje więc pytanie: czy Lechia w ostatnich dniach ograniczyła ryzyko? No niezbyt.

Chodzi oczywiście o wizytę kibiców Lechii, którzy przyszli do zespołu na rozmowę motywacyjną i taktyczną. Pokazywali, jak powinien zachować się Makowski, kiedy oskrzydlać ma akcje Pietrzak i czy Kuciak musi wybijać krótko, czy długo. Trochę kpimy, bo te słynne kibicowskie rozmowy opierają się oczywiście na czymś innym i tak jak w normalnych czasach byłaby to prosta rzecz do wyśmiania, tak teraz wypada zastanowić się nad bezpieczeństwem.

Na zdjęciach widać, że o maseczkach i dystansie mowy być nie może, przykładowy Stokowiec na pewno maseczki nie ma. Biorąc pod uwagę, że w przeszłości wywołano ogromną aferę o zdjęcie Błaszczykowskiego z kibicem, dzisiaj też spokojnie można się czepiać, a nawet więcej: poważnie zastanawiać. Czy Lechia, łamiąc w ten sposób reżim sanitarny, powinna stawać do spotkania z Rakowem? Czy może mecz trzeba przełożyć albo nawet przyznawać walkower na korzyść częstochowian?

Przecież mogłoby się tak stać, że ktoś z Rakowa, który zasad przestrzega (tak należy zakładać), złapie wirusa, potem puści go dalej po szatni i przede wszystkim powstaje problem zdrowotny, ale też organizacyjny. Przykład Wisły Płock pokazuje, jak czasami trudno odbić się sportowo po zakażeniach w drużynie, a Raków wciąż bije się o mistrzostwo. I teraz miałby cierpieć przez Lechię? Niefajnie.

Nie trafia do nas argument, że Lechia była zaskoczona przyjazdem kibiców i nie zdążyła zareagować. Jeśli tak, to trochę jest w Gdańsku, delikatnie mówiąc, bałagan, skoro każdy może przyjść i nagle stanąć twarzą w twarz z piłkarzami i ze sztabem. W czasach, w których takie kontakty są mocno wątpliwe.

Na trojmiasto.wyborcza.pl czytamy wypowiedź rzecznika prasowego Lechii, Arkadiusza Brulińskiego: – Przekazaliśmy [Komisji Medycznej PZPN i Komisji Ligi], że doszło do wtargnięcia kibiców na teren stadionu, dlatego niczego niespodziewający się trenerzy i piłkarze nie mieli założonych maseczek. Spotkanie trwało krótko, więc ryzyko zakażenia było minimalne, jednak cała drużyna po zdarzeniu przeszła testy antygenowe. Wszystkie wyniki były negatywne.

Nie chcemy wchodzić w kwestie medyczne, ale pewnie gdyby wszystko było takie proste, to nie istniałby termin kwarantanny, bo wirus trochę musi w organizmie „pobyć”, żeby był wykrywalny. Ale cóż, Komisja Ligi na te tłumaczenia przystała i mecz się odbędzie. Natomiast wciąż trudno nie odnieść wrażenia, że zostało to pospinane trochę na agrafki.

Od nas po prostu jedna prośba. Nie twórzcie, ligowcy, problemów, które potem sami będziecie dzielnie zwalczać.

Fot. Facebook Stowarzyszenie Lwy Północy

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Zakopanem: hulaj dusza, piekła nie ma! Tak oblewa się test na społeczną odpowiedzialność
Następny artykułZakopane oblężone przez turystów. Awantury i… taniec na Krupówkach. Policja mówi: To najazd