A A+ A++

Jak można się domyślać, to już były kolega. Co jednak najważniejsze, osoba, która próbowała dorobić się na nie swoim bohaterze z “Justice Online”, ukarana została nie tylko zerwaniem przyjaźni. Musi za swój błąd sporo zapłacić.

Historię gracza z Chin opisał serwis South China Morning Post. Mężczyzna na swoją postać w grze MMO “Justice Online” przeznaczył w sumie 1,4 mln dol. Majątek wydany na cyfrowe dodatki i umiejętności nie sprawił jednak, że gracz stał się osobną nieufną. Wręcz przeciwnie – nie widział przeszkód w tym, by udostępnić znajomemu swojego wirtualnego herosa.

Prośba nie powinna dziwić – też chciałbym wiedzieć, jak to jest grać postacią, która kosztowała więcej niż niejedno luksusowe auto czy posiadłość. Sęk w tym, że nie o ciekawość tutaj chodziło. “Kolega” postanowił sprzedać postać wartą miliony.

Wycenił ją promocyjnie – chciał za bohatera jedynie nieco ponad 55 tys. dol. Niestety, doszło do pomyłki i postać sprzedano za równowartość… 552 dol.

Zobacz też: “Najlepsze cechy PC i konsoli w jednym”. Google Stadia chwalona przez deweloperów

Kiedy właściciel majątku, to jest postaci z gry MMO, dowiedział się o całym przekręcie, natychmiast pozwał kolegę oraz NetEase. Czyli twórców “Justice Online”. Na szczęście sąd stanął po jego stronie. Transakcję anulowano, postać wróciła do prawowitego właściciela, a nieudolny handlarz musi zapłacić niedoszłemu kupcowi prawie 13 tys. rekompensaty za to, że do zakupu nie doszło.

Fascynujący świat MMO. Jedni wydają miliony na cyfrowe zakupy, drudzy zarabiają tysiące na czyjejś pomyłce i zachłanności. Na szczęście w tym przypadku cała historia ma szczęśliwe zakończenie. A że koledzy będą teraz wrogami? Cóż, lepiej nie mieć kontaktu z takimi “przyjaciółmi”!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Położna z Auschwitz” Magdy Knedler. Fragment książki
Następny artykułJak ozdobić salon?