Nie udało się szczypiornistom Łomży Vive Kielce przywieźć zwycięstwa z Białorusi. Mistrzowie Polski przegrali z Mieszkowem Brześć 30:35. To dopiero ich druga porażka w tej edycji Ligi Mistrzów.
Aneta Szypnicka 11 Lutego 2021, 20:24
We wtorek kielczanie pokonali na własnym parkiecie FC Porto, kilkanaście godzin po meczu musieli wsiąść do autobusu i udać się w podróż do Brześcia, gdzie czekali już na nich gracze Mieszkowa. Koronawirus wywrócił kalendarz żółto-biało-niebieskich do góry nogami.
Zaczęło się dobrze – od prowadzenie mistrzów Polski 2:0. Gospodarze nie pozwolili jednak kielczanom się rozkręcić, błyskawicznie doprowadzali do remisu i bardzo szybko sami zaczęli dyktować warunki gry. Po dobrym początku mistrzów Polski ich gra nagle przestała się kleić – musieli liczyć na indywidualne akcje, mieli problemy ze skutecznością, spore problemy sprawiał im strzegący bramki Mieszkowa Iwan Mackiewicz.
Szczypiorniści z Brześcia słyną z tego, że na własnym parkiecie są niezwykle groźni. Przekonały się już o tym najpotężniejsze kluby w Europie – tylko w tym sezonie PSG, MOL-Pick Szeged i SG Flensburg-Handewitt. Każda chwila zawahania rywali jest srogo przez Białorusinów karana i kielczanie szybko poczuli to na własnej skórze.
ZOBACZ WIDEO: Piłka ręczna. Morawski nie ma wątpliwości. “Żeby być na szczycie trzeba co kilka dni grać mecze z mocnymi rywalami”
Problemy ze skutecznością? Woda na młyn dla graczy Mieszkowa. Chwila słabszej gry? Szybki cios. Nieporozumienie w ataku pozycyjnym? Przechwyt i błyskawiczna kontra. W 26. minucie mistrzowie Polski przegrywali już pięcioma trafieniami i ich sytuacja wyglądała nieciekawie. Tym bardziej, że wiatru w żagle nabrał Stas Skube – przyśpieszał atak Białorusinów, widział wszystko, a gdy pojawiały się kłopoty, sam brał na siebie ciężar zdobywania bramek.
Jeśli ktoś liczył, że żółto-biało-niebiescy po przerwie szybko odrobią straty, to srogo się zawiódł. Kielczanie cały czas mieli problemy, szczególnie źle wyglądała ich formacja defensywna, która nie mogła sobie poradzić ze zmianami tempa stosowanymi przez gospodarzy.
Nie minął nawet kwadrans gry, a przyjezdni przegrywali już ośmioma bramkami. Na domiar złego nic nie zapowiadało, że są w stanie zerwać się do odrabiania strat. W ataku Mieszkowa rozszalał się za to Paweł Paczkowski i kłopoty mistrzów Polski z minuty na minutę były coraz większe.
Zawodnicy z Brześcia nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa, kielczanie mogli jedynie zmniejszyć rozmiar porażki.
Mieszkow Brześć – Łomża Vive Kielce 35:30 (15:11)
Mieszkow Brześć: Pesić, Mackiewicz – Budzeika 1, Panić, Jurynok 1, Skube 7, Szumak 5, Baranow, Razgor 2, Paczkowski 5, Obranović 5, Selwasiuk 3, Wailupow 4, Malus, Vranjes 2, Silko
Łomża Vive: Wolff, Wałach – Vujović 2, Olejniczak 2, Sićko 3, A. Dujshebaev 5, Tournat 1, Karacić, Kulesz 4, Moryto 3, Surgiel 1, Kaczor 1, D. Dujshebaev , Gębala 1, Karalek 5, Gudjonsson 3
Czytaj też:
Zaskakujący transfer GOG. Duńczycy zbroją się przed nowym sezonem
Czy Łomża Vive Kielce zajmie pierwsze miejsce w grupie?
zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS