Trwa zaciekła walka o podatek medialny obciążający wpływy za reklamy. Media traktują to jako walkę “na śmierć i życie”.
Ale w ramach bezwzględnej polemiki tyczącej tematu pojawił się bardzo interesujący wątek: sugestia, że wpływy z tego podatku mają (mogą) być skierowane na wspomożenie niektórych dziedzin życia społecznego.
Poszerzając tę myśl można rozważyć funkcjonowanie państwa “bezpodatkowego”, gdzie po prostu różne dziedziny aktywności zobowiązane będą do utrzymania działów nieproduktywnych.
Czyli – nie podatki, którymi zarządza państwo, przeznaczając na swoich popleczników stosowne “wisienki”, ale pieniądze są przeznaczane bezpośrednio na rzecz funkcjonowania działów nieproduktywnych.
Tu przykładem jest inkryminowany “podatek medialny” przeznaczany nominalnie na dofinansowanie służby zdrowia, kultury i dziedzictwa narodowego; rząd nie miałby tu prawa zarządzania tymi kwotami, a przynajmniej prawa znacznie ograniczone.
Taką drogą można tworzyć fundusze celowe z docelowym rozwiązanie w postaci nakazu utrzymania działów nieproduktywnych przez działy produktywne.
Rolą Rządu byłaby kontrola prawidłowości procedur, a Sejmu wskazywanie celów, które powinny być tą drogą finansowane.
Oczywiście – bezpieczeństwo miałoby inne priorytety, a w przypadku np. koniecznej potrzeby zwiększenia wysiłku związanego z sytuacją wyjątkową (jak pandemia i służba zdrowia), następowałby wzrost cen produktów działów finansujących służbę zdrowia.
Czy jest to sensowne rozwiązanie?
Kiedyś tak było za I RP – i Polska była potęgą, zaś urzędników było mało. Czy obecnie można byłoby przywrócić ten system?
Myślę, że po pokonaniu bariery mentalnej, taka opcja istnieje, aczkolwiek spowodowałaby swoistą rewolucję społeczną.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS