Rezygnując z nadawania nie tylko informacji, ale także rozrywki, media opozycyjne sięgnęły po broń atomową. Jest to jednocześnie broń obosieczna: taki protest siłą rzeczy nie może trwać zbyt długo. Sądzę, że skończy się jutro, najdalej za kilkadziesiąt godzin. Na więcej nie będzie stać nawet najbogatszych.
Co ważne, na razie nie słychać wezwań do jakichś większych demonstracji ulicznych w tej sprawie, a tylko wówczas zamknięcie mediów „na stałe” dałoby się politycznie uzasadnić. Ale i to jest wątpliwe. Generalnie media tradycyjne, choć wciąż ważne, przeceniają jednak swoją siłę. Nie zauważyły, że w dobie mediów społecznościowych ich związek z odbiorcami i rola społeczna są już inne niż kilkanaście lat temu. Oczywiście, fakt, że tak liczne i potężne media nie nadają codziennego programu, ale irytujące komunikaty, wywoła pewien niepokój społeczny. Nie sądzę jednak by mógł on wywołać rewolucję.
Sięgnięcie przez media opozycyjne po broń atomową oznacza, że rząd nie może wycofać się z propozycji pod taką presją, mając przystawiony do głowy pistolet. Oznaczałoby to kapitulację i właściwie konieczność pakowania biurek przez Zjednoczoną Prawicę. Sytuacja wróciłaby do tej sprzed 2015-go roku, gdy media bardzo często niemal wprost sprawowały władzę polityczną.
W sprawie meritum warto podkreślić, że nie jest to spór o wolność słowa, ale spór o opodatkowanie największych organizacji medialnych i internetowych. W tym sensie mamy do czynienia z nadużyciem ze strony wielkich biznesów medialnych. Korzystają one ze specyfiki branży, w której operują, używając dostępnych im – i tylko im – narzędzi do obrony własnych interesów i własnych zysków. Tym samym podcinają gałąź, na której siedzą: teoretycznie reprezentują przecież przede wszystkim interes społeczeństwa.
Nie wiemy, czy jest to w sumie śmieszny wygłup urażonych w swej dumie dawnych właścicieli III RP, zagrożonych koniecznością płacenia składki solidarnościowej w dość umiarkowanej wysokości, czy też poważna próba sił, chęć złamania rządu osłabionego pandemią i wewnętrznymi podziałami.
W każdym razie jedno jest pewne: to raczej nie potrwa długo. A gdy ów „strajk właścicieli” minie, jedno będzie już jasne: każdy może wyłączyć się sam na tak długo, jak chce. I każdy w końcu dojdzie do wniosku, że to nie jest najlepszy pomysł. Tak jak politycy już wiedzą, że bojkot mediów rzadko kiedy wychodzi komuś na zdrowie.
CZYTAJ: A jeśli media kłamią we własnej sprawie i manipulują, by ochronić swój interes? Ten protest nie dotyczy wolności słowa!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS