Bokser, dwukrotny mistrz olimpijski Jerzy Kulej mawiał: nie ma odpornych na ciosy. Są tylko źle trafieni. Niestety, tak jest w przypadku cyberataków, o czym przekonał się wiodący polski producent gier.
Mimo wydawania miliardów na systemy ochronne nie ma w pełni odpornych na nie obywateli, firm czy instytucji. Dysponujące sztuczną inteligencją, a często nieograniczonymi środkami dzięki wsparciu państw grupy przestępcze zawsze są o krok przed nami i znajdą słaby punkt ofiary, choćby to były największe potęgi. Pokazał to niedawny skandal z oprogramowaniem SolarWinds firmy Orion, kiedy rosyjscy i chińscy hakerzy dzięki lukom w systemie dostali się do serwerów takich firm jak Cisco, Intel, czy Nvida oraz kluczowych instytucji rządu USA, w tym zajmujących się bezpieczeństwem. Wszystkie dane mieli na talerzu.
Wiodąca firma technologiczna, jaką jest CD Projekt, z pewnością ma zabezpieczenia z najwyższej półki. Niewiele jej jednak pomogły. Hakerzy wydobyli pilnie strzeżone informacje o grach, nad którymi pracuje. Zostawili wiadomość: „jeśli nie dojdziemy do porozumienia…, ucierpi na tym wizerunek spółki, a ludzie dowiedzą się, w jak gów… ny sposób działa wasza firma. Inwestorzy stracą do was zaufanie, a wycena akcji runie w dół”. Nie wiadomo, czy to profesjonalni bandyci, którzy włamali się dla okupu płaconego oczywiście w bitcoinach, czy może psychofani-amatorzy, mszczący się za dostarczenie przez CD Projekt bubla na konsole. Jeśli to pierwsza opcja, o złapaniu sprawców można raczej zapomnieć.
Polska firma zapowiedziała, że nie zamierza ulegać szantażystom, ale każda tak mówi. A potem płaci, bojąc się przechwycenia ważnych informacji przez konkurencję, a nawet bankructwa. Tylko cza … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS