W domach leżą seniorzy, do których nikt ze szczepionką nie przyjedzie

Zadeklarowali, ale nie wyjeżdżają

Rozpoczął zabiegi, by zaszczepić mamę w domu. Teoretycznie jest taka możliwość. Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia informują, że każdy z punktów, który zdecydował się przystąpić do Narodowego Programu Szczepień, miał zapewnić możliwość zaszczepienia pacjenta w domu. Tyle teorii. W praktyce zorganizowanie takiego szczepienia bliskiej osobie graniczy z cudem. Stworzenie mobilnych zespołów wyjazdowych to dla wielu przychodni kłopot, bo lekarza i pielęgniarki, którzy wyjadą szczepić w teren, zabraknie na miejscu w ośrodku.

– Niby zadeklarowali, że wyjadą, ale nie wyjeżdżają, bo na miejscu rąk do pracy jest za mało. I co mamy im zrobić? – słyszę pytanie z NFZ.

Do „Wyborczej” przychodzą maile: „Jako koordynatorka opieki nad leżącą w domu, samotną 98-letnią osobą, walczę z systemem o szczepienie na COVID w domu pacjenta. Moja podopieczna ma termin szczepienia na 15 lutego w Expo, ale już wiadomo, że oni jeździć nie będą. Podstawowa opieka zdrowotna pacjentki zgłosiła, że to chora wymagająca szczepienia w domu. Na tym się skończyło”.

Decyzję podejmuje lekarz. Tylko który?

Znajomy, który ma obłożnie chorą, starszą mamę, pisze w internecie: „Kolejny dzień walki z materią, czyli z #NarodowyBurdelSzczepień. Szpital Uniwersytecki… już na wstępie w zakładce Szczepienia COVID-19 ma informację: «Nie działamy mobilnie u pacjenta». (…) 15 telefonów do różnych punktów szczepień POZ, odpowiedź odmowna. Kumpel wieczorem podaje mi telefon przychodni, gdzie podobno działa mobilna grupa dojeżdżająca do pacjenta. Dzwonię i się okazuje, że zespół jest i czeka na zlecenia… Tylko zleceń nie przyjmują z powodu… braku szczepionki. Nie ma szans na przeniesienie terminu szczepienia z jednego punktu do drugiego. Tak jak i na odebranie szczepionki z punktu w szpitalu tymczasowym przez mobilny punkt, bo szpital szczepionki nie wyda”.

Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia przypominają, że szczepienia w domu nie są wykonywane, bo pacjent lub jego rodzina ma takie widzimisię. Decyzję o tym podejmuje lekarz. Jaki lekarz? – pytam. Czy ten pierwszego kontaktu? A co, jeśli pacjent ma zabukowany termin szczepień nie w swojej przychodni? Przychodnia opisywanej przez nas 102-letniej seniorki w ogóle szczepień nie wykonuje. Rodzina ma dostarczyć zaświadczenie od lekarza pierwszego kontaktu, że pacjenta należy zaszczepić w domu? A może lekarz z placówki wykonującej szczepienie ma o tym decydować? Jeśli tak, to na jakiej podstawie, skoro pacjenta w ogóle nie zna? Zadaję to pytanie w NFZ i w resorcie zdrowia. Odpowiedzi nie dostaję.

Dowożą, ale nie przyjeżdżają

Resort zdrowia rozpisuje się za to, jak świetnie działają dowozy pacjentów na szczepienia. Cieszę się. Nie zmienia to faktu, że dowóz szczepionek do obłożnie chorych nie idzie. Może ruszy jak należy, gdy powstaną nowe mobilne zespoły wyjazdowe, które mają być uzupełnieniem tych rzekomo już działających. Na ich stworzenie został zorganizowany przetarg. Oferty spływały do wczoraj.

Szczepienie seniorów 80 plus ruszyło 15 stycznia. Gdyby wszystko było przygotowane z głową, przetarg powinien zostać zorganizowany jeszcze w ubiegłym roku. Czytelnicy piszą do nas, że cała ta sytuacja pokazuje, jak rząd PiS naprawdę dba o seniorów, że państwo polskie o obłożnie chorych starszych ludziach przykutych do łóżka zwyczajnie zapomniało. „Jakby czekali, aż umrą bez szczepionki”. Poprosiłam Ministerstwo Zdrowia, by skomentowało te słowa. Po drugiej stronie cisza.

Zgłoś naruszenie/Błąd